sobota, 31 grudnia 2011

Normalny rok otaku

Tak się jakoś złożyło, zupełnie tego nie planowałam, że ten blog stał się jak na razie pamiętnikiem dramowym. Jego powstanie przypadło na okres w którym rozpoczęłam oglądania produkcji azjatyckich i siłą rzeczy, to one opanowały treść tego dziennika.

Cieszę się że mobilizuje się na tyle by opisywać niektóre z oglądanych, przeczytanych rzeczy, to jest z pewnością mój osobisty sukces. Ja trochę jak Ritsuka muszę gromadzić wspomnienia w obawie przed ich utratą. Mam ogromne problemy z pamięcią nawet na poziomach normalnego funkcjonowania. Dlatego przepraszam za momentami kulawe teksty ale już dojrzałam do tego by w ogóle pisać niż się przejmować formą wpisów.


I dlatego czynie to podsumowanie roku. Roku niepodobnego do żadnego wcześniejszego, a mam już ich za sobą naprawdę sporo. Zdecydowanie nastąpił azjatycki atak na mnie. Tak tak wcześniej się uchowałam i prawie nic nie słuchałam nic nie oglądałam i w nieświadomości żyłam. A przez ten rok dowiedziałam się tylu rzeczy o sobie że pewnie nawet profesjonalna psychoanaliza by mi tego w tak jasny sposób nie zdiagnozowała. Po pierwsze okazała się że jestem otaku. Zachłysnęłam się światem mang i anime. Oczywiście ulubionym gatunkiem jest yaoi, tak więc dołączyłam do całego grona yaoistek, "sekty" znienawidzonej przez resztę mango-animożerców. Trudno, ale żaden gatunek nie wchodzi tak mocno w relacje międzyludzkie, nie rozkłada mnie tak głęboko na poziomach emocjonalnych. Zresztą dla mnie to żadne odkrycie akurat, mam temat mocno przerobiony w literaturze. Mangi mi uświadomiły jedynie jak mogą być atrakcyjni niektórzy bishouneni i jak działają na moją podświadomość. Przeszłam pewien naturalny trening i już byłam na podatnym gruncie gdy zaczęłam oglądać dramy. I tutaj nastąpiło kolejne uderzenie w moją psychikę. Właściwie w dramach podoba mi się wszystko zaczynając od specyficznej formy a kończąc na absurdach. Przyjmuje je z całym dobrodziejstwem i ogromnie mnie bawią. Tym bardziej że w dramach odnalazłam nowych idoli czyli Flower Boys. To oni mnie przede wszystkim kręcą w tych produkcjach, choć przyznaje że zapodanie sobie 16 czy 20 odcinków naprawdę dobrej dramy wprowadza mnie w specyficzny stan euforii. Uwielbiam to po prostu, gdy świat się kręci wokół kolejnego odcinka, wszystko zaczyna być nieważne poza tą rzeczywistością.
Nie mogę nie wspomnieć o muzyce która towarzyszy wszystkich oglądanym przeze mnie produkcjom i która także miesza mi nieźle w głowie. Ale to miłe zamieszanie i może trwać nic nie mam przeciwko.


Najistotniejsze jest jednak to że dzięki tym wszystkim produkcjom poznaje kulturę azjatycką , a to jedno z najprzyjemniejszych doznań, zgłębianie nowych nieodkrytych obszarów.

Pod tym względem to był piękny rok :)

piątek, 30 grudnia 2011

Secret Garden


To najlepsze co mnie spotkało przez te Święta. Czyli znalazłam czas by obejrzeć Secret Garden i ogromnie polubiłam bohaterów a przy okazji świetnie się bawiłam.
A przepis na mój dobry humor? Trochę magii, sympatyczne wyraziste postacie, wiele śmiesznych scen, dość sensowna fabuła, szczypta wzruszeń. Napiszę tylko że ogromnie szybko obejrzałam te, o zgrozo, 20 odcinków i szkoda mi było już się rozstawać z bohaterami.


Polubiłam młodą zdolną "kaskaderkę" Gil Ra Im (Ha Ji Won), która od wielu lat musi sobie sama radzić w życiu. Wychodzi jej to nawet nieźle, bo wykonuje z pasją zawód który kocha i jest w nim coraz lepsza. Na jednym z planów filmowych zostaje pomylona ze znaną aktorką i ta pomyłka, choć szybko wyjaśniona, skutkuje znajomością z Kim Joo Won (Hyun Bin). Biedny , biedny Joo Won, wbrew sobie i wszystkiemu co do tej pory wyznawał, jakich reguł się trzymał, zakochuje się w Ra Im.


On spadkobierca ogromnej fortuny i ona bez żadnej pozycji społecznej.I właściwie na tym schemacie można by było oprzeć cały film, ale tutaj musi w życie tej dwójki jeszcze włączyć się magia. Namiesza ona nie mało jednak zdradzać szczegółów nie mam zamiaru. Ach żeby tu tylko magia mieszała ale jest jeszcze cały zastęp ludzi którzy ingerują w rodzące się uczucie. Panny na wydaniu, które chcą złapać bogatego kawalera. Rodzinka z mamusią na czele,która powinna być królową wszystkich heter. Dyrektor szkoły kaskaderów który poczuwa się do opieki nad Ra Im. No i także sama Ra Im która darzy ogromnym fanowskim uczuciem piosenkarza Oska, zresztą osobistego kuzyna Joo Wona. Czyli cały kalejdoskop postaci bez których prawdziwa k-drama nie może się obejść.


Muszę scenarzystce oddać honor za stworzenie dwóch postaci. Głównego bohatera czyli Joo Won wpisującego się w ogromną plejadę podobnych mu facetów, bogatych i przemądrzałych, zadufanych w sobie ignorantów, którzy w tak piękny i wyszukany sposób umieją okazywać uczucia. I drugą rolę męską czyli niejakiego Oska, napiszę szczerze ulubiony mój bohater w Secret Garden. Po pierwsze świetnie zagrany przez Yoon Sang Hyun. Odkrywam go tu na nowo po My Fair Lady i jestem zachwycona jego grą. Po drugie urzeka mnie ten przepiękny obrazek podstarzałego piosenkarza, który zachowuje się jak naiwne dziecko momentami przekochane i przesłodkie, a jeszcze innym razem obrażające się na cały świat. Przekonanie o swojej boskości oraz nieustająco dobry humor właściwie nie opuszcza Oska i to pomimo rodzącej się świadomości barku talentu muzycznego.Posiada jednak umiejętność dostosowania się do każdej sytuacji, przechodzi pewną ewolucję wewnętrzną a przede wszystkim zdobywa, powoli co prawda, kobietę swojego życia.

Z całą pewnością była to drama tego rodzaju, że nie mogłam doczekać się kolejnego odcinka, czyli na tyle ciekawie prowadzona, na tyle wciągająca mnie w swój świat że 20 godzin przeleciało za szybko. Muszę wspomnieć, że zachwycałam się w Secret Garden nie tyle architekturą wnętrz która tutaj występowała, lecz architekturą niektórych budynków i pięknym wykorzystaniem panoram w dużych oszklonych oknach czy otwartych przestrzeniach. No i nie mogę nie wspomnieć o pewnych rekwizytach. Jak każda szanująca się drama i ta ma swoje gadżety. Z całą pewnością jej znakiem rozpoznawczym będzie nieśmiertelny markowy dresik oraz skarpety fanowskie. Kto nie oglądał niech zgłębi te szczegóły. Ja obejrzałam i bardzo się cieszę bo Secret Garden wskoczyło do mojego zestawu ulubionych k-dram.



A to jedna z moich najulubieńszych scenek

poniedziałek, 26 grudnia 2011

Cieszy me oko

Znalezione w sieci ale sobie nie odmówię przykleić, bo mi się niesamowicie podobają te obrazki


Many Little Romance z Song Joong Ki oczywiście



Cudny obrazek, pełen ekspresji w uczuciach nie wiem z czego ale jestem nim zachwycona. :) Juz wiem Kaito x Miku



A tu Sukkie z Love Rain

niedziela, 25 grudnia 2011

Flower Boys Ramyun Shop


Ta niezwykła opowieść zaczyna się właściwie, nie gdzie indziej, jak w kabinie toalety. W tym romantycznym miejscu niejaki Cha Chi Soo próbuje pocałować, a raczej zamknąć usta pocałunkiem, krzyczącej Yang Eun Bi. Kobitka na ten akt "przemocy" reaguje totalnym paraliżem. Bo nie dość że obcy facet wepchnął się do kibelka to jeszcze próbuje ją pocałować. I tak rozpoczyna się wielce romantyczna historia. Bo los tych dwoje nie będzie oszczędzać i karze im się spotykać wielokrotnie. A okazji do tych spotkań będzie nad wyraz wiele. Bo Eun Bi zaczyna właśnie staż w szkole a w jednej z ławek zasiądzie uczeń Cha Chi Soo. A żeby problemów nie było mało to nie jest przemiły chłopiec a rozpuszczony, piekielnie bogaty, narcyzowaty panicz.
Na dziewczynę spadają jednak kolejne klęski. Umiera ojciec, a jego bar ramyun przejmuje przyjaciel rodziny, przemiły facet, ale wraz z barem w bonusie jak się okazało otrzymuje rękę Eun Bi. No i jeszcze jest na niejaki Kim Ba Wool , kolega z dzieciństwa którego trzeba pilnować i się nim odrobinę zaopiekować




Przejdźmy do konkretów bo już ich zostało niewiele. Powstaje nowy lepszy bar ramen. Na skutek przeróżnych komplikacji pracują w nim: trzej wymienieni panowie i czwarty na dokładkę bo aktualnie nie ma się gdzie podziać. O zgrozo, o zgrozo właściwie cała czwórka plus Eun Bi nie tylko razem pracują ale także razem mieszkają. I to jest właściwie klu tej dramy. Bo w Flower Boys Ramen Shop (Show) wszystko jest razy cztery.

Przede wszystkim ta drama jest królową absurdu. Chyba tylko niektóre produkcje japońskie mogą jej dorównać. Nie można się po niej spodziewać jakiejś wyszukanej fabuły, wszystko co się dzieje na ekranie, ma prowadzić do kolejnego gagu. Choć sama w sobie nie grzeszy filozoficzną mądrością, to żeby widz miał pełną radość z jej oglądania po pierwsze: musi być dramopożareczem, po drugie znać nie tylko dzieła koreańskiej kinematografii ale także światowej. Wtedy otwiera się przed nim cudowny świat doznań, porównań, czerpania przyjemności z każdej wyhaczonej, wyłapanej i dostrzeżonej i wysłuchanej rzeczy jaka króluje w danym momencie na ekranie TV. I już właściwie losy całej piątki schodzą na plan dalszy, stają się tylko mało istotnym tłem.





A co do chłopaków i Pani głównej. Ona mimo wszystko świetnie się odnajdywała, poza kilkoma załamaniami nerwowymi i dodatkowym byłym eks który po mistrzowsku wkroczył do akcji, dawała ze wszystkim radę. No poza utraconą opinią wśród okolicznych plotkarek. Właściwie miejscowe Panie bardziej były zainteresowane jak ona sobie radzi z czterema na raz :) Pan kandydat na męża- przekochany, przemiły przystojny, problem jak zwykle polegał na tym że za spokojny :D Pan bezczelny ale momentami tak głupi że aż uroczy, łapał naszą bohaterkę za serduszko, och łapał. Pan kolega- uwielbiam go, to kogucik , ciągle wrzeszczący tupiący, skoro do bitki i pięknie się uśmiechający - podbił moje serce. A ten czwarty, siedział sobie i robił na drutach, niby taki cichutki ale czasem jednym zdaniem wszystkich wprawiał w zakłopotanie a głównie mojego kogucika



Napiszę szczerze że do 7 odcinka tak bez entuzjazmu oglądałam, potem nastąpiło nadzwyczajne rozkręcenie jak na takie produkcje, pod koniec znowu lekkie spowolnienie. Myślę że drama jest skierowana do odbiorcy nie tylko z poczuciem humoru ale dość dobrze znającego filmy tego gatunku, odnajdującego się w takim absurdzie. Z pewnością nie jest to to moje top ten ale sporo rzeczy naprawdę mnie bawiło.

Season of Good Rain


Chińskie Chengdu nawiedziło w 2008 silne trzęsienie ziemi. Rok później do tego miasta przybywa Dong-ha, Koreańczyk którego firma zajmuje się odbudową zniszczonych budynków. Podczas zwiedzania miejsca upamiętniającego słynnego poetę chińskiego Du Fu, spotyka swoją koleżankę ze collegu May. Obydwoje są mile zaskoczeni tym przypadkowym spotkaniem i umawiają się na wspólną kolację. Przed laty w czasie studiów, tych dwoje łączyło coś więcej niż tylko koleżeńskie stosunki. Ich drogi jednak się rozeszły a po latach przeznaczenie ponownie pozwoliło im się zobaczyć. Emocje sprzed lat odżywają a przerwane więzi ponownie ich splatają. Jednak to uczucie teraz jest z pewnością inne, naznaczone doświadczeniami przeszłości która pęta obydwoje. Dong - ha nie chce ponownie utracić tak szczęśliwie odnalezionej May, swój odlot z Chin odkłada by spędzić wspólnie kolejne dni. Odnajdują utraconą miłość, są sobie coraz bliżsi ale Dong odkrywa że May się oddala, nie chce się zaangażować w to ogarniające ich uczucie. Nie rezygnuje jednak, jego cierpliwa miłość doprowadza go do prawdy o May.




Bardzo spokojny i wyważony film. Pięknie pokazane poszukiwania utraconej miłości. Świetna chemia pomiędzy bohaterami. Na pewno duża zasługa w tym chińskiej aktorki Yuanyuan Gao, która stworzyła ciepłą i niezwykle miłą May. A Woo-sung Jung dobrym aktorem jest i basta,to on był inspiracją do sięgnięcia po ten obraz. Z pewnością nie zawiódł i poznałam inną jego twarz. W tym filmie został zastosowany ciekawy zabieg by głównych bohaterów kulturowo zróżnicować. Ona Chinka, on Koreańczyk, rozmawiają ze sobą po angielsku. Ale miłość przecież ma swój własny język i ani kraj ani bariery kulturowe nie są w stanie jej ograniczać.

Bez fajerwerków, emocjonalnie bardzo rozbudowany film, zwyczajna historia ale w niezwyczajny sposób pokazana. I właściwie tylko jedno zdanie doskonale opisuje tę opowieść: " Miłość łaskawa jest,cierpliwa jest..."


środa, 21 grudnia 2011

Hobbit już w 2012

Czekam, na pewno pójdę. Mam nadzieję że poziom będzie równie wysoki jak Władcy Pierścieni

czwartek, 15 grudnia 2011

Nowy film Tomasza Bagińskiego - kierunki ścisłe

Młodzieży do dzieła. Studiujcie kierunki ścisłe , bierzcie przykład z Marii Curie- Skłodowskiej :)

Jak zwykle wszystko co spod ręki mistrza, to mi się podoba :)

Koncert Bożonarodzeniowy

Dzisiaj byłam na koncercie Bożonarodzeniowym Symfonii Varsovii. Tematem przewodnim były oczywiście zbliżające się święta . Królowały kolędy za równo polskie jak i amerykańskie. Ale to nie one zrobiły na mnie największe wrażenie a Arcangelo Corelli - Concerto Grosso "Pour La Nuit De Noel". Zakochałam się :D

No i dla mnie była to podróż sentymentalna bo koncert odbył się w mojej szkole. Nie byłam tam kilka dobrych lat, a dzisiaj miałam okazję obejrzeć stare mury, powiem szczerze że dość zaniedbane niestety. Ale cieszę się ogromnie że odwiedziłam, dotknęłam powspominałam i przede wszystkim pięknego koncertu wysłuchałam





Koreański atak

Ktoś właściwą diagnozę postawił, hahahhaha


poniedziałek, 12 grudnia 2011

Magic Kitchen


za love dramą

"Yau jest odnoszącą sukcesy szefową kuchni. Jej restauracja znajduje się w lokalu o nazwie „Magic Kitchen”, ale bardziej przypomina ona mieszkanie niż restaurację. Matka zawsze opowiadała Yau o klątwie, ciążącej na ich rodzinie od 3 pokoleń, która sprawia, iż kobiety w ich rodzinie zawsze cierpią z powodu nieudanych związków. Bohaterka, przebywając w Japonii w sprawie udziału w programie „Król Kucharzy”, wpada na swojego byłego i dowiaduje się, że ma on zamiar poślubić jej najlepszą przyjaciółkę. Yau jest zazdrosna z tego powodu i zaczyna wykorzystywać swoje umiejętności kucharskie, aby wyrównać rachunki."

Próbowałam obejrzeć, niebiosa są mi świadkiem. Drażnił mnie język (kańtoński?), nie przyzwyczajona jestem widocznie, zaczęła nudzić fabuła, i tak po ponad godzinie nie doczekawszy przewidywalnego zakończenia spasowałam. Szkoda mi czasu było. :)

Chyba poczułam Padam Padam



A tak miało być niezobowiązująco, wpadłam tylko na chwilę do nowej dramy, żeby spojrzeć o co chodzi i chyba się zakochałam. To niemożliwe że to pisze po drugim odcinku , szok !!! Nawet zerwałam się dzisiaj bladym świtem żeby obejrzeć drugą część "Padam Padam" i właściwie jestem pewna że będę uwielbiać parę anioła plus jego podopiecznego. Do tego wątek kynologiczno- weterynaryjny snuje się w tle. A wszystko ma metafizyczny wymiar, plus cudne zdjęcia, plus wspaniała gra aktorów. Wpadłam ...

Drama jest w trakcie wyświetlania w Korei, koniec przewidziany dopiero na luty. No trudno dam radę, będę się skręcać, ale zamierzam oglądać dalej. Mam nadzieje że mnie nie zawiedzie ta historia więźnia który dostaje kolejną szansę w życiu. Spotyka na swojej drodze anioła który jest totalnie zdeterminowany by mu pomóc oraz swoje przeznaczenie w postaci pięknej pani weterynarz.

sobota, 10 grudnia 2011

Heavenly Forest


Ta przepiękna historia mnie urzekła. Jestem nią po prostu zauroczona. To jeden z lepszych filmów które ostatnio udało mi się obejrzeć. A jak widać po wpisach na blogu oglądam ostatnio nie mało.

Dla Makato rozpoczęcie nauki na studiach było stresującą sytuacją, chciał zaaklimatyzować się w nowym środowisku, ale jego problemy zdrowotne wymuszały na nim ograniczenie kontaktów z rówieśnikami. Shizuru, uważana za dziwoląga, nieakceptowana, także trzyma się z dala od wszystkich. To co dziwne u Shizuru śmieszy i bawi Makato, z kolei dziewczyna jest osóbką wielce bezpośrednią i szybko proponuje swoją przyjaźń chłopakowi. Od tej pory ta para "wyrzutków" zaczyna spędzać wiele czasu ze sobą. Makato jest fascynatem fotografii i zaraża tą pasją swoją nową przyjaciółkę. Na plener fotograficzny ta dwójka najczęściej wybiera cudowne miejsce nad jeziorem, które wspólnie odkryli i pokochali.


Choć chłopak świetnie się dogaduje z nadpobudliwą, oryginalną, wygadaną i szczerą maksymalnie Shizuru , zakochany jest w innej studentce, pięknej Meisy. Shizura wygląda i zachowuje się jak dziecko i jest doskonałym kompanem do wspólnego spędzania czasu. Meisa to zupełne jej przeciwieństwo; piękna i elegancka a na dodatek to ona szuka kontaktu z nieśmiałym chłopakiem.




Makato przez całe studia wzdycha do pięknej Meisy, Shizuru wzdycha do Makato.Wszystkie uczucia i emocje spajają tę trójkę. Dziewczyny zaprzyjaźniają się ze sobą a najlepiej podsumowała to Shizuru "Chce się zaprzyjaźnić z osobą w której zakochana jest osoba, którą ja kocham" Te słowa wypowiedziane do Makato było wyznaniem miłości, chyba najbardziej oryginalnym jakie w życiu słyszałam. Ono było tak niebanalne jak sama Shizuru. Bo ta postać po prostu jest niesamowita w każdym calu. Kocham jej wszystkie dziwaczne zachowania, bezpośredniość która przyprawiała młodego studenta o rumieńce, zakłopotanie i śmiech. Wszystkie jej tajemnice i kłamstwa które miały cel. I to że jej wrażliwość fotograficzna sięgnęła poziomu sztuki. Sztuki dzięki której pozwoliła się odkryć.



Przepiękny film o tym, że miłość jest tuż obok tylko wystarczy się uważnie rozejrzeć. Nie warto się zastanawiać tylko łapać chwilę, bo czas czasami płynie dla innych zbyt szybko. Wspaniale przedstawione uczucia, prawdziwe szczere, bez naiwności i sztuczności. Cudownie zagrane postacie Makato ( Hiroshi Tamaki) i Shizuru (Aoi Miyazaki). Będę słała pod ich adresem ochy i achy. Bo to oni zbudowali tych bohaterów ; niesamowitą Shizuru i wycofanego,nieśmiałego,zagubionego Makato.
Drobna uwaga, to drama japońska więc dla wrażliwców ostrzeżenie: jest dramatycznie a nie tylko lirycznie.
Niewątpliwie ten film podobał mi się także z powodu tego, że gdzieś w tle i na pierwszym planie zawsze w tej historii jest fotografia. Ten motyw wpisuje się doskonale w moje poczucie wrażliwości.

piątek, 9 grudnia 2011

Czapka, szalik, bombka i motylki

Dzisiaj dostałam paczkę od Ani. Czapkę, szalik , cudną bombkę, motylki- wszystko własne rączki Ani wydziergały. A do tego świetną kartkę i herbatki.
Dziękuje dziękuje, za te prezenta na święta :)



No Regret




Lee Su-min jest zdeterminowany by studiować. Jego problem polega jednak na tym że pochodzi z bardzo biednej rodziny i na swoją edukację musi zarobić sam. Łączy więc naukę z pracą w fabryce i dodatkowym zajęciem nocnego szofera. Właśnie podczas nocnej zmiany spotyka po raz pierwszy Song Jae-mina. Jak się później okazuje to nie tylko bogaty człowiek ale także syn szefa fabryki w której jest zatrudniony młody student. Su-min jest zmuszony zwolnić się z pracy w fabryce i w poszukiwaniu nowego zatrudnienia trafia do klubu nocnego. Klub o wdzięcznej nazwie "X large" jest domem publicznym dla gejów. Miejsce to jest dość często odwiedza Jae-min i drogi tych dwóch mężczyzn ponownie się krzyżują.



Cóż można poradzić na zakochanego mężczyznę, który pomimo swojej pozycji, pieniędzy błaga o każde spotkanie z męską prostytutką jakim się stał Su-min? Jak może wybrnąć z sytuacji gdy szef nocnego klubu nie toleruje dłuższych związków i paradoksalnie chce zatrudniać tylko facetów hetero aby unikać takich sytuacji. Jak nie stracić pracy i się nie zakochać? To wszystko to problemy piętrzące się przed Su-min, a dodatkowo jeszcze pod jego dachem ląduje jego kolega z rodzinnej miejscowości, który jest zakochany w nim o czym oczywiście nie omieszka go poinformować.



Może by i wyszła z tego komedia ale niestety nią nie jest. To melodramat z całym rozmachem. Obydwaj bohaterowie są tragicznymi postaciami uwikłanymi w rzeczywistość która ich przerasta. Ten pierwszy biedny właściwie zmuszony przez okoliczności by zarabiać swoim ciałem. Ten drugi bogaty, pod presją rodziny z zaplanowanym małżeństwem i zmęczony ukrywaniem swojej orientacji. I jeszcze to niespodziewane uczucie, które wiążę tych dwóch mężczyzn. Ale nie ma sielanki, są dramaty, pretensje i twarde męskie załatwianie wszystkich spraw. Bez zbytnich sentymentów.

Jak na produkcje azjatyckie z gatunku BL, jest to jeden z lepszych filmów. Poruszający wiele problemów społecznych i obyczajowych które są przecież uniwersalne niezależnie od szerokości geograficznej. I na tym głównie jest położony nacisk w fabule. Wątek romansowy raczej potraktowany szorstko z emocjami ale bardziej na poziomie agresji i próby sił. Ale miłość przecież ma różne oblicza i ta opowieść przez to wydaje się jeszcze ciekawsza. No i zakończenie filmu, zaskakujące i trzymające w napięciu do ostatnich napisów. Muszę koniecznie wspomnieć o bardzo dobrej grze Lee Young-Hoon jako Su-min. Świetnie pokazane emocje od pozornej obojętności do furii i to idealnie budowało wiele scen.

Nie popadam w jakiś totalny zachwyt nad tą dramą ale uważam że jest na przyzwoitym poziomie.

Koizora - Niebo Miłości




Postanowiłam obejrzeć ten film, wiedząc o tym że jest to sztandarowy wyciskacz łez. Pod tym względem nie zawiódł, można się wzruszyć na Koizoryrze. Tylko czy aby na pewno coś więcej pozostanie w mojej pamięci niż łzy na tym filmie?

Może to był błąd że zabrałam się od razu za film pomijając dramę, ponieważ ta historia w skróconej wersji zrobiła na mnie wrażenie odrobinę porwanej i niespójnej. Ale spieszę donieść że z wielkim zainteresowaniem śledziłam losy Miki, cichej i skromnej uczennicy liceum. Dziewczyna wpada w oko Hiro, który w przeciwieństwie do niej bardzo wyróżnia się swoim ekstrawaganckim wyglądem i zachowaniem. Ma też niekonwencjonalny sposób na poderwanie Miki, anonimowe rozmowy telefoniczne. Dziewczyna początkowo przestraszona i zdezorientowana zaczyna przekonywać się do tajemniczego rozmówcy. Zgadza się nawet na spotkanie na którym doznaje podwójnego rozczarowania. Po pierwsze kolega Hiro z innej klasy to nie ten książe którego sobie wymarzyła, po drugie ten bezczelny chłopak kradnie jej pierwszy pocałunek. Ale meandry uczuć przecież są tak zawiłe a życie niesie niespodzianki. Miłość Hiro jak rzeka, porywa Mikę. To uczucie w konsekwencji wykroczy poza szkolny przelotny romans i przetrwa wiele lat.


To film o trudnej, dramatycznej ale pod wieloma względami idealnej miłości. A przede wszystkim uczuciach głębokich i prawdziwym które charakteryzują się całkowitym poświęceniem dla drugiej osoby. To wszystko zamknięte w obrazie, zrealizowanym przez azjatów, nie może być inaczej jak tylko bomba emocjonalna.

Ja jednak z niewiadomych mi przyczyn patrzę na Koizorę jako na ziszczenie marzeń młodzieży licealnej, szczególnie płci żeńskiej. Nie przeczę że jest wiele przeszkód, które nie wpisują się w bajkę z dobrym zakończeniem, ale te schematy jednak niebezpiecznie mi pasują. Tym bardziej do Japonii gdzie bez cierpienia, tragedii i komplikacji najgorszego rodzaju, nie ma prawdziwej miłości. I z tym właściwie się zgadzam w 100%, ale ciągle dostrzegam pewną dozę naiwności w tej historii. I to nie pozwala mi uznać że jest to film doskonały i idealny, taki jaką była miłość pomiędzy Miką i Hiro.


czwartek, 8 grudnia 2011

Mr.Nobody




Przyznaje się że ja jestem zanurzona w takich klimatach, trochę onirycznych, trochę metafizycznych , odrobinę nierealnych ale stawiających pytanie o istotę naszego życia. Tym bardziej jeśli film dotyczy zagadnień związanych z czasem, które szczególnie mnie fascynują.

Dość ciężko pisać o fabule nie zdradzając całej koncepcji. Nie zgadzam się z recenzjami które zaczynają się słowami "Nemo Nobody wiedzie spokojnie życie u boku swojej żony Elise...", to nie prawda.Cokolwiek bym napisała o samej treści filmu za wiele by zdradzało i psuło jądro sekretu który tworzy ten film. Może zacznę w takim razie z innej strony. Obraz ten to biografia Nemo Nobody. Jak każda biografia, choć prowadzona w tym przypadku niechronologicznie, opowiada o życiu człowieka od narodzin aż do śmierci.Tylko tu jest postawione pierwsze z pytań. Czy ta niezmienna kolejność zdarzeń jest autentyczna? Z perspektywy świata który znamy na pewno.


Pierwsze wrażenie po obejrzeniu tego filmu, to WOW!! ile ten Pierre Van Dormael, scenarzysta i reżyser w jednej osobie, namieszał. I nie chodzi tu o odbiór samej koncepcji, bo ona jest wbrew wszystkiemu moim zdaniem klarowna i widz jednak mimo surrealistycznego przekazu nie gubi się zbyt mocno. A właściwie docierając do końca można sobie wszystko zgrabnie poukładać. Mam na myśli zupełnie co innego. Mnogość teorii którym jesteśmy zarzucani. Mój umysł nieustannie pracował na wysokich obrotach. Bo o co panu Van Dormael właściwie chodzi? Może właśnie o to że żyjemy w tym bałaganie systemu pojęć, które teoretycznie nie pasują do siebie. Jednak one wszystkie mają wpływ na nasze istnienie tu i teraz. I to co dla nas jest oczywiste i realne jest tylko pojęciem względnym?




Aby doprowadzić nas do takiego przekonaniu scenarzysta wprowadził symbolikę zagadnień z tak różnych dziedzin,że głowa może rozboleć. Zostało wykorzystane prawie wszystko. I poglądy religijne, bo obecny jest przekaz związany z reinkarnacją, życiem pomiędzy narodzinami i śmiercią. I wszelkie zagadnienia związane z psychoanalizą czy psychologicznym aspektem naszego funkcjonowania w dzisiejszym świecie, stosunku do rodziców, partnerów, pracy, celów które nam przyświecają. Hipnoza jest także wykorzystana jako wehikuł podróży po zakamarkach umysłu. Jest też obecna liniowa teoria czasu, która ma ścisły związek z przewidywaniem przyszłości. Żeby tego było mało, bardzo istotną rolę w tym obrazie odgrywają inne dwie teorie: wielkiego wybuchu oraz teoria strun. Ta ostatnia moim zdaniem ma kluczowe znaczenie dla zrozumienia świata w którym funkcjonuje Nemo Nobody. Czyli tajemnicy dodatkowych 6 wymiarów.





Ufff - mało, to jeszcze dodam że w medycznym aspekcie zahaczono o transgeniczne zwierzęta, które będą (są) hodowane w celu wymiany naszych zużytych narządów, w konsekwencji genetyka ma rozwiązać problem naszej nieśmiertelności. A i jeszcze nie można zapomnieć o efekcie motyla. I pewnie mnóstwo innych zagadnień których w tej chwili nie pamiętam lub sobie nie uświadomiłam podczas przyswajania tego obrazu. Zapewniam, że właściwie w każdej minucie tego filmu można się odnieść do naukowego wymiaru tej opowieści. Postawić sobie mnóstwo pytań na które nie jesteśmy w stanie znaleźć jeszcze odpowiedzi lub są przed nami po prostu zasłonięte

Inaczej jest z Nemo Nobody. On właściwie zna tę tajemnice, on przestaje sobie zadawać pytania, ponieważ jest wybrańcem i dostrzega złożoność swojego bytu. Jedynym rzeczą która ma tak naprawdę dla niego znaczenie, to dylemat wyborów. Tym trudniejszy jeśli ma świadomość ich dokładnych konsekwencji i to nie w sferze domniemanej przyszłości a istniejącej.





Wiem namieszałam i ja. Myślę jednak że każdy komu się podobają takie filmy jak: Efekt Motyla, Źródło, Incepcja, Ciekawy przypadek Benjamina Buttona czy Requiem dla Snu, nie zawiedzie się na "Mr.Nobody" Zresztą jest pewna łączność akurat z Requiem poprzez odtwórcę głównej roli Jereda Leto. Mimo wszystko twórczość Aronofskiego do mnie chyba bardziej przemawia. Incepcję także bym postawiła wyżej, pomimo braku aż takich odniesień do fundamentalnych pytań o cel naszego istnienia. Czegoś, czego nie umiem sprecyzować zabrakło mi w dziele Van Dormaela. Przyznaje jednak że w ostatecznym rozrachunku próba powiązania tak wielu dziedzin naszego życia ich złożoności w moim odczuciu udała się i obok tego filmu nie można pozostać obojętnym.


Chce też zwrócić uwagę na bardzo dobre tematy muzyczne, szczególnie ten utwór mnie poruszył i od kilku dni prześladuje.

środa, 7 grudnia 2011

Warszawa 1935

Czekam na ten film, podobnie jak wiele osób które znają współczesną Warszawę. Przyznaje że nie darzę tego miasta szczególną miłością ale mam ogromną estymę do tego co było przed wojną i co utraciliśmy. Premiera filmu przewidziana jest na 2012, obecnie pojawił się obiecujący trailer

Tree With Deep Roots z Song Joong Ki

Obecnie w Korei jest wyświetlana nowa drama historyczna Tree With Deep Roots w której Song Joong Ki możemy obejrzeć ponownie w kostiumowej roli. Roli nie byle jakiej bo młodego późniejszego króla King Sejonga, ale niestety obecnej w tej serii tylko przez 4 odcinki.

Jak znajdę czas, czyli nie wiem kompletnie kiedy, chętnie pooglądam nowe wcielenie pana wdzianko :)

poniedziałek, 5 grudnia 2011

The Greatest Love

Tak, to jest ta drama na której miałam ataki prawie histerycznego śmiechu. Diagnoza może być tylko jedna, ona naprawdę mnie bawiła. Właściwie było to niezależne ode mnie, pomimo wszystkich znanych mi schematów, śmiałam się właściwie 1/3 filmu. A to chyba rekord jak na mnie.


Pan Koza, bo tak na własny użytek nazwałam głównego bohatera, czyli Dok Go Jin (Cha Seung Won} , to jeden z bardziej popularnych aktorów w Korei. Jego kariera rozwija się znakomicie, mnóstwo kontraktów reklamowych, kręci film za filmem. Żyje sobie spokojnym życiem celebryty, a jedynym jego zmartwieniem jest podpisanie kontraktu z amerykańskim reżyserem i utrzymanie swojego tętna w granicach 60-90. Ten medyczny aspekt jego funkcjonowania o tyle ma znaczenie, że Dok Go Jin kilka lat wcześniej przeszedł poważną operację serca. W jego niezmąconym życiu pojawia się Goo Ae Jung (Gong Hyo Jin) która właśnie odcina kupony od przebrzmiałej popularności. Dziesięć lat temu wokalistką znanego girlsbandu, obecnie próbująca jeszcze z trudem utrzymać się w showbiznesie. Wysiłki są raczej blade i mizerne, ale kobitka nie traci zapału i za wszelką cenę chce pozostać w tej branży. Cóż z tego jeśli prześladuje ją nieustanny pech i los funduje niemiłe niespodzianki, chociażby w postaci Pana Kozy. Gburowaty, przekonany o swojej boskości, przystojności, przebiegłości itd. Tą małą nic nie znaczącą byłą gwiazdkę chce po prostu zgnieść.
Wydaje się że prostolinijna i nieskomplikowana Goo Ae Jung jest małym pyłkiem który niepotrzebnie zaplątał się w życiu sławnego aktora i da się go łatwo strzepnąć i o nim zapomnieć. Nie ten poziom nie ta sfera przecież. Tak się jednak nie dzieje, bo przeciwnik godny, mający tendencję siebie i Dok Go Jina wpędzania w kolejne wielce skomplikowane i komiczne sytuacje. A serce Dok Go Jin które miało mieć zapewniony spokój? Niespodziewanie dla swego właściciela przyśpieszy swe uderzenia.


Znowu trafili mi się wyjątkowi bohaterowie. On jest jak rozkapryszone dziecko, któremu wszystko się należy i wszyscy z zasady powinni go kochać bo jest tak wielki i sławny. Jednak jako zakochany mężczyzna to wcielenia księcia, bohatera, uosobienie opiekuńczości w stosunku do swojej wybranki. Ona jest jak kopciuszek, biedna , zahukana, ciągle poniżana, ale lojalna i mająca swój honor. Kompletnie nie zwracająca początkowo uwagi na księcia, bo zna swoje miejsce i to mi się ogromnie w tej dramie podoba. Ale tych dwoje raczej oddzielnie nie można rozpatrywać są jedyni w swoim rodzaju i tworzą niezapomnianą par, tylko z pozoru nie pasującą do siebie.


W tej dramie jest cała mas scen które z pewnością zapadną mi na długo w pamięci. Bo to nowy wymiar romantyczności, taki nowoczesny ale jakże urzekający. A to zakładanie trzewiczków w postaci "adidasów" na nóżkę wybranki, a to dźwiganie w ramionach swej ukochanej przebranej właśnie za żabę, a to licytowanie na aukcji internetowej rzeczonych trzewiczków i pełne poświęcenie przy ich odzyskaniu. Czy bieg z przeszkodami przez korytarz szpitalny w wykonaniu Goo Ae Jung.


Świetnie się bawiłam a przede wszystkim nie nudziłam. A co się uśmiałam to moje i bezcenne.

czwartek, 1 grudnia 2011

Jang Geun Suk- kalendarz fanowski

Świetny kalendarz fanowski Sukkiego. Znalazłam w sieci, więc przyklejam.
Ja dla siebie i dla Ani także zrobiłam już kalendarz na następny rok. Na pewno go zeskanuje żeby pokazać jak to epokowe dzieło wygląda :D