piątek, 30 grudnia 2011

Secret Garden


To najlepsze co mnie spotkało przez te Święta. Czyli znalazłam czas by obejrzeć Secret Garden i ogromnie polubiłam bohaterów a przy okazji świetnie się bawiłam.
A przepis na mój dobry humor? Trochę magii, sympatyczne wyraziste postacie, wiele śmiesznych scen, dość sensowna fabuła, szczypta wzruszeń. Napiszę tylko że ogromnie szybko obejrzałam te, o zgrozo, 20 odcinków i szkoda mi było już się rozstawać z bohaterami.


Polubiłam młodą zdolną "kaskaderkę" Gil Ra Im (Ha Ji Won), która od wielu lat musi sobie sama radzić w życiu. Wychodzi jej to nawet nieźle, bo wykonuje z pasją zawód który kocha i jest w nim coraz lepsza. Na jednym z planów filmowych zostaje pomylona ze znaną aktorką i ta pomyłka, choć szybko wyjaśniona, skutkuje znajomością z Kim Joo Won (Hyun Bin). Biedny , biedny Joo Won, wbrew sobie i wszystkiemu co do tej pory wyznawał, jakich reguł się trzymał, zakochuje się w Ra Im.


On spadkobierca ogromnej fortuny i ona bez żadnej pozycji społecznej.I właściwie na tym schemacie można by było oprzeć cały film, ale tutaj musi w życie tej dwójki jeszcze włączyć się magia. Namiesza ona nie mało jednak zdradzać szczegółów nie mam zamiaru. Ach żeby tu tylko magia mieszała ale jest jeszcze cały zastęp ludzi którzy ingerują w rodzące się uczucie. Panny na wydaniu, które chcą złapać bogatego kawalera. Rodzinka z mamusią na czele,która powinna być królową wszystkich heter. Dyrektor szkoły kaskaderów który poczuwa się do opieki nad Ra Im. No i także sama Ra Im która darzy ogromnym fanowskim uczuciem piosenkarza Oska, zresztą osobistego kuzyna Joo Wona. Czyli cały kalejdoskop postaci bez których prawdziwa k-drama nie może się obejść.


Muszę scenarzystce oddać honor za stworzenie dwóch postaci. Głównego bohatera czyli Joo Won wpisującego się w ogromną plejadę podobnych mu facetów, bogatych i przemądrzałych, zadufanych w sobie ignorantów, którzy w tak piękny i wyszukany sposób umieją okazywać uczucia. I drugą rolę męską czyli niejakiego Oska, napiszę szczerze ulubiony mój bohater w Secret Garden. Po pierwsze świetnie zagrany przez Yoon Sang Hyun. Odkrywam go tu na nowo po My Fair Lady i jestem zachwycona jego grą. Po drugie urzeka mnie ten przepiękny obrazek podstarzałego piosenkarza, który zachowuje się jak naiwne dziecko momentami przekochane i przesłodkie, a jeszcze innym razem obrażające się na cały świat. Przekonanie o swojej boskości oraz nieustająco dobry humor właściwie nie opuszcza Oska i to pomimo rodzącej się świadomości barku talentu muzycznego.Posiada jednak umiejętność dostosowania się do każdej sytuacji, przechodzi pewną ewolucję wewnętrzną a przede wszystkim zdobywa, powoli co prawda, kobietę swojego życia.

Z całą pewnością była to drama tego rodzaju, że nie mogłam doczekać się kolejnego odcinka, czyli na tyle ciekawie prowadzona, na tyle wciągająca mnie w swój świat że 20 godzin przeleciało za szybko. Muszę wspomnieć, że zachwycałam się w Secret Garden nie tyle architekturą wnętrz która tutaj występowała, lecz architekturą niektórych budynków i pięknym wykorzystaniem panoram w dużych oszklonych oknach czy otwartych przestrzeniach. No i nie mogę nie wspomnieć o pewnych rekwizytach. Jak każda szanująca się drama i ta ma swoje gadżety. Z całą pewnością jej znakiem rozpoznawczym będzie nieśmiertelny markowy dresik oraz skarpety fanowskie. Kto nie oglądał niech zgłębi te szczegóły. Ja obejrzałam i bardzo się cieszę bo Secret Garden wskoczyło do mojego zestawu ulubionych k-dram.



A to jedna z moich najulubieńszych scenek

6 komentarzy:

  1. poddaję się...koniecznie to obejrzę :) a "markowy dresik włoskiego projektanta" bezcenny :]

    OdpowiedzUsuń
  2. Skarpetki z Oską :D Tego nie zapomnę. Tak samo zresztą, jak wspaniały dresik głównego bohatera :D Myślałam, że zejdę jak zobaczyłam go w takim ubranku, dodatkowo jeszcze w sportowym samochodzie. Moim zdaniem wyglądał lepiej w garniaku aniżeli dresie :)
    Secret Garden to również moja ulubiona drama, ale szczerze powiedziawszy, uważam, że motyw z zamianą miejsc miał się nijak do fabuły i o wiele lepiej wszystko by wyglądało, gdyby to po prostu usunęli. Wtedy reżyser musiałby jednak zrobić coś z zapełnieniem ponad sześciu (jesli nie więcej) odcinków oraz rozkręcić jakoś tą miłość :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydaje mi się że jednak ta zamiana dobrze zrobiła tej dramie. Jak na produkcje koreańskie dzięki temu że pojawiła się w sumie dość późno 5-6 odcinek nie było nudnych przestojów

      A to że większość dram można by było ścieśnić do tych 9 "japońskich" odcinków, to też racja i prawda. Ale czasami nawet jak jest nudno to przynajmniej można się napawać ulubieńcami.

      Witam na moim blogu i pozdrawiam :D

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  3. Super recenzja. Obejrzałam. Teraz jest to moje ulubione obok chilling romance. Dzięki za polecenie.

    OdpowiedzUsuń