czwartek, 8 grudnia 2011

Mr.Nobody




Przyznaje się że ja jestem zanurzona w takich klimatach, trochę onirycznych, trochę metafizycznych , odrobinę nierealnych ale stawiających pytanie o istotę naszego życia. Tym bardziej jeśli film dotyczy zagadnień związanych z czasem, które szczególnie mnie fascynują.

Dość ciężko pisać o fabule nie zdradzając całej koncepcji. Nie zgadzam się z recenzjami które zaczynają się słowami "Nemo Nobody wiedzie spokojnie życie u boku swojej żony Elise...", to nie prawda.Cokolwiek bym napisała o samej treści filmu za wiele by zdradzało i psuło jądro sekretu który tworzy ten film. Może zacznę w takim razie z innej strony. Obraz ten to biografia Nemo Nobody. Jak każda biografia, choć prowadzona w tym przypadku niechronologicznie, opowiada o życiu człowieka od narodzin aż do śmierci.Tylko tu jest postawione pierwsze z pytań. Czy ta niezmienna kolejność zdarzeń jest autentyczna? Z perspektywy świata który znamy na pewno.


Pierwsze wrażenie po obejrzeniu tego filmu, to WOW!! ile ten Pierre Van Dormael, scenarzysta i reżyser w jednej osobie, namieszał. I nie chodzi tu o odbiór samej koncepcji, bo ona jest wbrew wszystkiemu moim zdaniem klarowna i widz jednak mimo surrealistycznego przekazu nie gubi się zbyt mocno. A właściwie docierając do końca można sobie wszystko zgrabnie poukładać. Mam na myśli zupełnie co innego. Mnogość teorii którym jesteśmy zarzucani. Mój umysł nieustannie pracował na wysokich obrotach. Bo o co panu Van Dormael właściwie chodzi? Może właśnie o to że żyjemy w tym bałaganie systemu pojęć, które teoretycznie nie pasują do siebie. Jednak one wszystkie mają wpływ na nasze istnienie tu i teraz. I to co dla nas jest oczywiste i realne jest tylko pojęciem względnym?




Aby doprowadzić nas do takiego przekonaniu scenarzysta wprowadził symbolikę zagadnień z tak różnych dziedzin,że głowa może rozboleć. Zostało wykorzystane prawie wszystko. I poglądy religijne, bo obecny jest przekaz związany z reinkarnacją, życiem pomiędzy narodzinami i śmiercią. I wszelkie zagadnienia związane z psychoanalizą czy psychologicznym aspektem naszego funkcjonowania w dzisiejszym świecie, stosunku do rodziców, partnerów, pracy, celów które nam przyświecają. Hipnoza jest także wykorzystana jako wehikuł podróży po zakamarkach umysłu. Jest też obecna liniowa teoria czasu, która ma ścisły związek z przewidywaniem przyszłości. Żeby tego było mało, bardzo istotną rolę w tym obrazie odgrywają inne dwie teorie: wielkiego wybuchu oraz teoria strun. Ta ostatnia moim zdaniem ma kluczowe znaczenie dla zrozumienia świata w którym funkcjonuje Nemo Nobody. Czyli tajemnicy dodatkowych 6 wymiarów.





Ufff - mało, to jeszcze dodam że w medycznym aspekcie zahaczono o transgeniczne zwierzęta, które będą (są) hodowane w celu wymiany naszych zużytych narządów, w konsekwencji genetyka ma rozwiązać problem naszej nieśmiertelności. A i jeszcze nie można zapomnieć o efekcie motyla. I pewnie mnóstwo innych zagadnień których w tej chwili nie pamiętam lub sobie nie uświadomiłam podczas przyswajania tego obrazu. Zapewniam, że właściwie w każdej minucie tego filmu można się odnieść do naukowego wymiaru tej opowieści. Postawić sobie mnóstwo pytań na które nie jesteśmy w stanie znaleźć jeszcze odpowiedzi lub są przed nami po prostu zasłonięte

Inaczej jest z Nemo Nobody. On właściwie zna tę tajemnice, on przestaje sobie zadawać pytania, ponieważ jest wybrańcem i dostrzega złożoność swojego bytu. Jedynym rzeczą która ma tak naprawdę dla niego znaczenie, to dylemat wyborów. Tym trudniejszy jeśli ma świadomość ich dokładnych konsekwencji i to nie w sferze domniemanej przyszłości a istniejącej.





Wiem namieszałam i ja. Myślę jednak że każdy komu się podobają takie filmy jak: Efekt Motyla, Źródło, Incepcja, Ciekawy przypadek Benjamina Buttona czy Requiem dla Snu, nie zawiedzie się na "Mr.Nobody" Zresztą jest pewna łączność akurat z Requiem poprzez odtwórcę głównej roli Jereda Leto. Mimo wszystko twórczość Aronofskiego do mnie chyba bardziej przemawia. Incepcję także bym postawiła wyżej, pomimo braku aż takich odniesień do fundamentalnych pytań o cel naszego istnienia. Czegoś, czego nie umiem sprecyzować zabrakło mi w dziele Van Dormaela. Przyznaje jednak że w ostatecznym rozrachunku próba powiązania tak wielu dziedzin naszego życia ich złożoności w moim odczuciu udała się i obok tego filmu nie można pozostać obojętnym.


Chce też zwrócić uwagę na bardzo dobre tematy muzyczne, szczególnie ten utwór mnie poruszył i od kilku dni prześladuje.

2 komentarze:

  1. Oglądałam i film jest naprawdę rewelacyjny, doskonale wstrzelił się w mój lekko dziwny muzyczno-filmowy gust :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Gdy pierwszy raz widziałem jakieś wzmianki, trailery itp. film nie wzbudził mojego zainteresowania. Ale gdy go zobaczyłem kilka miesięcy temu... GIGANTYCZNE WRAŻENIE. I ta muzyka! Rewelacyjny soundtrack!

    OdpowiedzUsuń