Ta drama była dla mnie hitem wiosennego sezonu. Każda produkcja związana z podróżami w czasie niezmiennie mnie kręci, ale jeśli jest to serial koreański ze wszystkimi schematami to mogłam się spodziewać uczty. I rzeczywiście tak było, komedia i melodramat w jednym. Niezapomniana drama, ja ją zaliczam z pewnością dla klasyków. Czyli trzeba koniecznie zobaczyć.
Za górami, za lasami a właściwie 300 lat temu, w okresie Joseon w którym dzieją się zawsze wszystkie wątki historyczne, żył sobie książę i dwie panny, dobrze i bogato urodzone. Młodsza jeszcze w latach beztroski dziecięcej została przeznaczona na jego żonę. Starsza jej pozazdrościła i siostrę oszpeciła, zajmując miejsce u boku księcia Lee Gak (Micky Yoochun). Cudowne małżeństwo kończy się z dniem tajemniczej śmierci księżniczki. Książę wpada w rozpacz i za wszelką cenę pragnie wyjaśnić co było tego przyczyną. Zabiera swych 3 kamratów i rusza w poszukiwaniu prawdy. Nie wie jeszcze, że droga do jej odkrycia skręca nieoczekiwanie w inne stulecie. W tajemniczy i magiczny sposób on i jego trzej przyboczni słudzy przenoszą się do Seulu roku 2012. Lądują na poddaszu mieszkania Park Ha (Han Ji Min). Każdy by się mocno przestraszył lub co najmniej zdziwił gdyby nagle w jego pokoju zmaterializowało się czterech mężczyzn, co prawda niczego sobie, ale wyglądających jakby właśnie uciekli z planu historycznego filmu. Po chwilowym szoku z obu stron, Park Ha, kobieta zaradna radząca sobie nie w takich opresjach, wpada na jedyny właściwy pomysł, trzeba natychmiast pozbyć się intruzów. Wywozi ich pod wskazany adres, czyli najbardziej okazały pałac w mieście, gdzie jak się upiera "przywódca" tej szajki, czyli niejaki "Wasza wysokość" książę, właśnie tam rezyduje. To zapewne tak jakby ktoś w Krakowie podał adres zamieszkania po prostu Wawel. Dla Park Ha wszystko się zgadza, ekipa filmowa pewnie kręci jakiś film i pełna ulgi pozostawia "historyczne" towarzystwo. Kiedy wydaje się że już ich się pozbywa, niestety na skutek różnych perturbacji wracają jak bumerang na jej skromne poddasze.
Park Ha postanawia zagospodarować chłopaków. Skoro nie mają się gdzie podziać są bez pieniędzy a ona właśnie rozkręca warzywny interes mogą trochę popracować u niej. Radzi sobie nawet z przemądrzałym i aroganckim "Wasza Wysokość" przebiera swoich nowych robotników w gustowne dresiki i zapędza do pracy. Nie są to najłatwiejsi w opanowaniu pracownicy, ale nadzwyczajną siłą , groźbą szantażem oraz krzykiem udaje się opanować w miarę trójkę, "Wasza wysokość" się opiera, co irytuje pełną dobrej woli dziewczynę. Książę jednak jest już pochłonięty nową sprawą, właśnie dostrzega swoją księżniczkę, dziewczynę identycznie wyglądającą jak jego zmarła żona. Wpada w euforie jest przekonany o tym że to aktualne wcielenie jego ukochanej i to znak, że uda mu się rozwiązać zagadkę z przeszłości. Aby widz się nudził, trzeba wspomnieć, że szacowny przybysz z przeszłości zostaje pomylony z Yong Tae Yong, do którego jest łudząco podobny. Tae Yong niefortunnie zaginął 3 lata temu w USA i rodzina jest przeszczęśliwa z cudownego odnalezienia a brak pomięci wstecznej u tego nieszczęśnika, bynajmniej nikogo nie dziwi. Akurat z tego nieporozumienia Książe raczej jest zadowolony, ponieważ zaginiony młodzieniec jest spadkobiercą ogromnej fortuny, co odpowiada jakby statusowi i pozycji dobrze urodzonego szlachcica. Sytuacja naprawdę jest dużo bardziej skomplikowana, bo za równo współczesna księżniczka jak i Park Ha są spokrewnione. Dla wszystkich wielbicieli wątków detektywistycznych, zagadek wszelkiego rodzaju materiału na snucie teorii kryminalnych z pewnością nie zabraknie
Najciekawsza dla mnie jest zawsze konfrontacja podróżnika w czasie z obcym mu terenem. To zderzenie i szok, który musi przeżywać osoba niespodziewaniem wrzucona w zupełnie obcy jej świat. I tutaj najlepsze momenty dramy, te najśmieszniejsze i te najbardziej łapiące za serce miały płaszczyznę tego zderzenia dwóch epok. Epickie sceny, prześmieszne próby odnalezienia się czterech przybyszów z przeszłości we współczesności, tym stał początek dramy i za to pokochały ją setki tysięcy widzów. Trzeba jednak bohaterom oddać hołd że wyjątkowo szybko i sprawnie ujarzmili za równo zawiłości techniczne jak i obyczajowe XXI w. W czym niewątpliwie pomogła im Park Ha z którą się zżyli a Książe, wbrew swej ogromnej miłości do księżniczki, zaczął czuć coś więcej niż przywiązanie. Jego pochodzenie i kultura w której się wychował naturalnie predysponuje "Jego Wysokość" do zachowań aroganckich, dumnych i nie znoszących sprzeciwu, ale przeszedł niezłą szkołę we współczesnym świecie i udało mu się złamać część swoich barier by się przystosować. Robił to jednak po swojemu w cudowny - cudaczny sposób, który z miejsca pokochałam
Muszę przyznać, że w kwestii Yoochun'a w tej dramie popadałam w radosne zdziwienie. Rozpoczęłam oglądanie Rooftopa bez większej nadziei że "Kamienna Twarz" jaką charakteryzowała się jego rola w "Sungkyunkwan Scandal" może coś z siebie wykrzesać. O jakże się myliłam, z maski nic nie wyrażającej którą zapamiętałam po poprzedniej dramie , otrzymałam świetną pełną emocji grę aktorską. Ta przemiana najpierw wprawiła mnie w zdumienie, potem oszołomienie i śledzenie każdego ruchu Yoochuna. Niespodziewanie przeszło to w uwielbienie, zaczynające się od stóp w górę, bo proszę państwa, och te nogi, nie można od nich wzroku oderwać. Poza tym powinien dostać Oskara za zagranie warzywa. Zdecydowanie wyraz artystyczny kamiennej twarzy w tej kreacji zasługuje na laury.
Co do roli żeńskiej Han Ji Min, to ja zauważyłam u siebie następującą prawidłowość, że nie zwracam ogólnie uwagi na Panie dopóki mi nie przeszkadzają. Ta zdecydowanie mi nie przeszkadzała jako partnerka dla Yoochuna ale także jakoś szczególnie w żadnym punkcie nie zachwycała.
Muzyka to oddzielny temat w Rooftopie. Naprawę z prawdziwą przyjemnością słuchałam i wyłapywałam wszystkie bez wyjątku instrumentalne ilustracje muzyczne. Moim zdaniem ocierające się o mistrzowskie wyczucie nastroju tej dramy. Piosenki Z OST'a, tak naprawdę zapamiętałam dwie tą w wykonaniu ALi i Jay Park'a Happy Ending, która wprawia mnie za każdym razem w doskonały radosny nastrój.
Wątków i płaszczyzn ta drama miała naprawdę sporo, romansowy, historyczny, fantastyczny, metafizyczny i kryminalny, czasami mam wrażenie że scenarzysta lekko się gubił, aby to posklejać w jedną zgrabną całość. Dla mnie osobiście za duży nacisk był położony na te czarne charaktery, które oczywiście musiały być, ale ich postacie były wyraźnie przegadane. Wolałabym jednak oglądać panów podróżników w czasie. Ich przygody bardziej mnie zajmowały.I tak jak pierwsza połowa dramy jeszcze zachowywała równowagę pomiędzy wątkami humorystycznymi a pozostałymi tak w drugiej części już skupiono się głównie na romansie i sensacji z elementami melodramatu jedynie okraszonymi scenami komediowymi. Absurd który uwielbiam i królował na początku dramy został zepchnięty przez melodramat. Nie mogę jednak odmówić twórcom że potrafili grać na uczuciach widza, na tyle skutecznie, że ja niewiasta prawie nigdy nie roniąca łez w przedostatnim odcinku że zdziwieniem stwierdzam że mi oczy zawilgotniały. Chyba każdy z oglądających miał inny pomysł na rozwiązanie problemu pary głównych bohaterów, których daty narodzin dzieliło 300 lat a los perfidnie pozwolił się spotkać. Może zakończenie jakie zaproponowali twórcy nie w pełni mnie satysfakcjonuje ale przyznaje, że z punktu widzenia buddyzmu jak najbardziej wpisująca się doktrynę. Bo osią tej dramy są zagadnienia związane z reinkarnacją i wiara w przyczyny oraz skutki naszych czynów. Nie istnieją nagrody i kary są tylko wzajemne relacje nad którymi należy pracować. I uprzedzam pytania, nie ma jednoznacznej odpowiedzi czy ta drama kończy się dobrze czy źle. Każdy może zinterpretować to według własnego uznania.
Jestem jednak przekonana że wszyscy lubiący oglądać dramy koreańskie znajdą coś dla siebie i z pewnością nie będą się nudzili. Bo ten obraz jest epicki, absurdalny, romantyczny, dramatyczny czyli taki tytuł który wywołuje emocje u dramopożaraczy i się o nim nie zapomina. Mi osobiście będzie się na zawsze kojarzył z Joseon Power Rangers i kolorowymi dresami, kultowym jogurcikiem, dumną postawą księcia poruszającego się krokiem pawia ze założonymi rękoma do tyłu.
Chciałam napisać krótko, zwięźle ale jak zwykle mi się nie udało, bo nie umiem moich emocji związanych z tym tytułem zamknąć w kilku zdaniach. Najważniejsze jednak aby przeczytać wstęp i zakończenie, mam nadzieje że przesłanie dotrze i Ci którzy jeszcze nie oglądali jednak skuszą się na ten tytuł. Zachęcam. Na razie na gorąco przyznaje mocną dziewiątkę.