poniedziałek, 30 kwietnia 2012

Bishonen



To jest film zanurzony w zeszłym wieku, z jego atmosferą,strojami i fryzurami. Opowiada jednak o rzeczach uniwersalnych, których ani epoka ani środowisko nie determinuje, a które dominują w obrazach z gatunku Boys Love: nieszczęśliwa miłość, brak akceptacji związków gejowskich, czy niestałość partnerów. "Bishonen" mimo wszystko się wyróżnia, po pierwsze ciekawą historią po drugie klimatem.

Młody i piękny, pewny siebie i swego wdzięku, oto jaki jest Jet (FUNG Stephen). Te wszystkie atuty bardzo zwiększają atrakcyjność tego ciała, które codziennie jest wystawiane na sprzedaż.Jet bryluje w przybytku pod wdzięczną nazwą "Zatoka SM", miejsca dla nocnych kowboi, jak to słodko określa jego szef. Dla kontrastu urody Jet'a, widzimy tego przystojniaka najczęściej w ramionach starszych i mocno obleśnych facetów, z kowbojami raczej mało mają wspólnego. Jego wyznanie pt" Jeszcze nigdy się nie zakochałem", w tym kontekście wcale ale to wcale nie dziwi.


Ten stan się jednak zmienia, któregoś popołudnia na ulicy dostrzega pewną parę. Kobietę i mężczyznę, którzy emanują tak pozytywną energią, serdecznością i pięknem, że chłopakowi wystarczy jeden uśmiech posłany w jego kierunku by się w nich zakochać. Śledzi tę parę, ale nie ma odwagi zaczepić ich bezpośrednio. Opowiada całą historię swojemu współlokatorowi. Uczynny kolega, drukuje w gazecie ogłoszenie, że Jet poszukuje tajemniczego przystojniaka z pięknością u boku. Anons nie przynosi rezultatów ale przeznaczenie jednak znowu się odzywa i panowie spotykają się na ulicy. Sam (Daniel Wu), bo takie jest imię tajemniczego mężczyzny, jest policjantem i patroluje ulice Hong Kongu , rozpoznaje Jet'a i proponuje mu później spotkanie.


Chłopak jest jak w amoku, nocami sprzedaje swoje ciało a w dzień umawia się na "randki" z Sam'em. Ale proszę sobie nie wyobrażać za dużo.Są to grzeczne posiadówki z rodzicami ukochanego przy smacznej kolacji i jeszcze ułożone rozmowy na temat życia. Sam nie wysyła jakichkolwiek jasnych sygnałów w kierunku zdesperowanego Jet'a. Ten jednak i tak jest szczęśliwy i coraz bardziej zakochany w opanowanym, spokojnym, miłym a przede wszystkim zmysłowym Samie. Zadowoleni są także rodzice, że syn nareszcie znalazł przyjaciela. Oczywiście nawet w najśmielszych myślach nie podejrzewają że tych dwoje może łączyć coś więcej poza przyjaźnią

Dobry policjant, kochający i uczynny syn, oto jak jest postrzegany Sam. Ogromnie związany ze swoją rodziną a jego szacunek dla matki i ojca determinuje całe jego życie oraz utrzymywanie swoich preferencji w tajemnicy by ich nie ranić. Jego przeszłość kryje jednak mnóstwo mrocznych tajemnic. Odkrywamy, że kilka wątków przewijających się podczas filmu,z pozoru odrobinę oderwanych od głównej historii;, fotografa pornograficznych zdjęć, współlokatora Jet'a, piosenkarza E.S,łączy jedno - niejaki Fai, który obecnie przybrał imię Sam. To tytułowy Bishonen któremu nie są w stanie się oprzeć kolejni mężczyźni. A nieświadomy niczego Jet, w oczach którego Sam sprawia wrażenie niewinnego i lekko zagubionego jest coraz bardziej zakochany.


Przyznaje, od razu po pierwszych kadrach, że i ja się nie oparłam Samowi granemu przez Daniel'a Wu. Jedno, drugie spojrzenie i już było po mnie. Wspominałam już może, że mam słabośc do bishów? Tu ten instynkt zadziałał bez pudła, od razu mój wzrok padł na właściwego.Ma facet coś w sobie, jakąś taką magiczną moc zwracania na siebie uwagi. A to spojrzenie po prostu, rozkłada człowieka na części pierwsze. "Bishonen" to debiut tego aktora i napiszę tylko wielki szacunek w tym temacie, bo rola wymagająca. Zrobił na tyle mocne wrażenie, że dzień po zakończeniu zdjęć dostał następną propozycję i tak od 1998 gra szczęśliwie w wielu filmach. Rola kobieca choć epizodyczna, to tak naprawdę także pozostawiająca niezatarte wrażenie. Kana grana przez SHU Qi, to strażniczka uczucia pomiędzy Sam'em a Jet'em. Piękna, tajemnicza i niedostępna jest obserwatorką toczącej historii. Można tylko żałować, że niewiele się pojawiała na ekranie, bo jej uroda jest ogromnie intrygująca. Pozostali aktorzy, no cóż mam wrażenie, że temat ich czasami przerastał. Chwała jednak reżyserowi że obsadził z wyczuciem główne postacie, bo film właśnie tymi kreacjami stoi.


Muszę koniecznie zacytować pewną kwestię która pojawiła się w tym obrazie a jest kwintesencją postrzegania związków homoseksualnych przez Wschód."Jesteś gejem?" "A Ty?" "Jeśli Ty jesteś, to ja także". Kiedyś może rozwinę temat, ale to wymiana zdań jest tak symptomatyczna, że musiałam na nią zwrócić uwagę.

Film ma sporo wad produkcji azjatyckich, jest niespójny i sprawia wrażenie niedopracowanego, przyznaje że można w kilku miejscach odrobinę się zgubić. Nie zmienia to jednak końcowego wrażenia, że opowieść była ciekawa a przede wszystkim poetycko bardzo dobrze poprowadzona. Co tworzyło niesamowity klimat, który dodatkowo jest wzmocniony głosem narratorki opowiadającej wszystko z perspektywy poszczególnych bohaterów. To wspaniały zabieg, aby do tego świata mężczyzn wprowadzić kobietę. Z takim naciskiem azjatyckiego postrzegania związków i naszego współistnienia tu i teraz. I tym z pewnością wyróżnia się ten tytuł jako bardziej artystyczny niż typowe Boys Love. I dlatego na tle innych filmów akurat z tego gatunku, tak wysoka ocena. No i za Pana Daniela ;)

Link do trailera

Moja ocena 8/10

4 komentarze:

  1. Znalazłam kiedyś napisy do tego filmu na jakimś forum z yaoi, opis mnie zainteresował, więc dodałam do listy planowanych i na tym się skończyło, bo całkiem o nim zapomniałam *.*

    Obejrzę na pewno [ tak sobie myślę, że jeszcze nigdy nie oglądałam żadnego filmu z Hong Kongu], bo wydaje się być ciekawy], jak znowu o nim nie zapomnę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Również czuję się przekonana! Muszę jakoś wygospodarować chwilę na jego obejrzenie.
    A co do zacytowanej wymiany zdań - masz absolutną rację, że można to podsumować jako pewien symbol zachowań Azjatów. Nie tylko w kwestii wyżej omawianych, ale generalnie, w niemal wszystkich sprawach. Tam zbiorowość i przynależność do grupyjest tak ważna, jak dla nas nasz indywidualizm. Ciekawa jestem Twoich szerszych spostrzeżeń! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szykują się znowu szersze spostrzeżenia bo dużo czytam teraz i analiza w mojej głowie azjatyckich tematów cały czas trwa.

      Dokładnie jest tak jak piszesz, indywidualizm z całą pewnością nie jest stawiany na pierwszym miejscu.

      Usuń
  3. Miałam okazję zobaczyć tylko urywek tego filmu, natrafiając na scenę czysto miłosną (chociaż nie taką de facto całościowo miłosną). Nie widziałam twarzy aktorów, dlatego też byłam przekonana, że to kolejny japoński yaoi. Ale teraz, kiedy patrzę sobie na zdjątka, które dodałaś do notki, okazuje się inaczej. I faktycznie - stroje oraz fryzury z poprzedniego wieku, niemniej treść interesująca. Może się skuszę?

    OdpowiedzUsuń