środa, 10 czerwca 2009

"Pachnidło" Patrick Süskind


„Zapach bywa niekiedy daleko bardziej przekonywujący niż słowo, błysk oczu, odczucia i wola”

Słowa którymi obdarował mnie Süskind, w swojej powieści, były na tyle przekonywujące, że zanurzyłam się w świecie aromatów. W świecie zapachów XVIII-wiecznego Paryża, tych pięknych i brzydkich, niesamowitych wonności oraz odoru ówczesnego miasta. Przewodnikiem po ówczesnych aromatach jest Jan Babtista Grenouille, człowiek który posiadał węch absolutny. Od dnia narodzin sierota, od wczesnego dzieciństwa ciężko pracujący by przeżyć, tak naprawdę żyjący w swym wewnętrznym świecie zapachów. Czepiał się życia tym jednym zmysłem, i on też zastępował mu wszystkie pozostałe doznania. Nieakceptowany, niekochany, niezrozumiany, wykorzystywany jako tania siła robocza, cierpliwie czekał aż los przyniesie odmianę i objawi potęgę jego geniuszu. Szansą okazało się spotkanie z mistrzem sztuki perfumeryjnej Guseppe Baldinim. Po spektakularnej prezentacji swych umiejętności, młody Grenoille zostaje czeladnikiem mistrza i rozpoczyna naukę fachu perfumeryjnego. Staje się głównym sprawcą ogromnego sukcesu podupadającej wcześniej firmy Baldiniego. Jego niesamowite umiejętności mistrz utrzymuje w tajemnicy, zresztą Jana Babtistę nie interesuje rozgłos i sława. Pracownia mistrza daje mu szansę nauki i eksperymentowania z nowymi formułami, poszukiwań w świecie zapachów dostępnych i rozpoznawalnych tylko dla niego. Tutaj także w nastoletnim umyśle geniusza rodzi się zamysł stworzenia pachnidła wyjątkowego które miałoby wpływ na całą ludzkość. Na ingrediencję tego pachnidła składa się między innymi dziewiczy zapach wyjątkowo pięknych dziewcząt.

Czy pachnidło powstanie? Czy rzeczywiście będzie tak niesamowite jak wyobrażał sobie Grenouille? Przeczytajcie sami.


Patrick Süskind przez całą powieść nie daje czytelnikowi zapomnieć że mamy do czynienia z „potworem”, jakimś wynaturzeniem ewolucyjnym któremu bliżej do zwierząt niż do współodczuwających istot. Porównuje bardzo często Grenouilla do kleszcza, który jest cierpliwy ale ma jeden cel, zaspokojenie swoich potrzeb i pragnień. Może brak odpowiedniego wychowania, trudne dzieciństwo a może nadmiernie rozwinięty jeden ze zmysłów tworzy człowieka bez zasad ogólnie akceptowalnych, nie umiejącego się odnaleźć w społeczeństwie.

Jeśli ktoś oczekuje że „Pachnidło” to klasyczny kryminał, zawiedzie się. Będą także rozczarowani czytelnicy których pociąga wartka akcja, szczegółowe opisy makabrycznych zbrodni, to nie jest także klasyczny horror.


To powieść o alchemii mordercy, wędrówce w głąb siebie, potrzebie akceptacji niezależnej od systemu wartości, samotności i niezrozumieniu geniusza w jego poszukiwaniach, nienawiści do ludzi. To także opowieść o tym że zostaliśmy zdegradowani na wielu poziomach do odpowiedzi na pewne bodźce zapachowe bez świadomości że to właśnie one kierują naszymi reakcjami. O tym także jest ta książka.


Polecam wszystkim, którzy zechcą sięgnąć po tą bestsellerową powieść, obejrzenie filmu. Ja w pierwszej kolejności przeczytałam książkę i tego samego dnia obejrzałam ekranizację. Słyszałam i czytałam o tym, że część osób nie znających książki jest znudzonych oglądaniem „Pachnidła”. Tak więc polecam zachowanie kolejności.

Pomimo że dobrze pamiętałam treść książki, film mnie nie nudził, dostarczył za to wielu tym razem wizualnych przeżyć. Ta adaptacja o ogromnym budżecie z przepiękną starannością oddała realia epoki. Nie zawiodłam się także na grze aktorskiej. Brakowało mi jedynie wątku markiza de la Taillade-Espinasse, komicznej postaci która pojawiła się w życiu Jana Babtista. Rozumiem jednak że ekranizacja rządzi się swoimi prawami i ten wątek zaburzył by mroczną atmosferę filmu.


Szczególne wrażenie wywarła na mnie strona muzyczna filmu, jest niesamowitym uzupełnieniem obrazu malującego ulotne zapachy. Sztuka tworzenia aromatów odwołuje się do muzycznych kompozycji, jedne i drugie przenikają się i doskonale się uzupełniają.

Autor: Patrick Süskind
Wydawnictwo: Świat Książki
Liczba stron:256
Rok wydania:2005