sobota, 24 sierpnia 2013

Ayumi Kasai



Tak wiem, niektórzy zaczną się dziwić, jak się mogłam uchować do dzisiaj i nie zarejestrować istnienia tej artystki. Właściwie sama się temu dziwię, ale widocznie takie są koleje losu, że dane mi było ją odkryć zupełnie niedawno. No i co? No i oszalałam jak wiele innych osób. Przyglądam się tym rysunkom i wpadam w totalny zachwyt ponieważ są one dla mnie kwintesencją sztuki rysowania mangi, ducha Japonii i sięgania do korzeni tradycyjnego drzeworytów i  szkiców  z kraju kwitnącej wiśni.



Ayumi Kasai tworzy często prace abstrakcyjne, gdzie obraz przepełnia głęboka symbolika i niezwykły surrealizm. Jej prace wydają mi się surowe, czasami z bałaganem, który trudno ogarnąć. Nie przeszkadza to jednak by niosły w sobie niezwykłe doznania wizualne i duchowe. I to co na wielu jej rysunkach robi na mnie ogromne wrażenie, to ta perspektywa z której oglądający podziwia daną scenę. Zakochałam się w jej pracach.



Jeśli ktoś miałby namiary na jej mangi po angielsku, to byłabym bardzo wdzięczna o info na ten temat. Oczywiście bardzo, ale to bardzo chce je przeczytać, chyba w sumie tak bardzo, że właściwie po japońsku też mogę pooglądać :)



sobota, 10 sierpnia 2013

Bad Romance (Hua Wei Mei)



Ten film to zaskoczenie, niezwykła miła niespodzianka, odkrycie, które z pewnością na długo zapamiętam. Nie miałam żadnych oczekiwań i może dlatego tak bardzo jestem zadowolona, że obejrzałam ten film. Oczywiście znalezisko po kluczu queerowym, a raczej po linkach z youtuba. Myliłby się ktoś, kto chciałby spłycić ten obraz do historii spod znaku LGBT, bo pomimo kluczowych wątków w tych obszarach, opowiada on o rzeczach uniwersalnych, a nie tych bezpośrednio związanych z orientacją.

Mamy więc dramat w trzech aktach. Wszystkie trzy jednak rozgrywają się jednocześnie, istnieją nici, pewne subtelne powiązania, które pozwalają prawie niezauważalnie splatać się tym trzem wątkom.

Xiao jest kobietą, która żyje w oczekiwaniu na tą jedną prawdziwą miłość. Poprzedni związek ją zawiódł, a całe swoje uczucie przerzuciła na syna, który pomimo tego, że istnieje tak naprawdę nie zajmuje jej całego świata. Niezwykle elegancka, delikatna i pełna kobiecego uroku jest z pewnością obiektem pożądania wielu mężczyzn. Chce jednak być ostrożna, nie popełnić żadnego błędu spotykając się z nimi. Dlatego z pewną rezerwą podchodzi do propozycji obiadu z kuzynem swojej znajomej, on jednak okazuje się mistrzem uwodzenia Xiao. Jego subtelne zaloty w niezwykle eleganckim stylu, oczarowują młodą kobietę.Romans wydaje się być tym co jest w stanie wypełnić puste życie Xiao.
Bei Si spotyka po dwóch latach, kogoś kto potrafił w jeden wieczór zawrócić mu całkowicie w głowie. Liu Cong w przeszłości, znika bez słowa, tym razem jednak to on podejmuje inicjatywę by odnowić, dawną przelotną znajomość. Bei Si jest targany sprzecznymi emocjami, z jednej strony jest szczęśliwy, że pojawił się ten na którym mu naprawdę zależy, z drugiej widzi, że za Liu Cong ciągną się sprawy niezamkniętego związku. Kiedy jednak ten staje z walizką w jego drzwiach, właściwie o nic nie pyta przyjmuje go pod swój dach. Jego nowy współlokator utrzymuje jednak nieustającą rezerwę, znika wieczorami i bardzo pilnuje swojej prywatności. Dla zakochanego w nim Bei Si kilka przypadkowych wskazówek jest tak naprawdę dowodem na to, że nie może liczyć na poważny związek, raczej jego mieszkanie stało się jedynie hotelem.

Francois, Loulou i Yasmine spotykają się na konwersacjach z języka francuskiego. Postanawiają poznać się także bliżej, poza zajęciami. Dwie kobiety, Loulou i Yasmine bardzo szybko ulegają wzajemnej fascynacji. Gdzieś z boku jednak ciągle jest Francois, który wyraźnie jest zainteresowany Yasmine. Wzajemne relacje dziewczyn zaczynają go denerwować i pewnego wieczoru uwodzi Loulou jednocześnie dając jej jasno do zrozumienia, żeby zostawiła w spokoju Yasmine.
Pisząc o tych trzech wątkach, myślę sobie banały, a raczej nic nowego, ale w przypadku tego filmu jest coś co go wyróżnia. To sposób w jaki prowadzone są te historie, sposób w jaki mówi się, słucha i patrzy na miłość. Minimum dialogów, maksimum doznań wizualnych i dźwiękowych. Estetyka obrazu naprawdę najlepszej próby, muzyka doskonała, po prostu idealnie pasująca do atmosfery tego filmu. A klimat niezwykły,człowiek ma wrażenie,że historia nie toczy się w zatłoczonym Pekinie a gdzieś na prowincji francuskiego miasteczka. Bo Francja i jej estetyka wzbogacona o kulturę chińską odgrywa zdecydowanie bardzo ważną rolę w tej historii. Cieszę się jednak, że nie jest to film zachodni bo zapewne by zaprzepaszczono to co najważniejsze -emocje, tutaj ich nie zabrakło, za przepiękną fasadą z obrazu, kryje się tak wiele uczuć; miłość, zazdrość, fascynacja, pożądanie, tęsknota, samotność. To wszystko dotyka siódemkę głównych bohaterów, są uwikłani w swoje oczekiwania, których spełnienie właściwie jest niemożliwe. Życie daje raczej gorzką lekcję miłości niż zakończenie z happy endem. Film jednak nie stawia jednoznacznych odpowiedzi, reżyser i scenarzysta i odtwórca roli Francois w jednej osobie, Francois Cheng, pozostawia widza raczej z wieloma pytaniami, dotyczącymi za równo samej fabuły jak i istoty uczuć, które targają głównymi bohaterami.


Może całość nie zrobiłaby na mnie aż takiego wrażenia gdyby nie jeden z aktorów, który przykuł całkowicie moją uwagę. Will Bay grający nieszczęśliwie zakochanego Bei Si to niezaprzeczalnie gwiazda tego filmu. Tym większe było moje zdziwienie, kiedy przeczytałam, że był to jego debiut. Podziwiam więc mistrzostwo w sferze gry aktorskiej. Nie mogłam wzroku od niego oderwać, nie tylko jego przystojność miała znaczenie, ale było coś w tym jak prowadził tą postać, co mnie wzruszało, co pozwoliło na to by całkowicie uwierzyć w cierpienie i zagubienie jego bohatera.

Dla mnie osobiście mistrzowskie dzieło, z widoczną, lecz mi nie przeszkadzającą manierą naśladowania wybitnych ludzi kina zachodniego. Symboliką, która momentami jest odrobinę przesadzona i zbyt natarczywa, ale bynajmniej nie męcząca. I jeśli ktoś chce ten film upchnąć pod sztandarem jedynie LGBT, to będzie to niezwykle wąskie spojrzenie na ten obraz. To była próba uchwycenia tego co ulotne, oniryczne, co dotyka każdego człowieka, ale tutaj mamy wszystko w bardzo poetycki sposób podane. I taka stylistyka bardzo do mnie trafia. No ale ja czasami jestem dziwna, dlatego daje tak dużo punktów.

Moja ocena 9,5/10

czwartek, 8 sierpnia 2013

Piękny Bokser



Słyszałam już wcześniej o tym filmie, jego tytuł przewijał się na różnych branżowych listach, ale nie było okazji aby go obejrzeć. Zahaczając temat ladyboys ponownie się przypomniał i stwierdziłam dlaczego by nie zerknąć na dzieło Ekachai Uekrongthama

Historia wciąga od pierwszych mrocznych kadrów, kiedy to wędrujemy wraz z pewnym dziennikarzem po klubach i ulicach Bankoku w poszukiwaniu Nong Tooma, sławnego tajboksera. Poszukiwania kończą się sukcesem i po sporym zamieszaniu na ulicy udaj się spotkać Tooma, który obecnie wygląda jak kobieta. Dziennikarz nie ma większych problemów z namówieniem gwiazdy bokserskiej by opowiedziała swoją historię. Poznajemy więc losy małego chłopca, który już jako parolatek jest niezwykle zafascynowany wszystkim co pozwoli mu choć przez chwilę czuć się jak dziewczynka. Ukradkiem lub czasami bardziej jawnie próbuje to podkreślić makijażem i strojem. Jego rodzina zauważa co się dzieje z małym Toomem, ojciec jest zaniepokojony, że stanie się transwestytą, matka przyjmuje to z większym spokojem. Losy przyszłego mistrza są naznaczone wieloma rozterkami w związku z rozdarciem pomiędzy tym jak się czuje a jakie posiada ciało. Ani religia, ani przyjaciele czy rodzina nie rozwiązują mentalnych dylematów młodego człowieka. Jest jednak ktoś, kto daje mu wskazówkę, coś co pozwala mu mieć nadzieję, że kiedyś odnajdzie spokój. To wędrowny mnich, któremu towarzyszy mały Toom, na pytanie chłopca o to " czy jeśli będzie spełniał dobre uczynki w tym życiu, spełni się to czego pragnie w przyszłym wcieleniu?" odpowiada " że ta nagroda może go spotkać już teraz". To jedna z piękniejszych scen, niosąca ziarno wyzwolenia, poczucia, że wszystko jest możliwe.
To co jednak jest priorytetem dla małego a później młodego Tooma to pomoc rodzinie, która żyje w strasznej biedzie. Wyrastając na postawną ale niezwykle delikatną osobę, jest ostatnim człowiekiem, którego można by posądzać o to, że lubi się bić. Bardziej z przypadku niż świadomie zostaje wciągnięty na ring podczas festynu i wygrywa walkę. Duża nagroda pieniężna, robi na naszym bohaterze ogromne wrażenie, dzięki niej jego bliscy mają przez wiele dni co jeść. Po wielu wahaniach, rozpoczyna treningi tajbokserskie. On ,który nie jest w stanie nikogo uderzyć, który nie umie się bronić, musi przełamywać swoją nieśmiałość, swoją delikatność by móc pokonać przeciwnika.Szkoleniowcy dostrzegają jego talent a on sam odnajduje piękno w tym sporcie, dzięki czemu łatwiej mu się w nim doskonalić. Jego tajemnica pragnienia bycia kobietą jednak wychodzi na jaw, trener dowiaduj się, że Toom uwielbia nakładać sobie makijaż, postanawia wykorzystać to jako atut marketingowy, by zwiększyć zainteresowanie walkami swojego podopiecznego. I tak swoją pozorną słabość Toom zaczyna przemieniać w siłę, czym więcej z niego szydzą, tym mocniej uderza.

Parinya Kiatbusaba

Ten scenariusz napisało życie a nie uzdolniony scenarzysta. To prawdziwa historia Parinya Kiatbusaba znanej jako Nung Toom. Gwiazdy boksu tajskiego, która dość szybko dostrzega, że to wszystko co się wokół niej dzieje to cyrk, tworzony ku uciesze publiczności, a ona sama coraz mniej odnajduje się w tym co ją otacza. Najbardziej chyba boli to, że jest oskarżana o to, że udaje transseksualistę tylko po to by przyciągnąć tłumy na swoje walki. Zaczyna także uświadamiać sobie, że już dłużej nie jest w stanie tak funkcjonować, ani żyć w zawieszeniu pomiędzy płciami.

Film naprawdę niezwykle pięknie opowiada o zagmatwanym życiu osoby uwięzionej nie w tym ciele, które powinno być jej przeznaczone. O walce nie tylko społecznej o prawo bycia sobą, ale przede wszystkim tej wewnętrznej burzy, która niesie ogromne cierpienia związane z rozbieżnością pomiędzy tym jak się jest postrzeganym a co się czuje. Ten obraz opowiada także o tym, że już jako kobieta, pomimo spełnienia swojego największego pragnienia, Parinya tęskni za Toomem. Niesie też przesłanie, by być po prostu sobą, że czasami to co się wydaje, że inni nie zaakceptują stanie się czymś co pozwoli spełnić marzenia, dokona się to co było przeznaczone, ale na skutek pomyłki tylko odroczone w czasie.

Trudne kwestie, ale niezwykle piękny sposób opowiedziane. Jeśli kogoś interesuje ta tematyka lub chce ją poznać bliżej- polecam
Moja ocena 7/10

Miyavi "Secret"



Tak oglądam sobie nowego Miyaviego podesłanego przez Medzi i nie mogę jakoś się przystosować. Po tych wszystkich grzecznych teledyskach koreańskich, nagle taki atak, że intensywnie mrugam oczami. Nie żebym się zgorszyła, nie żebym była przeciwna, tylko tak chyba nie przyzwyczajona do tak seksownych MV, że aż się zdziwiłam. On oczywiście boski, oczywiście :P Piosenka, może mniej boska, ale czy o to dokładnie chodzi? Chyba jednak nie. Miłej zabawy :D Tak dla odmiany dla fandomu koreańskiego, jak to się robi w Japonii.

środa, 7 sierpnia 2013

Vocaloidowy przebój "Magnet" w różnych odsłonach.



Ta piosenka zdecydowanie zasłużyła na wpis;wkręciła mi się dość mocno, ma różne intrygujące wykonania, a poza tym, ten yaoistyczny tekst obok którego nie mogę przejść obojętnie. Nie wiem czy będzie chciało Wam się brnąć przez wszystkie wersje, ja bardziej zapisuje je na blogu ku mojej pamięci, która jest wielce zawodna. Jeśli przy okazji spodoba Wam się, to będzie świetne. Co prawda całe zamieszanie z Magnet jest dość stare, ale ja opóźniona w temacie jestem mocno.
Przy okazji wyznaję, że jestem fanką Gakupo, może uda mi się wygenerować post tylko o nim. Dzisiaj jednak to utwór Magnet musi być na pierwszym planie.
Pierwsza odsłona to oryginalna vocaloidowa wersja. Dla tych co nie wiedzą, są to wygenerowane sztuczne głosy na bazie naturalnych wokali istniejących naprawdę artystów. Piosenki Vocaloidowe są tworzone przez amatorów, zajmują się oni za równo aranżacją jak i tworzeniem klipów do nich. W tym przypadku autorem jest Ryuusei-P czyli minato Niestety nie umiem znaleźć oryginalnego MV do tej piosenki, a szkoda. Magnet śpiewają Kamui Gakupo & Kaito. Ich graficzne wyobrażenia: Gakupo ma długie fioletowe włosy , Kaito krótkie niebiesko- granatowe

Poniżej wersja zaśpiewana przez tych panów.


Vocaloidowe piosenki jeśli są bardzo popularne, dostępują zaszczytu zaśpiewania przez ludzi. Tak się stało i z Magnet, który został wykonany przez Piko i Sekihan, chłopcy w tamtym okresie zajmowali się naśladowaniem Vocaloidowych głosów i wychodziło im to naprawdę nieźle. Świetne jest to w ich wykonaniu, że utwór jest podzielony na męską i żeńską wersję. Pozwoliło to na zaprezentowanie skali głosu, którym ci wykonawcy dysponują.



W wersji na żywo chłopakom może wokalnie tak dobrze nie poszło. Byli bardzo spięci i to słychać szczególnie jak śpiewa Piko, ale jakby ich wokal troszkę zszedł na drugi plan bo zaprezentowali prawdziwy fanservice ♥ Wizualnie za to bardzo to wykonanie :)



Wersji Magnet w różnych konfiguracjach jest bardzo wiele, chyba wszystkie vocaloidy miały zaszczyt zaśpiewać kiedyś w swojej karierze ten przebój. Ja wkładam jeszcze wersje live żeńską. Można sobie przy okazji zobaczyć jak wyglądają koncerty na żywo Vocaloidów, które wydają płyty i jak widać mają rzesze swoich zagorzałych fanów. Tu tę piosenkę wykonują mega gwiazdy Hatsune Miku & Megurine Luka dla których pierwotnie był stworzony ten utwór.



Jeśli jakoś umknęło tłumaczenie tej piosenki, bo pojawia się w kilku miejscach wklejonych przeze mnie MV to można jeszcze zerknąć na polską wersję TUTAJ

wtorek, 6 sierpnia 2013

Ladyboys z Tajlandii

Muszę przez chwilę poqueerować, bo wyjdzie na to jeszcze, że to bardzo grzeczny blog. Miała być krótka notka, ledwie taki spamik a propos reklamy, którą zobaczyłam, trochę się moja wypowiedź niekontrolowanie rozrosła.


Miss Tiffany Universe 2007

Tajlandia jest wyjątkowa pod tym względem, trzecia płeć jest widoczna wszędzie.Urodą i seksapilem ladyboys czarują nadzwyczajnie,co głównie dziwi i jest istotą pomyłek przybywających do Tailandii turystów, w zdecydowanej większości tych zachodnich. To wszystko sprowadziło się do pewnego stereotypu, uważaj jak jedziesz do tego kraju, bo możesz pomylić kobietę z "facetem" To nie do końca facet w rozumowaniu naszych obiegowych opinii, to raczej kobieta uwięziona w ciele mężczyźni. Uroda Tajów jest na tyle elastyczna, że nawet bez zbytnej ingerencji chirurgicznej i hormonalnej, mogą realizować się w społeczeństwie jako kobiety. Tym bardziej, że prawo im nie zabrania ani nie stawia przeszkód by np. dokonywać ingerencji chirurgicznej w celu korekty płci. Problem jest tylko jeden, nie można zmienić płci w dokumentach, dla niektórych nie ma to znaczenia dla innych, to prawdziwa tragedia. Brak tej możliwości związany z oficjalnymi dokumentami skutkuje tak naprawdę uwięzieniem w kraju do końca życia, o czym piszą dziewczyny na pewnym blogu podróżniczym Słyszałam też opowieści o tym, że już bardzo młodzi ludzie, około 12-13 roku życia informują rodzinę, że to nie jest to ciało w którym chcieliby spędzić resztę życia i rodzice sami fundują im takie operacje.
Ja się zastanawiam przede wszystkim nad tym, jakie warunki, jakie czynniki istnieją ku temu w Tajlandii, że aż tak wiele osób staje się ladyboys? Czy gdyby przepisy były inne, inne uwarunkowania polityczne, czy też większa akceptacja społeczna , pozostałe kraje azjatyckie także wykazywałyby taką tendencję? Jest to bardzo intrygujące dla mnie pytanie. Wiem o kilku miejscach, na azjatyckiej mapie, w których trzecia płeć istnieje w zbiorowej świadomości a nawet jest możliwość zapisania jej w oficjalnych dokumentach.Chyba jednak nigdzie to zjawisko nie występują aż na taką skalę. Myślę,że sami Tajowie bardzo liberalni w tych sprawach starają się czasami wykorzystać ten stereotyp prawdziwej pięknej Tajki:)

Ta reklama odnaleziona na Demotywatorach jest po prostu trafiająca w sedno, lepszej po prostu nie można było zrobić. Produkt, który ma za nic podziały płci. I o to chodzi :D



Wydaje się, że niektórzy jednak nadal cierpią z tego powodu, za to przynajmniej w bardzo zabawny sposób. Mistrzem jest moim zdaniem Namewee w swoim MV do piosenki "Thai Love Song", epickie scenki po prostu:)Miłej zabawy!



To proponuje zgadywankę, która osoba z tych par jest facetem a która dziewczyną? Rozwiązanie poniżej.


Macie dość? Jesteście zniesmaczeni lub zdziwieni? Lub wprost przeciwnie zachwyceni? Proponuje posłuchać i popatrzeć na ten filmik. Kocham reakcję publiczności ♥



Nuntrita mówi pod koniec filmu o braku akceptacji o tym, że ojciec tak naprawdę nigdy się nie pogodził z tym co ona sobą reprezentuje.Więc nawet w Tajlandii bycie trzecią płcią nie jest bajką.
Dla mnie osobiście jest to niesamowicie piękne ,jestem zachwycona ladyboys. Są czarujące, pełne seksapilu, urocze i tak bardzo kobiecie, że wiele z nas nie posiada nawet cząstki tej żeńskiej energii, którą one prezentują.

niedziela, 4 sierpnia 2013

Opowieść Panny Młodej



Jak nie planowany zakup,może stać się przebojem mang, które ostatnio przeczytałam? Otóż w bardzo prosty sposób. Dwóch przedstawicieli sklepu z mangami, rzuca słówko o tym, że teraz jest nowy produkt wydawnictwa JG, świetnie wydany i historia też niezwykle ciekawa, a na dodatek jeszcze dodają, że fabuła właściwie opiera się na tym, że dwudziestolatka poślubia trzynastolatka. Natychmiast pojawiają się zdrożne myśli i decyzja o zakupie "Opowieść Panny Młodej"

Manga autorstwa Kaoru Mori bynajmniej nie ma nic wspólnego z nieprzyzwoitymi wyobrażeniami na temat, a pomimo tego, a może właśnie dlatego, jest najlepszą rzeczą, którą ostatnio czytając oglądałam. To prawdziwa uczta dla oka, te rysunki z miliardami szczegółów zapierają dech w piersi i nawet najbardziej niewyrobione mangowe oko nie może przejść obojętnie wobec kunsztu kreski, która towarzyszy tej opowieści.



Azja Środkowa XIX w. Dwa plemiona, żyjące gdzieś w stepie. Amira dwudziestolatka, należąca do jednego z nich, zostaje wydana za mąż za 8 lat młodszego Karluka. Jej pobyt w domu męża i aklimatyzacja w nowej rodzinie,innym plemieniu, układają się pomyślnie. Amira daje się poznać jako zaradna, dobra i pełna pomysłów dziewczyna, która jest całym sercem za swoim mężem. Wzbudza bezsprzecznie we wszystkich sympatię, aż chce się wykrzyknąć jest wspaniała, jest w stanie poradzić sobie ze wszystkim. Generuje moc pozytywnym uczuć u wszystkich, łącznie z piszącą tu czytelniczką, tak więc biedny Karluk, także nie może się oprzeć przepięknej Amirze. Rodzi się coś na kształt więzi, bo raczej o miłości tutaj na razie nie można pisać. Pomimo tego, że przez większość tomów czytamy o zwykłym życiu w regionie dzisiejszego Kazachstanu , autorka nie daje nam się znudzić tym co chce nam przekazać na temat tego jak się żyło na tym obszarze ponad wiek temu. Sielanka jednak zostaje zaburzona, rodzina Amiry, wpada na inny pomysł odnośnie jej osoby, postanawia ją odzyskać i ponownie wydać za mąż. Jak się potoczy dalej ta historia? Czuć, że nikt nie odda Amiry bez walki. To prawdziwy skarb.

Jestem zakochana w tej mandze w jej bohaterach, w tych rysunkach i sposobie w jakim jest prowadzona ta opowieść. Do tego wydawnictwo zwiększyło dozę przyjemności i zafundowało czytelnikom prawdziwą perełkę w twardej oprawie i niezwykle elegancko pod względem edytorskim dopracowaną rzecz. Tak więc nie pozostaje nic innego jak tylko kupować i się rozkoszować. I czekać z niecierpliwością na następną część.

K-pop Festival 2013

Gdybym nie była w tamtym roku, pewnie bym nie dokonywała nadmiernych analiz. Byłam jednak i cały czas nieustannie nasuwają mi się porównania, więc musicie mi wybaczyć, że trochę pojęczę w temacie, ale ogólnie jestem szczęśliwa, że impreza doszła do skutku.

Najbardziej zaskakujące było to, że organizatorzy byli zaskoczeni. A czym? Otóż byli zaskoczeni tak dużą frekwencją fanów k-popu. O tyle mi się wydaje to dziwne, że przedstawiciele monitorowali przecież to co się dzieje w sieci i narastającą falę fanów, którzy deklarowali przyjazd. Wiem, wiem od deklaracji do spełnienie gróźb daleka droga, ale... tak jakoś wyszło, że dopisaliśmy :)) Było coś około 350 osób. Kino w którym odbywał się festiwal nie przewiduje takich tłumów, więc nastąpiło lekkie zamieszanie, ale ostatecznie po czasowych wstrzymaniach wpuszczania kolejnych partii ludzi, wszyscy weszli, gorzej było z widocznością. Ci którzy nie wpadli na pomysł pojawienia dużo wcześniej niestety niewiele skorzystali z głównego punktu programu z powodu braku widoczności.

A tym, wokół czego, kręciło się wszystko tego dnia był oczywiście konkurs cover dance. Ostatecznie po eliminacjach miało być 15 uczestników, czy rzeczywiście tak było, nie mam pojęcia, nie liczyłam. Moje wrażenia z samego konkursu, poziom bardzo wyrównany, widać pracę włożoną w prezentację i przygotowanie taneczne. Jednak szczerze napiszę, że oprócz występu Danieli, nic mnie szczególnie nie porwało, poza podkładami muzycznym. Dziewczyny, które wygrały były bardzo profesjonalne w tym co robiły i cieszyłam się najzwyczajniej, że to Polki pojadą do Korei, ale nie oszalałam. W tym roku była międzynarodowa obsada i wcale nie było wykluczone, że ktoś z innego kraju zdobędzie główną nagrodę. Po rozdaniu nagród i wyróżnień, nastąpiła krótka przerwa i dalsza część programu czyli pokaz koncertów kilku zespołów na dużym ekranie. Mogliśmy się poczuć jak na prawdziwym koncercie,bo reakcje z sali wcale nie ustępowały tym, które miały miejsce na żywo podczas prawdziwych występów. W ogóle publiczność k-popowa jest niesamowita pod tym względem. To właśnie po tą energię, po tą radość ze wspólnego odbierania tego co się kocha warto wybrać się na taką imprezę. Gardło mi siadało odrobinę, choć nie piszczałam aż tak jak pozostałe fanki. Na pewno niejednokrotnie została przekroczona bariera dźwięku, ale ... czegóż się nie robi dla swoich idoli. I to było najlepsze w tej imprezie bez dwóch zdań. Ja jednak zawsze cierpię z powodu tego, że nie znam w ogóle tego co produkują Girlsbandy, prawie nie wiem co się dzieje w tym obszarze i tylko pojedyncze piosenki są w stanie przebić się przez moją świadomość. No, ale przynajmniej ogarniam całą resztę:)

Po koncertach nastąpiła chwila przerwy i część osób wyszła przed kino odetchnąć świeżym powietrzem a część zaczęła się bawić w małej salce, gdzie przewidziano tańce i swawole koreańskie. Duszno było okrutnie, ale też i pogoda niesprzyjająca. Myślę jednak, że poskakanie w takim towarzystwie, wyśpiewanie tego co w duszy gra, było warte pomęczenia się.

Wrażenie jeśli chodzi o całość fandomu, super pozytywne, ta energia jest niesamowita i przebywanie w gronie takich samych wariatów wspaniałe. Moje nieustające porównania do zeszłego roku zawiera się w kilku kwestiach; po pierwsze z uwagi na wygodę posadzono k-popowe towarzystwo co w ostatecznym bilansie trochę przekładało się na ogólną stagnację w wyrażaniu emocji. W CKK mimo wszystko była ta moc. Szkoda też, że nie przewidziano,że jednak będzie większa ilość osób niż w zeszłych latach. Za duchotę oczywiście organizatorzy nie ponoszą odpowiedzialności, ale przesunięcie godziny wpuszczania mas, które dusiły się w małym przejściu i owszem, tym bardziej ze sala kinowa była klimatyzowana, ale pewnie o jakiś kwestiach nie wiem, więc nie będę się wytrząsać w temacie. Rozumiem jednak, że i tak stanięto na wysokości zadania, organizując zapewne w ostatniej chwili imprezę w innym miejscu, sprawiając przyjemność fanom k-popu i fundując koszulki dla 200 osób, zapraszając miłe trio Koreańczyków z Polonistyki, którzy zaśpiewali w przerwie, dbając o to aby prawie każdy coś znalazł dla siebie jeśli chodzi o gusta muzyczne. Nie umiem jednak do końca sprecyzować dlaczego w tamtym roku podobało mi się bardziej, zresztą rozmawiałam na ten temat z wieloma osobami i odniosły podobne wrażenie.

Jak to ładnie wszędzie jest zaznaczane- k-pop staje się ambasadorem Korei. W Polsce na pewno i chwała za to Korei, że umożliwia nam przeżywanie we wspólnym gronie tej ekstazy muzycznej związanej z k-popem. Impreza się rozrasta, z niecierpliwością czekam na to co się będzie działo za rok.