wtorek, 13 marca 2012

Pride



Za radą Everyle postanowiłam obejrzeć Pride. Chciałam zmienić na chwilę klimat i tym razem na czymś japońskim się na dłużej zatrzymać. Był to z pewnością dobry wybór, bo drama mi się podobała. A przede wszystkim stawiała wiele pytań.

Akcja rozgrywa się w środowisku hokeistów drużyny Blue Scorpion. Kapitan Satonaka Halu (Kimura Takuya ), atakujący i główny snajper zespołu, to mistrz bramek ostatniej sekundy.Gwiazda na miarę lokalnych rozgrywek , podziwiany przez kolegów z zespołu, uwielbiany przez fanów. Halu ma umiejętność motywowania członków drużyny, prowadzenia ich ku zwycięstwu. To charyzma unosi go na skrzydłach ale także jest przyczyną kłopotów. Jest typem faceta który najpierw robi a potem myśli. Podchodzi do życia jak do kolejnej gry, wydaje mu się że może wszystko traktować z rezerwą jako kolejne zadanie do rozegrania na lodowisku. Wcale nie inaczej traktuje związki z kobietami, jasno określa na samym początku swoje oczekiwania i granice znajomości. Halu przez otoczenie postrzegany jest jako wyluzowany ale zimny koleś, który jedyną rzeczą w którą się angażuje to hokej.



W ulubionym barze zespołu Blue Scorpion, kapitan dostrzega skromną Murase Aki(Takeuchi Yuko ). Dziewczyna trwa w dość dziwnym związku. Od dwóch lat czeka na swojego chłopaka, który przyrzekł że wróci ale znikł na ogromnym kontynencie zwanym Ameryką. Ona jednak wiernie czeka i ciągle wraca na most zaprojektowany przez ukochanego. Halu bardzo się spodobała ta spokojna Aki. Szuka kontaktu z nią i po krótkiej znajomości proponuje jej układ aby zaczęli wspólnie spędzać czas, oczywiście bez angażowania się, a kiedy chłopak Aki wróci on się natychmiast wycofa. Mają tylko towarzyszyć sobie w swojej samotności.
Ale to "tylko" zaczyna oczywiście się rozrastać do coraz bliższych relacji. Obydwoje bronią się przed tą miłością. ONA bo chce pozostać wierna swojemu uczuciu, a tu niespodziewanie hokeista coraz więcej miejsca zajmuje w jej sercu. ON bo nie wierzy w trwałe związki z kobietami, uważa że każda z nich go prędzej czy później opuści, tak jak zrobiła to jego matka porzucając w dzieciństwie. Związek z Aki staje się ratunkiem emocjonalnym, kiedy chłopak traci swojego trenera i przyjaciela, najważniejszego mentora hokejowego. W momencie kiedy zaczynają się sobie stawiać naprawdę bliscy, na horyzoncie pojawia się bohater drugiego planu, zaginiony chłopak z Ameryki.




Aki sama o sobie mówi że jest zwyczajną dziewczyną. I właściwie przyglądając się jej postaci, mogę napisać że jest mało skomplikowana. Wierna niczym Penelopa (prawie;)), zawsze wiedząca co uczynić w danej sytuacji, ostoja spokoju i opanowania. To prawda że ją trochę to uczucie do Halu potargało, ale w zawsze dokonywała słusznych wyborów, czy korzystnych dla niej samej, to już sprawa dyskusyjna. Tą skomplikowaną osobowością, odkrywaną przez całą dramę jest właśnie Halu. Chociaż bije od niego luz, wydaje się że nic go nie obchodzi, bierze odpowiedzialność za tak wiele osób. Rodzinę swojego trenera, zespół i jego członków, przyjaciół, zagubioną Aki , a nawet swoją nieodpowiedzialną matkę. I ciągle mu się wydaje że ze wszystkim musi sobie poradzić sam a głównym kierunkowskazem jego postępowania staje się własna duma.


Ta drama jest jak uczucie między głównymi bohaterami. Rozpędza się powoli, by z każdym odcinkiem nabierać tempa, coraz bardziej wciągać świat sportowy i relacje pomiędzy Aki i Halu. Muszę przyznać że bardzo sugestywnie odegrane obydwie role. Wszystko było prawdziwe i takie nie napuszone, zwyczajny wycinek życia osób związanych z hokejową drużyną. Bo akcja dramy nie tylko skupia się na głównej parze ale także na innych osobach, których wątki są niezwykle ciekawe. A w to wszystko wkomponowane utwory zespołu Queen. Napiszę szczerze że to był strzał w samą bramkę z tym pomysłem.
Muszę koniecznie wspomnieć o zdjęciach. Czasami pojawiały mistrzowskie ujęcia nad którymi się zachwycałam. Poza tym doskonale operowano symboliką, tu jakiś szczegół się pojawił, tam inny, niby na chwilę oko kamery go złapało a jednak pozostawał ślad w mojej głowie.


A gdzie pytania o których wspomniałam? Zastanowiło mnie pewne zjawisko, spotykane nie raz w produkcjach japońskich, a w tej dramie także występujące. Zjawisko pozostawiania swojej ukochanej osoby w celu zdobywania, wiedzy, pieniędzy i doświadczenia, bo powrócić w pełni chwały po latach. Co też uczynił chłopak Aki. Oczywiście cały ten znój, najczęściej ponoszony na obczyźnie, jest dla wybranki ewentualnie wybranka serca. Ok i tu mi się wszystko zgadza. Ale już jakoś nie umiem sobie wyobrazić że można się nie kontaktować z ukochaną osobą tak długo i oczekiwać że będzie nieustająco i wiernie czekała aż skończy się robić karierę zagraniczną. Nie dając znaku życia ani nawet przybliżonego terminu przyjazdu. Widocznie jednak ten rodzaj niekonwencjonalnego wyznawania uczuć jest zjawiskiem powszechnym. Z tych i innych powodów denerwował mnie chłopak Aki, chociaż chce zauważyć że Halu także powtórzył ten schemat.
No i pytanie o tytułową dumę, gdzie ją zachować a gdzie z niej zrezygnować aby pozostać w zgodzie z samym sobą? Niektórzy to mają wrodzone inni muszą się uczyć tego całe życie. Halu przechodzi szkołę radzenia sobie z własną dumą. A dla nikogo nie jest to łatwa lekcja.

Spokojna drama bez zbytnich fajerwerków. Prawdziwe życie i nie wymyślone dylematy przed którymi stawali bohaterowie. Przyznaje że miała małe przestoje, ale to jest tempo akcji charakterystyczne dla japońskich obyczajówek. Emocje sportowe także były, więc ja akurat w tych klimatach dobrze się bawiłam.

4 komentarze:

  1. Czytałam już właśnie recenzję u Everyle i bardzo mi się spodobał ten tytuł. :) Niby nbanał, ale ma w sobie to coś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest właśnie sztuką opowiedzieć tak banał by był interesujący :)

      Usuń
  2. Miałam komentować ten post, zaraz jak się tylko pojawił, ale przez swoją nieuwagę, zamknęłam kartę i komentarz poszedł się...
    Bardzo mnie to cieszy, że obejrzałaś tę dramę.
    Moje zdanie mogłaś poznać już, gdy czytałaś recenzję, więc ma sensu się powtarzać, ale mogę powiedzieć jeszcze raz, że Pirde strasznie mi się podobało, tak samo jak relacje między bohaterami [ i ta analogia imion- Wiosna i Jesień, które nigdy nie będą mogły być razem]
    I piosenki Queen... teraz za każdym razem, jak słucham I was bornt to love you, widzę Kimurę, jak sunie na łyżwach po lodowej tafli...
    Tak w ogóle, ta drama zaczęła moją fazę na Kimurę Takuyę i chcę w najbliższym czasie jeszcze coś z nim obejrzeć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam tylko fazy na koreańczyków i to mnie lekko niepokoi, bo to ogranicza niemiłosiernie, więc jeśli trafisz coś naprawdę dobrego z japońskich produkcji, proszę Cię , ratuj mnie przed powodzią koreańską.

      Usuń