Co się stanie kiedy to zemsta jest jedyną motywacją do działania i wszystko tylko jej zostanie podporządkowane? Czy można żyć nienawiścią i nie utracić samego siebie? Odpowiedzi niesie w sobie właśnie "Bad Guy". Była to drama z tej kategorii, że już po pierwszych odcinkach, mało zainteresowanym osobom wokół mnie, zaczęłam sprzedawać jej fabułę. A jest to niezaprzeczalny znak, że zdominowała moją świadomość. Nikt z mojego otoczenie oczywiście nie gustuje w dramach i jej nie obejrzy, ale tym którzy chcą się zmierzyć z trudnym tematem zemsty, serdecznie polecam ten tytuł.
Misterny plan układany przez lata, by się zbliżyć do jednej z bardziej wpływowych i bogatych rodzin w Korei, zaczyna się powoli realizować. Shim Gun Wook (Kim Nam Gil)z precyzją godną mistrza obiera cel i realizuje go. Na celowniku znajdują się interesy firmy, którą prowadzi rodzina Hong jak i sami jej członkowie. Gun Wook niby przypadkiem wpada ciągle na przebywające właśnie w hotelu dwie córki Prezesa firmy. On, wielce atrakcyjny i aktualnie pracujący jako kaskader robi nie małe wrażenie na młodszej z nich. Młode dziewczę z miejsca się zakochuje i tupiąc nóżką chce wymusić zgodę na spotykania się z tym chłopakiem, powiedzmy sobie szczerze z nizin społecznych. Rodzina jest przeciwna, ale od czegóż urok osobisty i trochę manipulacji ze strony Gun Wook'a, ostatecznie Prezes poddaje próbie młodego człowieka, proponuje mu pracę jako asystenta u swego młodszego syna Hong Tae Sung'a (Kim Jae Wook). To miało być wykończające zadanie bo synuś to czarna owca rodziny, arogancki, bezczelny typ, z którym nawet tak potężna rodzinka nie umie sobie poradzić. To dopust na biednego prezesa, który przyjął swego nieślubnego syna pod swój dach, a chłopak stał się w oczach pozostałej familii, niewdzięcznikiem który niszczy potężną firmę.
Gun Wook spełnia się w roli asystenta i nieustająco krąży wokół rodziny Hong i z tego właśnie powodu na skutek małego nieporozumienia, zostaje pomylony z synem prezesa Tea Sung'eim. Bo ktoś inny także ma pewien plan w stosunku do tych ludzi z wyższych sfer. Moon Jae In (Han Ga In ) postanowiła że wyrwie się z tej biedy, z obskurnego mieszkania na przedmieściu, braku pieniędzy i poważania. Najlepsza droga wydaje się przez małżeństwo z bogatym dziedzicem, ma jednak pecha, myli się w swoich kalkulacjach i zaczyna uwodzić nie tego mężczyznę. Gun Wook widzi jej desperację i zaczyna dostrzegać możliwość wykorzystania nieświadomej dziewczyny w swoich planach. Problemem zaczyna się gdy zdaje sobie z tego sprawę, że coraz bardziej lubi Jae In. Na to jednak nie może sobie pozwolić, musi trzymać się swoich zadań.
Każde działanie Gun Wook'a w obrębie rodzny Hong jest naznaczone zemstą, każdy krok ma go zbliżyć do upragnionej chwili zniszczenia jej członków. Krzywda jakiej doznał w dzieciństwie nigdy nie straciła na sile. To co wyparli ze swojej pamięci i świadomości on przeżywa każdego dnia, poniżenie i rozpacz małego chłopca którego przyjęto pod ten dach wielkiej rezydencji a potem wyrzucono. Czas pozwolił zmienić się zewnętrznie na tyle, że nie są go w stanie rozpoznać, ale nie pozwolił uwolnić się od poczucia wyrządzonej krzywdy.
A w jej imię, główny bohater jest w stanie ponieść wszelkie ofiary by wypełnić swoją misję. Z utraconą tożsamością i brakiem poczucia swojego miejsca, trzyma się tylko jednego, zemsty której musi dokonać.
Jest mnóstwo rzeczy w tej dramie które są godne tego by je docenić. Przede wszystkim sam plot akcji, naprawdę, poza wyjątkami świetnie prowadzony. Co prawda denerwowało mnie to nieustające niezdecydowane głównej bohaterki Moon Jae In, ale uważam że rola nieźle zagrana i nie będę się mocno czepiać. Mam wrażenie że ta kobieta czasami nie wiedziała co robi tylko miała jakaś niejasną wizję, że chce wejść do tej wpływowej rodziny. Za to mistrzowsko pokazane relacje rodzinne, układy i zależności i jak siła rodziny, którą z jednej strony się nienawidzi by stała się najwyższą wartością. Obraz i przestroga jak łatwo można być zmanipulowanym, kiedy wie się w jakie punkty uderzyć. Prawie bez wyjątku bohaterowie świetnie zarysowani i jeszcze lepiej zagrani, może najbardziej taki bezosobowy był prezes, ale nad pozostałymi postaciami mogę tylko się zachwycać. Zaczynając od Gun Wook'a, który pozwolił się wykazać Kim Nam Gil'owi i jestem jego rolą zachwycona. Co prawda, ja tak zwykle mam, widziałam już tego aktora w "No Regret", ale tam mi przemknął. W "Bad Guy" z odcinka na odcinek wtapiał się w obraz tajemniczego, wszystko mogącego, o niezwykłym uroku mężczyznę, który cokolwiek by nie zrobił, ja mu wierzę, bo czuje że on wie czego chce.Tutaj po prostu odcisnął się w mojej świadomości i na długo zapamiętam tą jego rolę. Tak samo jak kreację syna marnotrawnego Kim Jae Wook'a. Czy wspominałam, że jest on jest dobrym aktorem i sypie popiół na głowę po raz kolejny, że dopiero po raz trzeci to piszę. Czwarty film z Jae Wook i jestem oczywiście pod wrażeniem. On chyba nie wybiera słabych projektów.
I mistrzowska postać, zaszczytne miejsce w panteonie heter po wieczność. Królowa matka i teściówka w jednym Pani Shin (Kim Hye Ok ). Oskara dla tej Pani po prostu, tak znienawidzonej postaci dawno nie widziałam. A doznania wokalne i rejestry na jakie wchodziła, tego nie da się opowiedzieć, to trzeba wysłuchać i się wpienić na maksa żeby zrozumieć. Samo zło w czystej, prawie nie naruszonej formie, ewenement chyba na skalę nawet dram koreańskich.
To co jest ogromną siłą tej dramy to, że poza tą jedną postacią, nikt nie jest jednoznacznie zły ani jednoznacznie dobry. Ona nie jest w czarno-białych kolorach o jej wyjątkowości świadczą właśnie te przenikające się szarości, oraz stawiane kwestie. Jak kontrowersyjne było wszystko to co robił główny bohater w imię pamięci swojej rodziny, niszczył inną a przy okazji destrukcja i jego samego zaczęła dotykać. A tu już krok aby napisać, że ta historia mogła się zdarzyć naprawdę. To jest taka opowieść nad którą nie sposób się nie zatrzymać i jej nie przemyśleć, zadać sobie pytanie na temat istoty zemsty, czy wymierzona kara tak naprawdę nie będzie tylko iluzorycznym zwycięstwem.
Ach i jeszcze nie wypada nie wspomnieć, że te wszystkie doznania dodatkowo wzmacnia muzyka, taka rozdzierająca duszę. Nie przepadam za balladami ale tutaj doskonale się komponowały w nastrój tej dramy, klimat tajemniczości i trudnych wyborów. Również ilustracje instrumentalne to najwyższy poziom, naprawdę postarano się w tej kwestii.
Przyrzekam, chciałam naprawdę to zrobić i dać tej dramie 10. Jednak po krótkiej sprzeczce z samą sobą nie uczynię tego.Po pierwsze, przyznaje że nie z winy producentów, skrócili serię o 3 odcinki, na czym ewidentnie ucierpiała fabuła. Takie przeskoki akcji, jakieś połatane sceny, przestało to się trzymać najzwyczajniej w świecie kupy, i końcówka w diametralny sposób odbiegała od poziomu pierwszych kilkunastu odcinków. Po drugie nie dyskutuje z twórcami nad ich wizją, ale tutaj się nie zgadzam, po prostu się nie zgadzam na to zakończenie, rozumiem je i dotarło do mnie przesłanie, ale jest we mnie totalny opór przed zarejestrowanej tego co zobaczyłam. Dla bohaterów z którymi się tak zżyłam, chce nadziei na przyszłość a jej nie otrzymałam. Pozostała taka niezapełniona przestrzeń którą nie wiem jak mam wypełnić.
Hm... Opis wydaje się być ciekawy, ale to chyba nie jest drama dla mnie. Nie wiem dlaczego, ale caluteńki czas porównuje ją z "City Hunter", tam była zemsta i tu jest zemsta. Różnica pojawia się przy fabule, ale zamiar jest taki sam: zemsta.
OdpowiedzUsuńAktora głównego kojarzę z innej dramy albo jakiegoś filmu, ale za Chińską Republikę Ludową, nie mogę sobie przypomnieć skąd, no!
Na dobrą sprawę jak tak podchodzić do sprawy jak czynisz to Ty, to zapewne obejrzysz jakoś jeszcze z 5,6 dram i skończy Ci się materiał. No bo ile razy można oglądać jak się zakochują, rozstają, trwają w trójkącie albo toczą walkę w szkolnych ławach?...
UsuńJa zaczęłam dzięki temu opisowi oglądać tą dramę i absolutnie nie żałuje, nie dość że gra aktorska zasługuje na szerokie uznanie, to do tego plot poprowadzony jest sprawnie i naszpikowany jest całą paletą uczuć! Obok tej dramy nie sposób przejść obojętnie.
Oczywiście nikt nie nakazuje oglądać Tobie tych samych schematów. Tylko powstaje pytanie, po co w ogóle oglądać dramy skoro one głównie na nich bazują?
Wybacz, ale nie rozumiem, co masz na myśli z moim podchodzeniem do dram? Ja nie powiedziałam, że takie dramy mi się nie podobają. Stwierdziłam tylko, że one mi po prostu nie pasują i nie leżą. Preferuję schematy, chociaż nie zawsze, bo mniej więcej wiem, co się wydarzy i w sumie bardzo dobrze. Dramy oglądam nieprzerwanie od końca września 2011 roku i gdyby materiał miał mi się skończyć, to z pewnością stałoby się już dawno. Poza tym, myślę, że możemy powiedzieć, że schemat zemsty występuje w większości dram produkowanych przez kraje azjatyckie. Chociaż, mimo że schematy są takie same w praktycznie każdej dramie, to seriale różnią się fabułą, bohaterami oraz aktorami, co przecież również ma wpływ na całą produkcję.
Usuńto moja ulubiona drama
OdpowiedzUsuń