czwartek, 13 maja 2010

Elżbieta Cherezińska JA JESTEM HALDERD



Słucham nowej pieśni północy. Melodia prawie ta sama ale słowa zmienione, tym razem ogień je roznieca, wzburzone fale gnają przed siebie. Znowu jestem w średniowiecznej Norwegii, patrzę jednak innymi oczami, przeżywam życie wraz Halderd, to co jej pisane

A los niesie, słabych i nieudolnych rodziców, gorycz nieszczęścia i wygnania z powodu haniebnego czynu brata, bardzo wczesne małżeństwo by uwolnić się od biedy i goryczy. To jednak pozorna wolność, choć Halderd staje się żoną jarla Helgiego, jednego z 8 najmożniejszych Panów Północy, musi jednak się ugiąć . Przeznaczenie wrzuciło ją w ramiona męża prostaka, dla którego wojna oręż i alkohol są kolejnymi Bogami, a młoda żona jest pięknym dodatkiem do pozycji. Z kolei jej pozycja ciągle jest zagrożona więc musi dobrze wypełniać swe obowiązki by nie stracić łaski swego męża. Jest silna robi wszystko co nakazuje chwila: jest Panią Ynge, jest głową rodu gdy trzeba, jest kochanką na każde zawołanie, jest w końcu matką dorodnych synów. Ale czytelnik ma ten przywilej że wie, że pod tą potulną maską, jest uwięziona moc, mądrość i siła, które czekają tylko na przebudzenie. Ono nadchodzi za wcześnie, choć dobrze skrywane, w Haldard wybucha miłość do mężczyzny jej życia. To uczucie napędza już wszystko, z nim przychodzi wolność, ale dziwna i o gorzkim posmaku. Następuje przedziwny sojusz z nowym Bogiem, by mogła się liczyć w walce o dobro swych synów, całego klanu i swego ukochanego. Chrystus kroczy obok niej ale nie razem z nią, nie podają sobie ręki. Oto Halderd, która patrzy daleko poza czas w którym przyszło jej żyć.

Gdyby się tak zdarzyło że nie czytaliście Sagi Sigrun a sięgnięcie w pierwszej kolejności po "Ja jestem Halderd", nic straconego. Seria Północna Droga jest tak pomyślana że bez obaw można rozpocząć przygodę z prozą Elżbiety Cherezińskiej od tego właśnie miejsca. Ale ileż radości sprawia przenikania się światów dwóch kobiet, odkrywanie tego co zakryte dla Sigrun i wiedza o tym czego nidgy nie dowie się Halderd. Dlatego nie odmawiajcie sobie tej przyjemności i przeczytajcie pierwszą części cyklu bo te światy nie sposób oddzielić, choć bohaterki tak różne.

Jeśli Sigrud można porównać do spokojnie płynącego strumienia to Halderd jest rwącą rzeką. Jeśli czegokolwiek brakowało mi w Sigrud, Halderd wynagrodziła mi to. To kobieta obok której nie można przejść obojętnie; jest silna, jest mądra, przewidująca, pełna pasji. Jest wilczycą która z pozoru zimno i z rezerwą spogląda na świat, czasami uśmiecha się, pokazuje zęby, walczy o to co jej . Halderd nie chce siedzieć zamknięta w swej posiadłości, pragnie wpływać na losy otaczającej ją rzeczywistości, pogodzona jednak z każdym wyrokiem przeznaczenia jakie na nią spada. Zahartowana przez życie. Przetrwa, będzie cierpliwa, bo wie, tak jej przepowiedziano, jeden z jej synów będzie wielkim wodzem. Staje się ucieleśnienie wikinga zamkniętego w ciele kobiety, godna córka swej ziemi.

Trudno się uwolnić od porównań pomiędzy Sigrun i Halderd, przyszło im żyć w tych samych czasach, zmagać się z przeciwnościami w podobnych warunkach. Jednej i drugiej życie niosło co innego, obydwie szły z podniesioną głową, odnalazły się w tym świecie mężczyzn. Ale to moc Halderd jest siłą sprawczą zmian które poruszają światem.


Jestem ogromnie dumna, tak to właściwie słowo, że te powieści wyszły spod pióra polskiej autorki. Wielkie podziękowania dla p. Cherezińskiej za trud włożony w przygotowania, za świat który mi podarowała i emocje które lektura ta wywołała. Druga część serii jest dla mnie jeszcze prawdziwsza. Nic nie traci na wyrazistości szczegółów, niezmiennie narracja jest doskonała. Czekam z niecierpliwością na następną pieśń, już wiem że będzie o Einarze.

Autor: Elżbieta Cherezińska
Wydawnictwo: ZYSK I S-KA
Liczba stron:483
Rok wydania:2010