środa, 23 listopada 2011

My Fair Lady


Kang Hye Na(Yoon Eun Hye) to dziedziczka ogromnej fortuny, żyjąca w luksusie, otoczona liczną służbą. Jest oczkiem w głowie swojego dziadka który niepokoi się o to czy będzie ona godną jego następczynią w prowadzeniu rodzinnej firmy. Niepokój jak najbardziej uzasadniony, bo ta 24 letnia dziewczyna kompletnie żyje oderwana od rzeczywistości z poczuciem że wszystko jej się należy a świat powinien się kręcić wokół niej. Arogancka, impertynencka, uważająca że pieniądze które posiada zwalniają ją kompletnie z jakichkolwiek wysiłków w kontaktach międzyludzkich. Nikomu nie udaje się okiełznać jej diabelskiego charakterku. Aż pojawia się on. Seo Dong Chan (Yoon Sang Hyun), to prosty chłopak którego przeznaczenie zetknęło z młodą dziedziczką. Jest równie temperamentny jak ona i zdeterminowany by osiągnąć swój cel. Praca kamerdynera Kang Hye Na oraz plan uwiedzenia spadkobierczyni ma wybawić go z ogromnych długów.


Najbardziej w tej dramie podobały mi się zmiany jakie zachodziły w głównej bohaterce. Tę ewolucję choć przewidywalną na pewno warto prześledzić bo to najciekawsza część tego filmu. Parę głównych bohaterów bardzo przyjemnie się oglądało, były świetne odcinki kiedy naprawdę między nimi iskrzyło, były i słabsze gdy zaczynało lekką nudą wiać, bo już na tyle poznaliśmy kamerdynera i jego panią że mało zaskakiwali.
Za to naprawdę było na czym oko zawiesić jeśli chodzi o rywala Seo Dong Chan. Prawnik Lee grany przez Jung Il Woo niestety nie posiadał aż tyle charyzmy ale na księcia z bajki jak najbardziej pasował. Szczególnie kiedy wystąpił na białym koniu :D


Obejrzałam tę dramę ze względu na Yoon Eun Hye, której rola w Coffee Prince zapadnie mi na długo w pamięci. Co do kreacji młodej dziedziczki, mam mieszane uczucia. Nie mogę napisać że była zła ale z pewnością nie porywająca. Wydaje mi się że duży w tym udział ma jednak ręka reżyserska.Tutaj moim zdaniem czegoś zabrakło a materiał wyjściowy przecież był świetny. Mało interesujące wydało mi się także samo środowisko rozgrywanej akcji. Osobiście odebrałam go jako sztuczne życie ludzi z wyższych sfer. Lubię gdy dramy pokazują perypetie zwykłych osób i tak pewnie podkoloryzowane ale jednak w moim odczuciu dużo ciekawsze. Seria My Fair Lady to propozycja ciekawa ale z pewnością nie porywająca i nie przyprawiająca mnie o palpitację serca.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz