środa, 29 lutego 2012

City Hunter



Dawno nie oglądałam niczego w klimacie sensacyjnym, ostatnio nudził mnie ten gatunek. Ale ta drama odmieniła wszystko. Przepraszam ale ani trochę nie będę obiektywna, nie mogę podchodzić do niej z rezerwą, ponieważ "City Hunter" zawrócił mi totalnie w głowie. Czuje się po raz kolejny jakbym zderzyła się z azjatyckim pociągiem, który przejechał po mnie pozostawiając zmaltretowaną ale jakże szczęśliwą. Uczucie bezcenne.



Całe życie Lee Yoon Sung (Lee Min Ho)jest podporządkowane jednemu celowi- zemście. I pisząc całe życie wcale nie przesadzam. Jako miesięczne dziecko zostaje zabrany matce, wywieziony do Tajlandii, by tam dorastać w obozie handlarzy narkotyków. Jego wychowaniem zajmuje się były żołnierz służb specjalnych Lee Jin Pyo (Kim Sang Joong). Od najmłodszych lat chłopak przechodzi ciężki trening, mający na celu stworzenia w przyszłości zabójcy doskonałego.Yoon Sung dorasta z przekonaniem, że ten surowy Jin Pyo, jedyny człowiek cały czas obecny w jego życiu, to jego ojciec. Wiele lat konsekwentnych ćwiczeń, życie w spartańskich warunkach tworzą zahartowanego i przygotowanego na wszystko wojownika. Jin Pyo zostaje jednak poważnie ranny i obawiając się śmierci, wyjawia tajemnicę która napędzała do tej pory jego wszystkie działania. Pragnie zemsty na ludziach, którzy skazali na śmierć żołnierzy swojej własnej armii podczas tajnej misji wojskowej. Jedynym który przeżył tą masakrę był Jin Pyo, którego zasłonił przed kulami prawdziwy ojciec Yoon Sung'a. Od tego momentu chłopak zrozumiał, że to także jego zemsta a ludzie za to odpowiedzialni muszą zostać ukarani.


Mija jednak kolejne kilka lat ponieważ do tego odwetu należy się bardzo skrupulatnie przygotować, a tożsamość Yoon Sung nie może budzić żadnych podejrzeń. Winni zbrodni to nie są zwykli obywatele a wysoko postawieni politycy i niezwykle trudno dostać się w ich pobliże. Yoon Sung zdobywa kolejne stopnie wykształcenia w Stanach Zjednoczonych, by przybyć do Korei z doktoratem w dziedzinie informatyki. Zaczyna pracować w departamencie rządowym odpowiedzialnym za komunikacje. Tworzy swoją nową tożsamość, lekko zblazowanego, fajtłapowatego ale niezwykle cenionego pracownika Niebieskiego Domu, który prowadzi bardzo bogate nocne życie. To tylko przykrywka do zbierania informacji które umożliwiłyby dotarcie do ludzi odpowiedzialnych za śmierć jego ojca. Podczas jednej z nocnych eskapad po klubach spotyka Kim Na Na (Park Min Young),dorywczo pracującą jako nocny kierowca. Dziewczyna łapie się wszystkich prac by zarobić na rachunki za szpital swego ojca. Dlatego aroganckie zachowanie Yoon Sung'a podnosi jej dość mocno ciśnienie i ma nadzieję że już nie wpadnie na tego bogatego chłopaka. Myli się jednak okrutnie ponieważ już pierwszego dnia swojej nowej pracy w służbach ochrony Niebieskiego Domu, spotyka nocnego "playboya".



Ogromnie podoba mi się to że właściwie stworzono dwie płaszczyzny fabuły, tak jak podwójne było życie głównego bohatera. Z jednej strony oglądamy romans z elementami komediowymi , który wpisuje się we wszystkie schematy podobnych produkcji. Nie jest jednak to wątek nudny, bo jakże ekscytująca jest świadomość prawdziwej tożsamości Yoon Sung'a która jest ukryta przed niczego nie świadomą Na Na. Z drugiej strony śledzimy political fiction z elementami realnej akcji, popartej świetnymi scenami walki. A wszystko łączy się w doskonale prowadzoną fabułę, która nie pozwala odetchnąć ani na chwilę.


Yoon Sung staje się uosobienie podobnych tajemniczych bohaterów, którzy odznaczają się ponad przeciętnymi zdolnościami, wydaje się że są niezniszczalni. Trochę jak amerykańskie ikony walki ze złem Batman czy Spiderman, których tajemnicza tożsamość jest zakryta przed światem. City Hunter także staje się symbolem walki ze złem, bo jego spektakularne akcje wymierzone w skorumpowanych polityków szybko uzyskują akceptację społeczeństwa. Nieoczekiwanie zemsta nie jest już tylko prywatną wendetą ale rozprawieniem się z ludźmi którzy zapomnieli że służą narodowi. I trudno nie kibicować i nie zaciskać kciuków by się wszystko udało City Hunterowi, skoro wszystkie sprawy rozwiązuje w tak elegancki sposób, z taką finezją i dbałością o szczegóły. Jestem po prostu zachwycona każdą akcją którą przeprowadza, przenikliwością w ocenie sytuacji i umiejętnościami wybrnięcia nawet z najbardziej nieprawdopodobnych zdarzeń. Jak to w dramach bywa otrzymujemy pełno schematów ale w tej równie dużo zaskoczeń które przyprawiają o palpitacje serca. I to trzyma człowieka przyklejonego do ekranu z otwartymi szeroko oczami i zaciśniętymi pięściami. Ja już dawno nie doznałam tego uczucia że się modliłam aby głównemu bohaterowi wszystko się udało. A na tej dramie składałam nieustannie ręce w stronie niebios w tej intencji.


A problemy piętrzą się przed naszym bohaterem. Musi sobie radzić z nieoczekiwanym i "przeszkadzającym" w zadaniu uczuciem do NaNa. Także z podejrzeniami prokuratury w osobie domyślnego Kim Young Joo, którego nasz Yoon Sung spotyka nieustannie także na polu prywatnym. Ale największym problem jak to zwykle bywa, okazuje się rodzina w postaci jego przybranego ojca Jin Pyo. Były żołnierz chce skrupulatnie wypełnić swój plan zemsty, nie zważając na ofiary. City Hunter kieruje się jednak innymi zasadami.Tych dwóch mężczyzn, których łączy tak silna wieź, stają się wrogami i rywalami w wyścigu pomszczenia zabitych żołnierzy. Przybrany ojciec staje się okrutnym, zimnym, złośliwym i nieustannie raniącym Young Joo człowiekiem. Okropna, obrzydliwa postać która uważa że ma prawo manipulować innymi by osiągnąć swoje cele. To on był odpowiedzialny za koszmar jakim stało się życie Young Joo, bez rodziny, bez przyjaciół, w ciągłym poczuciu zagrożenia. Ale na szczęście uczeń podnosi głowę staje się silniejszy niż nauczyciel.


Jeśli ktoś uważa że będzie się nudził na tej dramie, to się zawiedzie, właściwie nie ma chwili wytchnienia ciągle coś się dzieje, jeśli nie na poziomie kolejnych akcji dojścia do prawdy, to pomiędzy NaNa i Yoon Sung. Zdecydowanie jednak pierwsze odcinki kiedy została w fabule zachowana równowaga pomiędzy życiem osobistym bohatera a sprawami politycznymi, lepiej się oglądało. Potem film zrobił się lekko przyciężki, ale za to z coraz wyraźniejszym przesłaniem poświęcenia dla kraju dla dobra innych ludzi, by wyzwalająca prawda ujrzała światło dzienne.




Właściwie nie mogę niczego innego napisać jak tylko; świetnie dobrani aktorzy, doskonała gra i to wszystkich postaci i pierwszoplanowych i tych z drugiego planu. Przekonywająco, z naturalną swobodą budowani są bohaterowie tej dramy.Lee Min Ho przeszedł chyba sam siebie w tej dramie. Widziałam go dwukrotnie wcześniej ale w City Hunterze go nie poznałam. Był wspaniały, był nadzwyczajny w tej roli. Jakby urodził się właśnie dla tej postaci. On i City Hunter to jedność! Byłam pełna podziwu dla jego sprawności, scen walki wszelakich i gracji z jaką poruszał się jako wojownik. Nie można było oderwać od niego wzroku. I w tym wszystkim kompletnie nie przeszkadzała jego przystojność, a nawet była zaletą ;) Były takie momenty, jak np.ubranie niewinnej wojskowej czapeczki, kiedy kolanka jednak się uginały, pomimo pozycji siedzącej. Lee Min Ho z Park Min Young tworzą piękną parę nic mnie w nich nie drażniło właściwie poza tym że NaNa mogła mieć w sobie ciut więcej energii, ale może zamysł reżyserski miał być inny. Nie wypada mi nie wspomnieć o niezapomnianej kreacji Kim Sang Ho odtwórcy roli przyjaciela City Huntera, z którym stworzył niezapomniane relacje, tak ciepłe i prawdziwe, pełne humoru. Widzę tego aktora już drugi raz i znowu jego obecność na ekranie zapada w mojej świadomości.


Na sam koniec zostawiłam wisienkę. Dla mnie doskonałym dopełnieniem jest niewątpliwie muzyka, ta oryginalna sountrackowa, co tu dużo pisać po prostu wymiata. Widać ogromną fascynację muzyką Hansa Zimmera, zresztą nawet jeden utwór w całości został zapożyczony z Incepcji. A ponieważ Zimmer mnie nadzwyczajnie porusza to i ta stylistyka utworów trafiła na podatny grunt. Na mp3 zagościły z pewnością na długi czas.


Strasznie się rozpisałam, a nawet połowy tych uczuć które są we mnie nie udało mi się odpowiednio przekazać.Akcja, sceny walki, muzyka, zdjęcia, gra aktorów, fabuła niezwykle emocjonująca i nie dająca mi ani chwilę odpocząć, to wszystko składa się na dramę doskonałą. Taką wskakującą do mojego top dram, które uwielbiam i do których wracam. Kocham "City Huntera"♥♥♥

8 komentarzy:

  1. Emocje,emocje i jeszcze raz emocje.Doskonale rozumiem te modlitwy do niebios,uginające się kolanka i dogłębne oburzenie....wszystko to i mnie towarzyszyło oglądając City Huntera.Ja dodam jeszcze z mojej strony nieustanną huśtawkę uczuć od miłości,współczucia poprzez śmiech i zachwyt,kończąc na nienawiści i skrajnej potrzebie przyłożenia komuś!Nie uniknęłam też głębokich wzruszeń...
    Jestem zachwycona relacjami jakie udało się stworzyć pomiędzy Hunterem a jego przyjacielem,bardzo ciepła i pełna wzajemnej miłości oraz oddania relacja <3
    Przystojność Lee Min Ho ABSOLUTNIE nie przeszkadzała mi ,wręcz syciłam się każdym uśmiechem i spojrzeniem...ach..*_* muzyka już tak głęboko wtargnęła do mojej świadomości że naprawdę nie wyobrażam sobie jak ja mogłam dotąd żyć nie słuchając Fire of the city i całej reszty:P Na koniec dodam ,że mimo iż "pozwalam" Tobie kochać City Huntera (bądź co bądź całkiem uzasadniona to miłość) to w żadnym wypadku nie podzielę się moją własną,całkowicie irracjonalną miłością do Lee Min Ho :) Pokochałam Go już w Personal Taste i uczucie to zdecydowanie przybrało na sile po taj właśnie dramie :) :) :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bądź spokojna nie odbiorę Ci go, ale mogę przynajmniej od czasu do czasu popatrzeć, tak z daleka ? Pleasseeeee

      A komentarz czuje się że napisany sercem przepełnionym miłością :D

      Usuń
    2. Popatrzeć możesz a jakże!Grzechem byłoby nie podziwiać :P
      ps. dziękuje za dodanie mojego ulubionego zdjęcia,moje serce głęboko się raduje ta ten widok :)

      Usuń
  2. A ja powiem tak: Widziałam Lee Min Ho w lepszych rolach, jak Boys Before Flowers czy Personal Preference. City Hunter była tak naprawdę jedną z moich pierwszych dram, więc sentyment pozostanie, aczkolwiek... Cóż, teraz wydaję mi się słaba. Romansu ja tutaj w ogóle nie zauważyłam, a bez romansu to dla mnie filmu nie ma, bez znaczenia jest gatunek filmu czy też serialu, romans po prostu musi być. A tutaj go nie było. Znaczy, był, ale i tak za mało, moim zdaniem. A co do akcji - cóż... Tutaj nie mam co narzekać, bo prawda taka, że faktycznie jest i to wspaniała, lepsza nawet niż w Batmanie, tyle że cztery odcinki, w których dzieje się to samo (strzelanina, czy - to akurat zapamiętałam - zdjęcie pokazujące jak stopa City Hunter naciska na gaz samochodu, gdy mu się śpieszy) są najzwyczajniej w świecie nudne. Wobec czego, oceniłabym to na 5, może 6.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. City Hunter nie jest moją pierwszą dramą, zapewne nie mam takie perspektywy jak Ty, około może 50-60 dram/filmow zaliczyłam. Także miedzy innymi Boys Flowers czy Personal Preferens a w mojej skali pierwsza to moze 4, druga 7. A Huntereowi na pewno przyznałabym 10 D Dlaczego? Myślę że się wytłumaczyłam powyżej. Z jakiego powodu uważam że w tych dwoch filmach Min Ho grał gorzej, poniewaz stanie jak słup soli nie odbieram jako gry, jedna i ta sama mina przez prawie całą dramę jakby też mnie mało kręci. W City Hunterze na wszystkich płaszczyznach w mojej ocenie było o wiele lepiej. I nie chodzi mi tylko wyłącznie o temat samej dramy tylko wysiłek jaki włożył ten aktor w kreowanie tej postaci. Jak dobrze wybrnął np. w scenach gdy był "beztroskim" nastolatkiem i jak się jednak wyraźnie jego zachowanie różniło później. Sorry ale będę go bronić w tej dramie.

      Rozumiem jednak że mój odbiór może być inny, ja uważam że jest progresja w jego grze, Ty że się cofa. Ok, na tym pozostańmy.:)

      Usuń
    2. Każdy swój gust posiada,niewątpliwie.Każdy inaczej odbiera świat,też fakt.Ale też każdy powinien obiektywnie podchodzić do sprawy nawet jeżeli w przedmiocie badań nie stwierdzono pożądanej cząstki:) Dlatego też nie zgadzam się z Tobą Chesire w kwestii tego że Lee Min Ho gra tutaj najsłabiej. Tematyka Dramy może Ciebie nie interesować ale postępy w grze aktorskiej ,w porównaniu z dwiema poprzednimi jego dramami, jest zauważalna. I to jest fakt...

      Usuń
    3. Tyle, że ja nie wypowiedziałam się odnośnie gry aktorskiej Lee Min Ho, co to to nie :)
      Nie sądzę, żeby jego gra aktorska się polepszyła, głównie dlatego, że pierwsze jego dramy, cechują się wysokim poziomem grania, w związku z czym, uważam, że jest na bardzo, bardzo wysokiej poprzeczce i z niej nie spada, nawet w City Hunter. Również uważam, że zagrał dobrze, ale w BBF oraz PP wydawał mi się lepszym aktorem, może przez to, że fabuła City Huntera jest całkiem inna od jego poprzednich dram. I, co najważniejsze, podejmuje całkowicie inne wątki i ogólnie, zachowana jest w całkiem innym klimacie? Wiadomo przecież, że fabuła oraz akcja dramy w większym (czy też u niektórych w mniejszym) stopniu oddziałuje na obsadę.
      Chodziło mi o to, że czasami drama przynudza. I to cholernie. W dodatku jest przewidywalna - ja, na przykład, sugerowałam sobie w myślach, co może się wydarzyć i te właśnie rzeczy miały miejsce.
      Ale, jak zostało to już stwierdzone, każdy ma swój gust i powinien podchodzić do wszystkiego obiektywnie (czasami po prostu się nie da). Mimo City Huntera, nadal uważam Lee Min Ho za jednego z najzdolniejszych aktorów jego pokolenia, gdyż podsumowując całą jego twórczość, zebrałoby się mnóstwo tytułów i nagród, które w większości świadczą nie tyle co o popularności, ale i uznaniu dla aktora :)

      Usuń
  3. POLECAM! :)
    To jest pierwsza drama jaką w życiu oglądałam :) Strasznie sceptycznie do tego podchodziłam, ale nie żałuję :D
    Lee <3

    OdpowiedzUsuń