środa, 26 października 2011

You're Beautiful



Co tu dużo pisać, po skandalu zaczęłam szukać innych dram koreańskich. Wysoko we wszelkich top listach widziałam ciągle pojawiający się tytuł „You're Beautiful”. Właściwie dokładnie nie przeczytałam o czym jest ten film, z radości że mam dostęp do oglądania on-line, odpaliłam tę dramę.

No i totalne zdziwienie. Znowu ten sam schemat. Przeróżne skomplikowane okoliczności zmuszają główną bohaterkę do przebrania się za swojego brata bliźniaka. Nie żebym miała pretensje o schematy, daleka jestem od tego, bardziej wydaje mi się śmieszny ten zbieg okoliczności. Jak się potem okazało, wielce szczęśliwy, ponieważ ta drama okazała się kolejnym strzałem w dziesiątkę.

Żeby było jeszcze bardziej dramatycznie dla głównej bohaterki, jest ona w nowicjacie i przygotowuje się do ślubów zakonnych. A tu takie wyzwanie trzeba pomóc swojemu bratu by jego kariera muzyczna nie legła w gruzach i poudawać przez chwilę Go Mi Nam (Park Shin Hye). Ponieważ bohaterka ma dobre serce (wiadomo, prawie zakonnica) zgadza się na tą krótką zamianę, tylko do czasu gdy brat wydobrzeje i wyjdzie ze szpitala. Poprzez swoją izolację w zakonie, nie bardzo jest świadoma, że przyjdzie jej dołączyć do jednego z bardziej popularnych zespołów na rynku o wdzięcznej nazwie A.N.JEEL. Ogólnie koreańskie panny wydają się być bardzo naiwne i niewinne, ale połączenie koreańskiego dziewczęcia z prawie zakonnicą to bezapelacyjnie szczyt. Do tego Go Mi Nam, to chodząca generatorka kłopotów o nadzwyczajnych zdolnościach wpadania w nie. Ale czy to jest zarzut do komedii romantycznej? Tym bardziej że niedoszła zakonnica zostaje wrzucona w wir kariery show biznesowej znienacka. No i otaczają ją przystojni i wielce nią zainteresowani koledzy z zespołu. Można stracić głowę, przyznaje.



Przyznaje, że ja też ją straciłam, w sumie do tego samego mężczyzny co Go Mi Nam, jesteśmy zgodne w tym punkcie. Widziałam już w moim życiu nie jeden film, przeczytałam masę książek, ale takiego antybohatera w którym się z miejsca zakochuje, mój umysł jeszcze nie doświadczył. Filmowy Tae Kyung, lider zespołu, powinien budzić niechęć . Bo to przecież człowiek o tylu denerwujących cechach. Ale wszystko w nim kocham! I to że jest egoistą, pedantem, ma narcystyczny stosunek do siebie. Nawet to że jest hipochondrykiem, przeczulonym na własnym punkcie, oraz mało domyślnym idiotą, kurczę- nawet to mi się w nim podoba. Nie ukrywam że do fascynacji tą postacią przyczynił się zapewne Jang Geun Suk. To on wykreował tego kochanego megalomana. Postać zagrana po mistrzowsku, przerysowana tam gdzie trzeba, komediowa tam gdzie trzeba i słodka też w odpowiednich miejscach. Nie ujmuje oczywiście innym aktorom którzy naprawdę spisali się świetnie w tym filmie, ale gdyby nie Jang Geun Suk, ten film nie miałby takiego uroku. Przynajmniej dla mnie. Tak więc stałam się z połową Azji fanką tego oto Pana, którego znakiem rozpoznawczym w tej dramie jest tajemniczy Dziubek, i tak też został ochrzczony przez Anie i przeze mnie



Nie sposób także nie wspomnieć o piosenkach , które towarzyszą filmowi, przecież to film o zespole muzycznym, nie mogło ich więc zabraknąć. Są niewątpliwe świetnie ilustrującymi utworami szybko wpadającymi w ucho. I oto chodzi właśnie w dramach. Dodatkowym atutem jest to że aktorzy je sami śpiewają, więc jest pełnia szczęścia. Tym bardziej że większość wykonuje Jang Geun Suk. Tą dramą wpadłam w Sukkiego po uszy , przynajmniej na pewien czas.

4 komentarze:

  1. Fajnie, że kolejna osoba ma podobne do mnie zdanie na temat głównego bohatera. Szczerze mówiąc ciągle się zastanawiam, co te wszystkie dziewczyny widzą w Shin Woo, kiedy mają do wyboru Tae Kyunga ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja uwielbiam ich wszystkich ;) Lodowy, Romantyczny i Słodko-świrnięty Książę wymiatają, he he... Co prawda nie mogę się jeszcze w pełni wypowiedzieć, gdyż jestem dopiero na 7. odcinku, ale wciąga totalnie... Właściwie to oficjalnie moja pierwsza koreańska drama ( oglądałam jak dotąd japońskie, a z "koreańców" tylko po kawałku 1. odcinka "Heartstrings" i "Mary stayed out all night" - wtedy się jeszcza nie znałam na kulturze Korei Połud.). Już dawno chciałam ją obejrzeć, ale zawsze brakowało czasu, a tu teraz masz... jestem w trakcie pisania matur, a tu zamiast robić powtórki, to razem z siostrą śmiejemy się przed kompem... świetna recenzja (też uwielbiam, jak robi ten dzióbek albo jeszcze jak tak "asymetrycznie" się uśmiecha ) Pozdrawiam, będę tu wpadać częściej (chiara288.blogspot.com)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oo cieszę się, że także złapałaś bakcyla tej dramy. Jest naprawdę doskonała. Czytam tą moją recenzję sprzed kilku miesięcy i z naiwnością napisałam że mi przejdzie z Sukkim. Jest problem i to duży, nie dość że nie przeszło to się jeszcze nasiliło.
      Zapraszam na stronkę Sukkową, banerek na górze w pasku bocznym.

      Pozdrawiam i dzięki za wpis

      Usuń
    2. He, he... Ja jego kojarzyłam wcześniej tak tylko trochę, wiedziałam, że to znany aktor, a poza tym jak usłyszałam jego japońską piosenkę "Let me cry", to od razu się zakochałam - w piosence i teledysku, już wtedy mi sie podobała jego fryzurka ;) A na "You're Beautiful" skusiłam się mimo wszystko dlatego, ze jestem fanką CN Blue ^^ A teraz jego urok zaczyna mnie wciągać coraz bardziej, he he. Pozdrawiam, dzięki za komentarz u mnie

      Usuń