wtorek, 31 stycznia 2012

Antique Bakery - film



Ten film ma to coś w sobie; nieuchwytnego, zabawnego, familiarnego co sprawiło że bawiłam się na nim doskonale i dawno żadna produkcja nie wprawiła mnie w tak doskonały humor.

Jin-hyuk pragnie założyć cukiernię. Ten pomysł wydaje się być tylko kaprysem młodego bogatego faceta, który ewidentnie nie lubi jeść słodyczy, ale gdzieś musi zainwestować pieniądze. Ale Jin-Hyuk ma szczęście udaje mu się zatrudnić jednego z najlepszych cukierników w kraju Seon-woo Mina. Szybko jednak się orientuje że ten mistrz cukiernictwa to nie kto inny jak jego znajomy z czasów szkolnych, którego przed laty potraktował niezbyt elegancko,odrzucając jego wyznanie miłosne. Lokal "Antique Bakery" dzięki wyśmienitym wypiekom zdobywa klientów i wymaga zatrudnienia dodatkowych pracowników. Do ekipy dołącza jeszcze młody bokser, który okazuje się utalentowany także w dziedzinie wypieków oraz trochę niezdarny ale oddany ochroniarz. Czterech przystojniaków zaczyna rozkręcać słodki biznes.


Dla każdego z nich praca w cukierni to tak naprawdę szansa na rozwiązanie swoich problemów z przeszłości. Każdy kryje tajemnice z którą przyjdzie mu się zmierzyć. To jest najważniejsza płaszczyzna tego filmu, ale w jakże smaczny sposób podana. Cała opowieść o cukierni to majstersztyk narracji z wielkim poczuciem humoru. Akcja toczy się szybko, czasami aż za bardzo w stylistyce zbliżonej do anime. Kto nie lubi takiej atmosfery może bawić się średnio. Ja przeciwnie bawiłam się świetnie. Muzyka doskonale podkreślająca musicolowo-komediowy charakter filmu i feria kolorów nie pomijając słodkich dzieł sztuki którymi mogłam karmić oczy. Nie mogę zapomnieć o czterech przystojniakach którzy doskonale wcielili się w swoje role. I oczywiście żadną przeszkodą a nawet zaletą było to ze kleili się do siebie. Ale spokojnie wszystko w granicach przyzwoitości i rozsądku.



Naprawdę ucieszyłam się ze spotkania ze starymi znajomymi z innych dram, za równo w rolach drugoplanowych jak i pierwszoplanowych. Yoo Ah In grającego młodego boksera widziałam wcześniej tylko w Sungkyunkwan Scandal, ale to była miłość od pierwszej dramy. Tutaj dużo młodszy ale niezmiennie pełen energii i charyzmy, co mi się ogromnie w nim podoba.
Jae-wook Kima, który zagrał mistrza sztuki cukierniczej, oglądam już po raz trzeci. Za każdym razem zmieniam zdanie o tym aktorze. Jest to ewolucja w stronę oooo on jest jednak genialny. Nie podobał mi się w Merry, w Coffee Prince był tajemniczy i fascynujący a w tym filmie po prostu doskonały. Jestem zakochana w jego postaci. Tak jak na wszystkich bohaterów tego filmu rzucił na mnie swój "demoniczny urok".



Wyśmienite jedzenie,rodzinna atmosfera, zabawne sytuacje, miłość, przyjaźń plus odrobina tajemniczości, to jest przepis na lekką dramę poprawiającą humor i do której będzie się z pewnością wracać. Zapraszam do odwiedzenia tej cukierni.

poniedziałek, 30 stycznia 2012

Bigbangowa parodia Secret Garden

Dla tych co widzieli film a nie widzieli parodii, zresztą świetnej.





G-Dragon jest tutaj taki słodki i śliczny :D

Opowieści z Ziemiomorza


za filmwebem

Japońska produkcja animowana na podstawie cyklu powieści Ursuli Le Guin, "Ziemiomorze". Bohaterem filmu jest Ged, Mag, który staje przed wyzwaniem znalezienia przyczyn tajemniczych wydarzeń dziejących się wokół. Wszyscy bowiem zachowują się w sposób niezrozumiale dziwny; Królestwo pogrąża się w chaosie, a do świata ludzi przenikają smoki, które dotąd nie miały tam dostępu. Ged wyrusza w podróż, która ma doprowadzić go do rozwiązania tych tajemniczych zdarzeń. Wyprawa ta przyniesie mu wiele przygód, ale i niebezpieczeństwo utraty mocy.



Na kanale TV Kultura jak pewnie wiele osób wie, można czasami obejrzeć japońskie produkcje animowane. I właśnie tam udało mi się zobaczyć prawie całe "Opowieści z Ziemiomorza" Nie czytałam książki Le Guin, nie miałam więc żadnych oczekiwań co do tego projektu. Historie oglądałam z zainteresowaniem ale muszę przyznać że bez żadnej ekscytacji, bardziej interesowała mnie sama kreska i piękne obrazki niż prezentowana historia. Jednak tak jak przy wielu ekranizacjach czułam że pierwowzór ma coś więcej do przekazania, że niesie o wiele głębsze wartości.
Niektóre kwestie wygłaszane przez bohaterów naprawdę poruszały

-Poza cyklem narodzin i śmierci życie nie istnieje...
- Wszystko, co żyje, łączy się ze sobą. Życia nie można gromadzić. Można je tylko ofiarować. Odrzucając śmierć, odrzucasz życie...

Uważam że to stracona szansa na bardzo dobre anime. Spokojnie nie nudząc się można poznać historię Ziemiomorza ale mam wrażenie że na długo nie zostanie ona w pamięci.


Pewnie w innych warunkach nie obejrzałabym tej produkcji. A dzięki temu że było w TV i z lektorem, mogłam w tzw. międzyczasie zająć się czymś innym a przy okazji zerkać na ekran telewizora. Będę uważniej teraz śledzić program kanału kulturalnego, może jeszcze coś japońskiego dane będzie mi obejrzeć w ten sposób.



środa, 25 stycznia 2012

Chwalę się zdjęciami publikowanymi

Nie pierwszy raz i pewnie nie ostatni w "Moim Psie" ukazały się moje zdjęcia. Dla jasności zawsze tak lawirują a mi zawsze szkoda właścicieli że nigdy mi nie zapłacili.
Ale jakaś tam satysfakcja jest :D



"Mój Pies" 2/2012

a sesja Minnie do obejrzenia TUTAJ

Ratuje co się da

Na razie za dużo wpisów nie będzie bo...

Ratuje z sieci co się da. I właściwie to mi pochłania cały wolny czas, nie oglądam, nie czytam i oczywiście nic nie piszę bo po prostu nie mam czasu. Na razie robię zapasy na rok, a potem podobno ma być i tak koniec świata więc wszystko mi jedno ;)

piątek, 20 stycznia 2012

Cesarzowa


za filmwebem

"Akcja toczy się w X wieku naszej ery. Główną areną wydarzeń jest pałac cesarza Chin, Pinga (Yun-Fat Chow), gdzie - obok politycznych rozgrywek - równie wielkie znaczenie dla przyszłości kraju mają męsko-damskie intrygi, jakie toczą się w największej tajemnicy. Ping bowiem nie zdaje sobie sprawy, że jego druga żona, cesarzowa Phoenix (Li Gong) ma romans z jego synem z pierwszego małżeństwa - następcą tronu - księciem Wanem (Ye Liu). Ujawnienie ich związku mogłoby spowodować upadek imperatora. W tym czasie, niczego nie podejrzewający Ping musi nieustannie tropić spiskowców, mogących zagrozić jego pozycji. Wszystko rozstrzygnie się podczas nadchodzącego Święta Kwiatów..."


Tyle złota w jednym filmie, chyba nigdy wcześniej nie miałam przyjemności oglądać. Bajecznie niesamowite kostiumy, scenografia, kolory, zdjęcia,świetna gra aktorów. Nad tym wszystkim mogę się zachwycać. I właściwie fabuła w tym filmie schodzi na drugi plan. Bo to co uderza widza to niesamowity monumentalizm tego dzieła. Jest to najdroższy film w historii kinematografii chińskiej i z całą pewnością widać na co zostały wydane te pieniądze.


Polecam ten film wszystkim miłośnikom intryg dworskich, zagmatwanych stosunków rodzin panujących. Jak przystało na chiński film jest też coś dobrego dla wielbicieli sztuk walki. Ale to przede wszystkim opowieść o pragnieniu władzy, nawet kosztem ogromnych strat.
Jest to uczta dla osób które lubią "paść" swój wzrok kolorowymi obrazami, zachwycać się przepięknymi strojami i upajać się feriom barw w chińskim wydaniu. Ja uwielbiam, choć przyznaje że złota było dla mnie za dużo, ale wybaczam bo film w tytule ma jednak złoty akcent :) Nigdy jednak takiego filmu nie widziałam który by mnie tak przytłoczył obrazem i swym rozmachem. Pod tym względem jest to wyjątkowe dzieło.



Fujoshi Kanojo- film czyli moja dziewczyna jest otaku


Zupełnie przypadkowo po przeczytaniu mangi Fujoshi Kanojo trafiłam na jej ekranizację. Byłam ucieszona i zaskoczona jednocześnie. A moje zdziwieni głównie oscylowało wokół myśli- jak można nakręcić film na podstawie nieskończonej mangi? Trzeba było to koniecznie zobaczyć



Fabuła - właściwie początek z drobnymi zmiana prawie zgadzał się z tą która istnieje w mandze. Czyli mamy chłopaka bezgranicznie zakochanego w swojej koleżance z pracy. Zaczynają ze sobą się spotykać i chłopakowi zostaje rzucone wyznanie pt. jestem otaku, jestem fujoshi. On oczywiście jest tak przejęty i kompletnie nic nie świadomy, że z radością przyznaje że mu to nie przeszkadza.
Jak nie przeszkadza to znaczy według Yoriko (tak w filmie się nazywa nasza bohaterka) może już właściwie zniewolić go zupełnie, a więc dużo butler cafe, dużo księgarni z mangami, spotkania fanfikowe, anime BL oraz cosplay w pełnym wydaniu. Chłopak brnie a dziewczyna się świetnie bawi. Przychodzi jednak pewna refleksja że może wydawać się w tym wszystkim obrzydliwa i w tym momencie z komedii film przechodzi w melodramat. On ją zapewnia że kocha a ona ciągle ma wątpliwości.



Niestety będę porównywać ten film do mangi. Nie było aż tak śmiesznie ani nie wykorzystano wszystkich świetnych chwytów jakie zostały zastosowane w papierowej wersji. Szkoda bo mogła wyjść z tego naprawdę super komedia. Ja do połowy właściwie bawiłam się tak średnio. Po połowie gdy już twórcy dokonywali własnych interpretacji losów tej pary, nie mających nic wspólnego z manga, zrobiło się nawet ciekawie. Ponieważ pokusili się o pewne rozważania na temat osób podobnych do Yoriko. Ich funkcjonowania w realnym świecie. No i druga część film to spokojny przyjemnie się oglądający romans. I wyjątkowo jak na japońskie produkcje tego typu, dobrze się kończy :)

Fujoshi Kanojo - manga


Taiga podczas wakacyjnej pracy poznaje Yuiko, dziewczynę wielce poukładaną, spokojną i rzetelna w obowiązkach które wykonuje. Jest zauroczony piękną szefową i zbiera się na odwagę by zaprosić ją na randkę. Kilka spotkań utwierdza go w tym że chce być właśnie z nią, zbiera się na odwagę i wyznaje swoje uczucia. Yuiko nie jest bardzo zaskoczona zapewnia go że odwzajemnia uczucia, chce jednak aby młody student o czymś wiedział. Po pierwsze że jest otaku po drugie że jest specjalnym otaku czyli Fujoshi (u nas by po prostu powiedziała jestem yaoistką, bo to określenie prawie nie funkcjonuje) Rozgorączkowany chłopak nie rozumiejący znaczenia tych słów natychmiast zapewnia że to mu kompletnie nie przeszkadza.

Od tego momentu Yuiko nareszcie może być sobą.

Taiga w procesie mocno przyśpieszonym odkrywa że ta spokojna, rzetelna szefowa z pracy, poza nią jest totalną maniaczką mang i anime. I dogłębnie przekonuje się także co "dolega" dziewczynie określanej mianem fujoshi. Yoiko każdą osobę , postać, bohatera płci męskiej potrafi zgrabnie z parować z innym mężczyzną. I nie ogranicza się bynajmniej jedynie do wymyślonych światów ale równie dobrze radzi sobie w rzeczywistości która ją otacza. Nie wyłącza ze swoich wizji także swojego własnego chłopaka czyli Taigę. Wcale jej to nie przeszkadza że nie ma to zupełnie pokrycia w toczących się zdarzeniach. Z każdą następną stroną czytelnik się zastanawia ile ten chłopak jeszcze jest w stanie wytrzymać: butler cafe,konstruowanie opowiadań BL dla swojej ukochanej, czy opanowanie jego komputera przez gry yaoi , albo nowe słodkie imię którym ochrzciła go Yoiko- Uke -Sebasu. Przyznaje że student momentami broni się, ale jakoś tak niezbyt energicznie i powoli lecz konsekwentnie wkracza w świat yaoistek. Z całą pewnością zależy mu na dziewczynie i jest w stanie zrobić dla niej bardzo wiele. Jego poświęcenia jednak przybierają nieoczekiwany dla niego kierunek...Manga jest nie skończona i sytuacja się rozwija :))



Napiszę szczerze, w życiu na żadnej mandze nie śmiałam się tak jak na tej. Co prawda pierwsze dwa rozdziały, to wprowadzenie i właściwie nic się zaskakującego nie dzieje, ale od 3 kiedy to Yoika pokazuje swój pełen repertuar, jest już naprawdę tak śmiesznie, że ja osobiście nie mogłam czytać przez załzawione oczy. Co też może przeżywać biedny chłopak u boku yaoistki, z czym się mierzyć i w jakie obszary swojej psychiki sięgać by sprostać i nadążyć za swoją dziewczyną. Wydaje mi się jednak, żeby tak naprawdę dobrze bawić się na tej mandze trzeba mieć podstawowe wiadomości ze świata yaoi i orientować się jakimi prawami się on rządzi. A jeśli ktoś takowe posiada, to polecam i miłej zabawy życzę. Naprawdę warto!!!

poniedziałek, 16 stycznia 2012

Achilles i żółw


Tragikomedia. I właściwie w tym jednym wyrazie zamyka się wszystko. Bo jak nie zapłakać nad biednym Machisu Kuramochi, którego od dzieciństwa prześladowało dziwne fatum. Wszyscy wokół niego tracili życie i to właściwie zawsze umierali śmiercią samobójczą. Bez rodziny bez przyjaciół jednak trwał, bo tym co trzymało go przy życiu była miłość do malarstwa. Jak tu nie zaśmiać się nad wysiłkami głównego bohatera by sprostać wymogom sztuki. Jego pełnym poświęcenia choć nieudolnym próbom stania się wielkim artystą. Każdą sytuację każdą rzecz próbował zamienić na potencjał artystyczny. Stało to się jego obsesją i było momentami zwyczajnie groteskowe. W chwili gdy zrobił performance ze śmierci swojej córki, jego żona, opuściła go. A była jedyną osobą która mu towarzyszyła w tym szaleństwie.




Z pewnością jest to film który porusza się na wielu płaszczyznach. Naprawdę momentami był ogromnie śmieszny.Miałam rzeczywisty atak histerycznego śmiechu w scenach tworzenia obrazu przez grupę zaangażowanych studentów. Wariacje akrobatyczne, pomysłowość i niekonwencjonalność sięgnęła po prostu zenitu. Tylko po chwili przychodzi refleksja jak daleko artysta może się posunąć aby zdobyć sławę? Aby realizować swoje artystyczne wizje? I co jeszcze może poświęcić? Dom, rodzinę, przyjaciół, własne życie? Główny bohater nieustannie gonił żółwia przez całe swoje życie.


Wszystko w tym filmie zostało ubrane w specyficzny japoński humor plus trochę odrealniony świat. Oglądało się przyjemnie, tym bardziej że w TV a więc z lektorem i wyjątkowo nie musiałam męczyć oczu czytając napisy :) Jak później doczytałam w internecie jest to trzecia część trylogii o życiu, znanego reżysera Takeshi Kitano

niedziela, 15 stycznia 2012

Legend of Hyang Dan



Krótka dwuodcinkowa drama historyczna. Kolejna próba zmierzenia się z legendarnymi postaciami. Bardzo przyjemnie się oglądało ale szczerze napiszę że nierówno. Poczatek filmu miałby być mocno komediowy, wyszło na moje oko tak średnio, gdy fabuła przeszła w tragedie, naprawdę zrobiło się ciekawie.




Mezaliansów takich było z pewnością wiele. Panicz Lee Mong Ryong zakochuje się w służącej Hyang Dan. Nie dziwię mu się w ogóle, bo piękna ta dziewczyna a poza tym mądra, skromna i jakże oddana. Problem jak zwykle polega na tym że to Chun Hyang u której służy Hyang Dan jest przeznaczona na żonę dla bogatego szlachcica. Ona i jej mamusia zrobią wszystko by to małżeństwo doszło do skutku. A żadna służąca nie będzie im mieszać szyków, tym bardziej że uboga Hyang Da zna doskonale swoje miejsce i nie walczy o tą miłość. Na szczęście książę w tej bajce , choć na początku nic na to nie wskazywało, ma więcej rozumu i bierze sprawy w swoje ręce.




Piękne stroje i scenografia, jak zwykle w historycznych koreańskich dramach. Świetne wplecione tematy muzyczne i chór, który komentuje bieżącą sytuacje. Ogromnie mi się podobał ten zabieg jak z tragedii greckich. I te pełne napięcia niedopowiedzenia koreańskie. To wreszcie spędzili ze sobą tę noc w tej chatce czy nie? Hmm zastanawia się widzka.


Przyjemnie się oglądało, a przede wszystkim patrzyło i słuchało :D Głównego bohatera stwierdziłam przystojność ale jak wyszedł w finałowej scenie z zarostem to...mniam, mniam,jakby dużo więcej przyjemności

Return of the pen- reklama

Są takie reklamy które traktuje jak małe dzieła sztuki. W krótkiej formie zamknięta doskonała treść, przekaz, obraz i muzyka. Taką właśnie reklamą jest dla mnie Return of the pen

czwartek, 12 stycznia 2012

Kraków 2012

Och, jakże szczęśliwy jest ten dzień, kurier przed chwilą przyniósł mi kalendarz Pana Krzana. Osobiście podarowany mojej koleżance przez autora a ja się załapałam na jeden egzemplarz.

To jest mój guru od fotografii miejskiej, architektury, magicznego postrzegania cudownego miejsca jakim jest Kraków. Zachęcam do poznania prac Pana Pawła Krzana http://www.krzan.pl

Sam kalendarz można obejrzeć TUTAJ

Przeniesione emocje

Ponieważ bardzo się przywiązałam i polubiłam ten blog, postanowiłam trochę scalić moje emocje. Przerzuciłam stare recenzje książek i w to miejsce. Tak dla samej siebie, żeby pamiętać że kiedyś dawno temu miałam większe możliwości wyrażania tego co czuje, składniej i ładniej mi to szło. Teraz walczę o każde zdanie ale...brnę. Ważniejsze jest dla mnie to że w ogóle piszę i się mobilizuje w tym temacie. Oby mi starczyło tylko zapału :D

środa, 11 stycznia 2012

No. 6


Z tym anime to było tak: fora tak średnio zachęcały, "Dziewczynki" troszkę narzekały a ja byłam atakowana fanartami. A ze już zbliżałam mi się faza na anime, postanowiłam że właśnie No. 6 będzie następną pozycją. Dziękuje Bogom ze mnie natchnęli w tym wyborze. Jeszcze raz utwierdzam się w tym że do opinii innych trzeba podchodzić z rezerwą i samemu "czytać" to co chcą przekazać autorzy. Mieć własne zdanie i nie ulegać tłumom ;)

Shion jest nadzwyczaj uzdolnionym dwunastolatkiem. Jego wysokie IQ kwalifikuje go do na kurs specjalny gdzie się kształci elita miasta. W swoje 12 urodziny dostaje dwa prezenty. Jeden od swojej przyjaciółki Safu, piękny sweter zrobiony przez jej babkę oraz huragan. Właśnie tego dnia nad No.6 rozpętał się huragan, który odrobinę zaburza idealne życie w mieście. Mieście wiecznej szczęśliwości, gdzie ludzie żyją bez kłopotów a wszystko toczy się w doskonałym porządku. Aby żyć w tym miejskim raju, trzeba jedynie przyrzec wierność i się podporządkować wyznaczonym zasadom. Ludzie się na to godzą ponieważ po wielkiej wojnie wszystko jest wokół zniszczone i tylko kilka miejsc na ziemi stało się taką oazą spokoju i dostatniego życia.
W te urodziny zdarzyło się coś jeszcze. Shion spotykał Nezumiego, który jest uciekinierem z więzienia. Pomaga mu. Ta decyzja zaważy na całym jego życiu. Bo huragan także przetacza się przez jego mały świat. Władze szybko odkrywają kto udzielił schronienia młodemu więźniowi. Shion zostaje zdegradowany i wraz z matką traci wszelkie przywileje elity miasta.

Nezumi znika ale nie zapomina o tym kto mu uratował życie . Przez cztery lata obserwuje z ukrycia Shiona i wyciąga pomocną dłoń, gdy władze miasta po raz kolejny stawiają zarzuty pod adresem chłopaka. Ratuje go przed więzieniem proponuje jednak wolność poza murami No.6. I oferuje coś jeszcze prawdę o świecie w którym żyje Shion. Nie łatwo sobie poradzić gdy złudzenia zaczynają opadać a rzeczywistość okazuje się brutalna. Trudno skonfrontować świat przemocy, zbrodni i walki o przetrwanie z utopią miasta No.6 . A najtrudniejsza jest świadomość jakim kosztem ta idylla jest utrzymywana. Shion jednak nie umie się odciąć od tego co było, chce pomóc miastu, tym bardziej że mieszkańcom zagraża tajemnicza zaraza.
Podobno przeciwności się przyciągają. I tak jest w tej historii. Shion pełen nadziei i ideałów, szukający zawsze takiego wyjścia by nikogo nie skrzywdzić. Nezumi który jest ciężko doświadczony przez dotychczasowe życie, pełen sarkazmu, nienawiści do No.6, realnie patrzący na świat w którym przyszło mu żyć. Jednak w zadziwiający sposób jeden od drugiego uczy się nowego spojrzenia na życie. To pozwala im wspólnie podjąć walkę ze złem które opanowało ich świat
Czy ta historia byłaby czym innym gdyby nie rozgrywała się w świecie wymyślonym? Oczywiście że nie, bo w rzeczywistości gdziekolwiek by bohaterów wrzucono to są prawdziwe dylematy pomiędzy egzystencją w wygodnym kłamstwie a życiem w niewygodnej prawdzie.

Fabuła jest ważna ale ważniejszy w niej jest człowiek. Okoliczności to tylko tło które są pretekstem by odkryć nam motywy. W tym anime może autorzy sobie do końca nie poradzili z przejrzystością całej historii, ale ja nie oglądałam tego anime dla wybuchających budynków, scen walk czy czarodziejskiej mocy królowej oraz problemów utopijnych światów. Interesowały mnie to co się działo na poziomie dokonywanych wybór, poniesionych poświęceń przez głównych bohaterów. I znalazłam w tym filmie emocje na najwyższych poziomie, odnalazłam prawdziwego człowieka, wcale nie doskonałego ale takiego który ma dokładnie takie same dylematy jak my wszyscy. Jeśli ktoś tego nie zauważa w tym anime a zajmuje się tylko kolorowymi obrazkami, to trudno jego sprawa. Zabawne jest to że dla jednych to anime jest kiepskie bo... główni bohaterowie raz się pocałowali, dla innych jest z kolei kiepskie bo za mało się całowali... Ludzie, ludzie trzeba czytać pomiędzy wierszami. Każde wymienione dzieło literatury światowej znalazło się tam nieprzypadkowo, każda pieśń, każdy symbol są po coś. A każda rozmowa coś odsłania i czegoś uczy. I po raz kolejny dostałam film o prawdach uniwersalnych a przede wszystkich o tym że każdy wyraża swoją miłość tak jak potrafi.
To anime przede wszystkim trzyma w napięciu. Wartka akcja nie pozwala widzowi odpocząć, jest momentami słodko, jest czasami strasznie innym razem przerażająco. Bardzo fajne postacie, realnie oddane kontrasty pomiędzy światami. Świetny ending, piękna kreska. A niedociągnięcia, nie zaprzeczę że są, nie zmienia to jednak faktu że i tak to anime trafiło do mojego top. I tylko zaostrzyło apetyt na poznanie pierwowzoru. Teraz zabieram się za czytanie powieści na podstawie której powstała manga i anime. I znowu trzeba dziękować niebiosom że znalazła się dobra dusza która zdecydowała się na tłumaczenie na język polski http://rokutousei-no-yoru-kuroneko.blogspot.com/


I najważniejsze...


Kocham Nezumiego, to zdecydowanie miłość. Oczywiście nie tylko za to że jest przystojny i ma cudowne oczy. Kocham go za to jak chroni Shiona, jak sobie radzi w życiu, jak uparcie dąży do celu. Za to także że doskonale zna i uwielbia literaturę i za to także ze jest artystą uzdolnionym aktorsko i wokalnie. A przede wszystkim za jego szorstkość która jest nieporadnym sposobem ukrycia prawdziwych uczuć.

Yuya Matsushita - Trust Me

Zaczęłam dopiero oglądać Durararę i na końcu tego anime jest taka perełka endingowa. Już po drugim odcinku nie mogłam się uwolnić od tego utworu a teraz go zabijam odtwarzając na okrągło



Uwielbiam ten zabieg graficzny który został zastosowany w tym endingu, te wzajemne zależności bohaterów po prostu perełka :D

czwartek, 5 stycznia 2012

Do Re Mi Fa Sol La Si Do



Byłam bardzo ciekawa tej dramy. Wiele osób pisało że jest naprawdę dobra. Podobała mi się i właściwie tyle mogę o niej napisać. Bez żadnych nadmiernych palpitacji serca, omdleń w temacie Sukkiego, czy z powodu samej fabuły.


Jung Won (Cha Ae Rin) po szkole pracuje w parku rozrywki. Tam przebrana za dinozaura ma bliskie spotkanie z żartownisiami i jednego z nich oblewa wodą. Tak właśnie potraktowała Eun Gyu (Jang Geun Suk), który jakiś czas później zamieszkał obok niej. Nowy sąsiad szybko przyłapuje dziewczynę na wieczornych ucieczkach z domu i w zamian dochowania tajemnicy, proponuje by nosiła za niego gitarę. Eun Gyu jest członkiem zespołu który dość szybko zdobywa popularność wśród miejscowej młodzieży. Dziewczyna niechętnie zgadza się na warunki sąsiada. Drepcze codziennie pod jego szkołę i nosi gitarę na próby. Tam doznaje niemiłego rozczarowania. Jednym z członków grupy Euna jest jej dawny przyjaciel Hee-won. Ten chłopak to dawna miłość Jung Won jednak ich rozstanie nastąpiło w dość dramatycznych okolicznościach. Przeszłość ją dogoniła w momencie gdy zaczyna coś czuć do swojego nowego sąsiada.


Jun-Won stanie przed trudnym wyborem którego chłopaka wybrać. Dylemat ten jest naznaczony tragicznym piętnem. Każda decyzja będzie zła ponieważ musi na szali położyć życie drugiego człowieka.

Muszę się przyczepić do czegoś.Przeszkadzała mi podczas oglądania pewna niespójność w prowadzaniu historii, przeskoki i rwane sceny, jakby twórcy pędzili do końca aby właśnie finał utkwił widzowi w pamięci. Mi za to utkwiły w pamięci niełatwe dylematy głównej bohaterki i jej desperacka próba posklejania wszystkiego aby nikogo nie urazić. Czy jej się udało? Myślę że warto się samemu przekonać.

Młody Sukkie, oooo to jest to :) Jeszcze bez anoreksji ale za to z dużo mniejszymi umiejętnościami aktorskimi, ale są obecne, pragnę uspokoić. Między rokiem 2008 a 2010 w jego grze naprawdę widzę duży postęp. Rozwija się chłopak. No i jest w swoim ulubionym imagu, butnego zdolnego muzyka.

Postscriptum do Heavenly Forest czyli kyofusho syndrom




Dzisiaj właśnie sobie uświadomiłam że problem który posiadał główny bohater w tym filmie ma swoje naukowe podstawy. To taijin kyōfushō lub TKS od ang. taijin kyofusho symptoms

Za wikipedią

Japońska choroba przypominająca zachodnią fobię społeczną, objawiająca się lękiem przed związkami z innymi ludźmi lub przed znalezieniem się w sytuacjach towarzyskich. Chory na TKS obawia się, że swoją niezdarnością, przykrym zapachem czy innym wyobrażonym defektem fizycznym urazi lub zrani innych. W leczeniu stosuje się milnacipran, którego skuteczność wykazano w leczeniu fobii społecznej.


Pasuje, wszystko pasuje. Takie małe moje odkrycie :)

Summer Storm


Może gdybym była w innych klimatach ten film by mnie zachwycił, złapał i pozostał na długo w pamięci. Zdecydowałam się o nim napisać z innego powodu. Obawiam się że zapomnę właściwie o czym był jeśli nie zmuszę się do tej notki. Zdecydowałam się go obejrzeć , bo tak mocno zachwalali na filmwebie w temacie innego lata czyli Eternal Summer. Byłabym niesprawiedliwa gdybym wystawiła mu opinię beznadziejnego, bo tak nie jest, z pewnością jest świetny, a jego problem w mojej głowie zapewne polega na tym że nie jest azjatycki i tyle. Jestem po prostu zakręcona na maksa i nie mogę się uwolnić od orientalnych klimatów ech...

Powiem szczerze że to wymarzone warunki do przedstawienia historii gejowskiej,środowisko wioślarzy. Roznegliżowani chłopcy, prężące się mięśnie i woda ;) No dobrze to tylko tło, bo historia naprawdę jest poważna. Tobi zaczyna się bać. Jego długoletnia przyjaźń z Achimem zaczyna się zmieniać. Achim poznaje dziewczynę i ten związek traktuje coraz poważniej. Tobi w stosunku do Achima nigdy nie starał się doprecyzować swoich uczuć. Wystarczały mu chwile spędzone na treningu. Teraz ich wzajemne relacje ulegają zmianie i najbardziej z tego powodu czuje się zagrożony Tobi. Nie ma jednak tyle siły w sobie by o swoich uczuciach powiedzieć przyjacielowi. Wyjazd na obóz wioślarski jednak zmienia wszystko. Bo na horyzoncie pojawiają się i inni gracze, drużyna wioślarska z innego miasta. I żeby dodać pikanterii całej sytuacji cała 7 nie kryje że właściwie gustuje w chłopcach.


Jest momentami śmiesznie, czasami tragicznie ale przede wszystkim realnie. Prawdziwe dylematy i problemy młodzieży u progu dorosłości. Cała fabuła poprowadzona poprawnie, nie będę się czepiać akurat tego. Tylko jakoś tak te emocje mnie nie przyparły do ściany. Były ale nie robiły aż takiego wrażenia. Zaznaczę jeszcze raz, że jestem nieobiektywna. No i wspomnę o naszej gwieździe która zagrała w tej produkcji. Niestety Alicja Bachleda - Córuś tylko ładnie wyglądała, bo moim zdaniem nie grała zbyt dobrze. Cały czas miałam jakiś posąg przed oczami, który kompletnie nie pasował do tego filmu. Naprawdę z jej postaci można było wyciągnąć o wiele więcej. Cóż nie udało się.

środa, 4 stycznia 2012

Kimi to Boku


Koniec roku niestety obfitował w wiele pożegnań. Skończył się też pierwszy sezon nowej anime Kimi to Boku. Napiszę szczerze: to dla mnie szczęśliwe odkrycie tamtego roku jeśli chodzi o produkcje animowane.

Nigdy bym siebie nie posądzała o to że będę śledzić z zapartym tchem "infantylne" historyjki. Ale jesień minęła mi między innymi na wyczekiwaniach kolejnych odcinków albo Kimi albo Sekaia. Kimi jednak jest niepodobne do żadnego anime z jakimi miałam przyjemność wcześniej. Przede wszystkim wyróżnia się kreską ogromnie charakterystyczną i miłą dla mojego oka. Fabuła może się wydać mało zachęcająca i nieskomplikowana, jednak tu kolejne zaskoczenie ze strony tej produkcji, wszystko zgrabnie i ciekawie zostało opowiedziane. Bądźmy szczerzy to zasługa mangi zapewne i niewątpliwie jest lepsza niż anime, nie czytałam ale się mocno domyślam;)


Czy może być coś bardziej zabawnego niż pięciu licealistów którzy mierzą się z problemami dnia codziennego. Nie są to jednak problemy natury egzystencjalnej a raczej przyziemnie kłopoty które dotyczą każdego młodego człowieka. Wchodząc jednak w dorosłe życie te błahe problemy czasami urastają do rangi ogromnych przeszkód z którymi trzeba się zmierzyć. Nic jednak nie jest straszne jeśli wokół ma się prawdziwych przyjaciół. Czterech chłopców przyjaźni się właściwie od przedszkola, znają się nawzajem doskonale co dodatkowo implikuje zabawne sytuacje bo są w stanie przewidzieć każdy swój ruch. Piąty Chizuru dołącza do paczki dużo później, ale to nie znaczy że się z nią nie zintegrował. Wprost przeciwnie wpada do niej z impetem a potem cały czas miesza energicznie w tym towarzystwie.


Każdy z bohaterów jest naprawdę w doskonały sposób scharakteryzowany nie tylko wizualnie(no może poza blizniakami)ale też pod względem osobowości. Kochany przemiły Shun, którego wszyscy biorą za dziewczynę. Kaname, który stara się być prawie dorosły, poważny, odpowiedzialny i poukładany jak się da w tym zwariowanym towarzystwie. Yuta i Yuki, bliźniacy który z rezerwą podchodzą do otaczającego ich chaosu. Moim ulubionym bohaterem jest zdecydowanie Yuki, którego teksty po prostu wymiatają. Naprawdę świetnie się bawiłam oglądając całą serię, przedni humor, logiczna fabuła a i jeszcze grzechem by było nie wspomnieć o wszechobecnych kotach.



Koty rządzą, koty w tym anime nie są tłem, ale bezpośrednią doskonałą ilustracją zachowania chłopaków, lustrem które odbija wszelkie emocje. A wszystko przedstawione w cudowny słodki sposób, tylko schrupać lub się do nich przytulić, jak kto lubi. Dodam jeszcze że opening i ending są jednymi z lepszych jakie ostatnio słyszałam. Ufff, naprawdę niczego złego o tym animie nie wypada mi napisać. Ogromnie mi się podobało, czekam na drugi sezon. Podobno na wiosne :) Aby do wiosny, tego się trzymajmy.

Kalendarz 2012

Oto kalendarz który wyprodukowałam dla Ani i siebie. Chłopcy będą nam towarzyszyć cały rok :)

wtorek, 3 stycznia 2012

G-Dragon "A boy"



Pewnie jest tysiąc utworów bardziej pasujących ... ale ten właśnie będzie mi się kojarzył ze śmiercią Kasi. Twoje tłumaczenia fanowskie Sekaiowych historii były na najwyższym poziomie. Będę pamiętać...

Turning Point

To nie tak że nie czytam teraz mang. Czytam ale bardzo rzadko, powinnam jednak te nieliczne umieszczać na blogu, ponieważ moja pamięć okrutnie mnie zawodzi.

Tak więc spieszę donieść że przeczytałam mangę polecaną przez Anię. To tak trochę specjalnie ja wiem, miało mnie to zainteresować tym bardziej, że główny bohater ma problemy ze snem. No może z tego powodu ale nie tylko rzeczywiście manga jest interesująca.


Niemoc twórcza i brak poczucia wartości to jest to co trapi Sakuragi Keigo, scenarzystę i dramaturga. W ramach przemyślenia swojej sytuacji rusza więc na urlop. Nie jest w najlepszym nastroju i nie szuka towarzystwa ale lituje się nad studentem któremu akurat rower odmówił posłuszeństwa, podwozi go. Imamura Tokishiemu podczas krótkiej rozmowy wzbudza sympatię pisarza na tyle by ten zaproponował mu zatrzymanie się u siebie w pokoju, gdy okazuje się że naprawa jeszcze potrwa. Alkohol którym się panowie raczą zamiast przynieść zapomnienie, potęguje żal i irytację Keigo. Zaczyna wyrzucać z siebie rozczarowania związane z pracą. Student rewanżuje się opowieściami na temat braku pomysłu na swoją drogę życiową. I tak panowie w dusznej atmosferze ciepłych źródeł gawędzą i robi się coraz gorącej.
Tutaj pojawia się wątek braku snu. Zestresowany pisarz nie sypia zbyt dobrze lub prawie wcale. Gdy student zaczyna się do niego kleić w desperacji postanawia wykorzystać Imamurę jako lek na bezsenność. Okazuje się że to działa.:)



Ta manga po raz kolejny porusza temat mocno obecny w społeczeństwie japońskim. Bo jakże inaczej zdobyć i zaimponować ukochanej osobie, jeśli nie poprzez sukcesy na polu zawodowym? Nie przyszło to Wam do głowy? U nas jednak większość ludzi ma stosunek bardziej egoistyczny do swoich karier, robią to głównie dla siebie.:) W Japonii widocznie jest inaczej. Ale za to jak ta motywacja mocno działa. Może wywindować takiego desperata na sam szczyt. I to zupełnie przypadkiem :D

Polecam, naprawdę fajna manga. Oczywiście jeśli ktoś takie lubi ;)