poniedziałek, 28 maja 2012

Rooftop Prince


Ta drama była dla mnie hitem wiosennego sezonu. Każda produkcja związana z podróżami w czasie niezmiennie mnie kręci, ale jeśli jest to serial koreański ze wszystkimi schematami to mogłam się spodziewać uczty. I rzeczywiście tak było, komedia i melodramat w jednym. Niezapomniana drama, ja ją zaliczam z pewnością dla klasyków. Czyli trzeba koniecznie zobaczyć.

Za górami, za lasami a właściwie 300 lat temu, w okresie Joseon w którym dzieją się zawsze wszystkie wątki historyczne, żył sobie książę i dwie panny, dobrze i bogato urodzone. Młodsza jeszcze w latach beztroski dziecięcej została przeznaczona na jego żonę. Starsza jej pozazdrościła i siostrę oszpeciła, zajmując miejsce u boku księcia Lee Gak (Micky Yoochun). Cudowne małżeństwo kończy się z dniem tajemniczej śmierci księżniczki. Książę wpada w rozpacz i za wszelką cenę pragnie wyjaśnić co było tego przyczyną. Zabiera swych 3 kamratów i rusza w poszukiwaniu prawdy. Nie wie jeszcze, że droga do jej odkrycia skręca nieoczekiwanie w inne stulecie. W tajemniczy i magiczny sposób on i jego trzej przyboczni słudzy przenoszą się do Seulu roku 2012. Lądują na poddaszu mieszkania Park Ha (Han Ji Min). Każdy by się mocno przestraszył lub co najmniej zdziwił gdyby nagle w jego pokoju zmaterializowało się czterech mężczyzn, co prawda niczego sobie, ale wyglądających jakby właśnie uciekli z planu historycznego filmu. Po chwilowym szoku z obu stron, Park Ha, kobieta zaradna radząca sobie nie w takich opresjach, wpada na jedyny właściwy pomysł, trzeba natychmiast pozbyć się intruzów. Wywozi ich pod wskazany adres, czyli najbardziej okazały pałac w mieście, gdzie jak się upiera "przywódca" tej szajki, czyli niejaki "Wasza wysokość" książę, właśnie tam rezyduje. To zapewne tak jakby ktoś w Krakowie podał adres zamieszkania po prostu Wawel. Dla Park Ha wszystko się zgadza, ekipa filmowa pewnie kręci jakiś film i pełna ulgi pozostawia "historyczne" towarzystwo. Kiedy wydaje się że już ich się pozbywa, niestety na skutek różnych perturbacji wracają jak bumerang na jej skromne poddasze.



Park Ha postanawia zagospodarować chłopaków. Skoro nie mają się gdzie podziać są bez pieniędzy a ona właśnie rozkręca warzywny interes mogą trochę popracować u niej. Radzi sobie nawet z przemądrzałym i aroganckim "Wasza Wysokość" przebiera swoich nowych robotników w gustowne dresiki i zapędza do pracy. Nie są to najłatwiejsi w opanowaniu pracownicy, ale nadzwyczajną siłą , groźbą szantażem oraz krzykiem udaje się opanować w miarę trójkę, "Wasza wysokość" się opiera, co irytuje pełną dobrej woli dziewczynę. Książę jednak jest już pochłonięty nową sprawą, właśnie dostrzega swoją księżniczkę, dziewczynę identycznie wyglądającą jak jego zmarła żona. Wpada w euforie jest przekonany o tym że to aktualne wcielenie jego ukochanej i to znak, że uda mu się rozwiązać zagadkę z przeszłości. Aby widz się nudził, trzeba wspomnieć, że szacowny przybysz z przeszłości zostaje pomylony z Yong Tae Yong, do którego jest łudząco podobny. Tae Yong niefortunnie zaginął 3 lata temu w USA i rodzina jest przeszczęśliwa z cudownego odnalezienia a brak pomięci wstecznej u tego nieszczęśnika, bynajmniej nikogo nie dziwi. Akurat z tego nieporozumienia Książe raczej jest zadowolony, ponieważ zaginiony młodzieniec jest spadkobiercą ogromnej fortuny, co odpowiada jakby statusowi i pozycji dobrze urodzonego szlachcica. Sytuacja naprawdę jest dużo bardziej skomplikowana, bo za równo współczesna księżniczka jak i Park Ha są spokrewnione. Dla wszystkich wielbicieli wątków detektywistycznych, zagadek wszelkiego rodzaju materiału na snucie teorii kryminalnych z pewnością nie zabraknie


Najciekawsza dla mnie jest zawsze konfrontacja podróżnika w czasie z obcym mu terenem. To zderzenie i szok, który musi przeżywać osoba niespodziewaniem wrzucona w zupełnie obcy jej świat. I tutaj najlepsze momenty dramy, te najśmieszniejsze i te najbardziej łapiące za serce miały płaszczyznę tego zderzenia dwóch epok. Epickie sceny, prześmieszne próby odnalezienia się czterech przybyszów z przeszłości we współczesności, tym stał początek dramy i za to pokochały ją setki tysięcy widzów. Trzeba jednak bohaterom oddać hołd że wyjątkowo szybko i sprawnie ujarzmili za równo zawiłości techniczne jak i obyczajowe XXI w. W czym niewątpliwie pomogła im Park Ha z którą się zżyli a Książe, wbrew swej ogromnej miłości do księżniczki, zaczął czuć coś więcej niż przywiązanie. Jego pochodzenie i kultura w której się wychował naturalnie predysponuje "Jego Wysokość" do zachowań aroganckich, dumnych i nie znoszących sprzeciwu, ale przeszedł niezłą szkołę we współczesnym świecie i udało mu się złamać część swoich barier by się przystosować. Robił to jednak po swojemu w cudowny - cudaczny sposób, który z miejsca pokochałam



Muszę przyznać, że w kwestii Yoochun'a w tej dramie popadałam w radosne zdziwienie. Rozpoczęłam oglądanie Rooftopa bez większej nadziei że "Kamienna Twarz" jaką charakteryzowała się jego rola w "Sungkyunkwan Scandal" może coś z siebie wykrzesać. O jakże się myliłam, z maski nic nie wyrażającej którą zapamiętałam po poprzedniej dramie , otrzymałam świetną pełną emocji grę aktorską. Ta przemiana najpierw wprawiła mnie w zdumienie, potem oszołomienie i śledzenie każdego ruchu Yoochuna. Niespodziewanie przeszło to w uwielbienie, zaczynające się od stóp w górę, bo proszę państwa, och te nogi, nie można od nich wzroku oderwać. Poza tym powinien dostać Oskara za zagranie warzywa. Zdecydowanie wyraz artystyczny kamiennej twarzy w tej kreacji zasługuje na laury.
Co do roli żeńskiej Han Ji Min, to ja zauważyłam u siebie następującą prawidłowość, że nie zwracam ogólnie uwagi na Panie dopóki mi nie przeszkadzają. Ta zdecydowanie mi nie przeszkadzała jako partnerka dla Yoochuna ale także jakoś szczególnie w żadnym punkcie nie zachwycała.

Muzyka to oddzielny temat w Rooftopie. Naprawę z prawdziwą przyjemnością słuchałam i wyłapywałam wszystkie bez wyjątku instrumentalne ilustracje muzyczne. Moim zdaniem ocierające się o mistrzowskie wyczucie nastroju tej dramy. Piosenki Z OST'a, tak naprawdę zapamiętałam dwie tą w wykonaniu ALi i Jay Park'a Happy Ending, która wprawia mnie za każdym razem w doskonały radosny nastrój.



Wątków i płaszczyzn ta drama miała naprawdę sporo, romansowy, historyczny, fantastyczny, metafizyczny i kryminalny, czasami mam wrażenie że scenarzysta lekko się gubił, aby to posklejać w jedną zgrabną całość. Dla mnie osobiście za duży nacisk był położony na te czarne charaktery, które oczywiście musiały być, ale ich postacie były wyraźnie przegadane. Wolałabym jednak oglądać panów podróżników w czasie. Ich przygody bardziej mnie zajmowały.I tak jak pierwsza połowa dramy jeszcze zachowywała równowagę pomiędzy wątkami humorystycznymi a pozostałymi tak w drugiej części już skupiono się głównie na romansie i sensacji z elementami melodramatu jedynie okraszonymi scenami komediowymi. Absurd który uwielbiam i królował na początku dramy został zepchnięty przez melodramat. Nie mogę jednak odmówić twórcom że potrafili grać na uczuciach widza, na tyle skutecznie, że ja niewiasta prawie nigdy nie roniąca łez w przedostatnim odcinku że zdziwieniem stwierdzam że mi oczy zawilgotniały. Chyba każdy z oglądających miał inny pomysł na rozwiązanie problemu pary głównych bohaterów, których daty narodzin dzieliło 300 lat a los perfidnie pozwolił się spotkać. Może zakończenie jakie zaproponowali twórcy nie w pełni mnie satysfakcjonuje ale przyznaje, że z punktu widzenia buddyzmu jak najbardziej wpisująca się doktrynę. Bo osią tej dramy są zagadnienia związane z reinkarnacją i wiara w przyczyny oraz skutki naszych czynów. Nie istnieją nagrody i kary są tylko wzajemne relacje nad którymi należy pracować. I uprzedzam pytania, nie ma jednoznacznej odpowiedzi czy ta drama kończy się dobrze czy źle. Każdy może zinterpretować to według własnego uznania.


Jestem jednak przekonana że wszyscy lubiący oglądać dramy koreańskie znajdą coś dla siebie i z pewnością nie będą się nudzili. Bo ten obraz jest epicki, absurdalny, romantyczny, dramatyczny czyli taki tytuł który wywołuje emocje u dramopożaraczy i się o nim nie zapomina. Mi osobiście będzie się na zawsze kojarzył z Joseon Power Rangers i kolorowymi dresami, kultowym jogurcikiem, dumną postawą księcia poruszającego się krokiem pawia ze założonymi rękoma do tyłu.

Chciałam napisać krótko, zwięźle ale jak zwykle mi się nie udało, bo nie umiem moich emocji związanych z tym tytułem zamknąć w kilku zdaniach. Najważniejsze jednak aby przeczytać wstęp i zakończenie, mam nadzieje że przesłanie dotrze i Ci którzy jeszcze nie oglądali jednak skuszą się na ten tytuł. Zachęcam. Na razie na gorąco przyznaje mocną dziewiątkę.




Moja ocena 9/10

12 komentarzy:

  1. Nie mogłam się już doczekać Twojej recenzji ! Moje odczucia co do " Rooftop Prince'a" są praktycznie identyczne. Z całą pewnością mogę stwierdzić, że "Rooftop Prince" stał się jedną z moich ukochanych dram, właśnie ze względu na wspomniany absurdalny humor, ale i dużą dawkę wzruszeń, świetnie obsadzoną główną parę ( wielkie i na plus zaskoczenie grą aktorską Yoochun'a ), Power Rengers'ów i siostrzyczkę z piekła rodem ( jeszcze żadna dramowa postać nie zdołała wywołać we mnie tyle negatywnych emocji ). Pierwsza część dramy zdecydowanie lepsza - zapowiadało się na produkcję zbliżoną do ideału ( piszę " zbliżoną do ideału ", bo jak wiadomo ideałów na tym świecie nie ma ),ale im bliżej końca, tym było gorzej ( scenariusz, chyba tak jak serial powstawał na bieżąco ). Na szczęście już 19 odcinek ( a raczej druga jego część ) i finał były o wiele lepsze. Ostatni odcinek naprawdę mnie wzruszył - chusteczki momentami bardzo się przydawały. Zakończenie pewnie mogło by być lepsze, ale spełniło moje oczekiwania ( znając zwłaszcza niesamowite "zdolności" Azjatów do psucia serialowych końcówek ) - w tym przypadku uważam za jego plus to, że nie jest jednoznaczne i każdy widz może je sobie zinterpretować jak chce. Jak napisałam "Rooftop Prince" to jedna z moich ukochanych dram i z pewnością będę do niej wracać, bo scen pochodzących z tej produkcji, które zapadły w moją pamięć jest mnóstwo : sceny autobusowo-kolejowe, pod drzewem, prania, przebierania się w windzie, mecz koszykówki itp. itd. Dzięki temu serialowi kultową dla mnie i chyba nie tylko dla mnie koreańską ( choć w internecie wyczytałam, że japońską ) potrawą oprócz osławionego kimchi stało się omurice. Do wielu rzeczy można się w tej produkcji doczepić, ale co z tego ? Inne dramy są może i mądrzejsze, i lepiej zrealizowane, ale nie ująły mojego dramomaniackiego serca tak jak zrobił to właśnie "Rooftop Prince".
    Ps.1 Zbieram się do wyjścia, ale musiałam koniecznie zostawić swój komentarz - nie mogłam czekać na to do wieczora.
    Ps.2 Jeszcze tylko pytanie o Twoje ulubione sceny z tej dramy.
    Ps.3 Pytanie kolejne : najbardziej oczekiwane nowe seriale.
    Ps.4 Przepraszam za ewentualną chaotyczność i błędy w moim komentarzu - jedyne usprawiedliwienie : brak czasu.
    POZDRAWIAM ! ( i wybiegam do pracy ).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ad siostrzycka Niestety stawały na mojej dramowej drodze gorsze zołzy od niej. Ona taka trochę flaki z olejem była i się właściwie w miarę zrehabilitowała

      Ad ideał Zgadzam się całkowicie, kilka pierwszych odcinków takowy zapowiadały, niestety ciut się rozjechało. Ale to ciut aż tak bardzo nie przeszkadza.

      Ad omurice to inny oddzielny temat. Może po prostu Koreańczycy postanowili wykonać zmasowany atak z nową potrawą. chyba im się udało bo rzeczywiście niezwykle apetycznie wygląda i zaangażowanie z jaką chłopcy ją wcinali niezwykle zachęca. W związku z tą potrawą fajny zabieg zrobili, taką pętle czasową, bardzo mi się to podobało. Potem wszędzie będą pisać że potrawa była już znana w XVII wieku , hahhha

      Ad dramowe serce właśnie skacze z radości na takie produkcje :)

      Ad ulubione scenki Tak na szybko na pewno

      1. Taniec pandy :)))
      2. Trauma obcinania włosów xxxx
      3. Scena na dachu kosztowania śmietany i soju
      4. Mecz koszykówki
      5. Scenka rozdawania obowiązków w nowym lepszym poddaszu
      6. Sesja zdjęciowa

      i wiele, wiele innych .... epickich scenek

      P.S Zbliżenia na Pana Warzywo , hahahahahahah

      Ad plany Z całą pewnością obowiązkowo teraz BIG, oraz później Faith

      P.S Jeśli jesteś na FB, to kliknij do mnie Ula Sikorska, poznasz mnie po zdjęciach :D

      Pozdrawiam :)

      Usuń
    2. Dziękuję za odpowiedzi na moje pytania. W moich najbliższych dramowych planach też jest BIG ( z tak oczywistych powodów, że nie będę o nich wspominać ), spróbuję obejrzeć też "I do, I do". Tematyka mocno wyeksploatowana - ona starsza, on młodszy ( ile podobnych dram już było !) i to mnie lekko zniechęca, ale Kim Sun Ah to jedna z moich ulubionych koreańskich aktorek ( zwłaszcza w "My Name is Kim Sam Soon" i "City Hall" ) i dla niej chciałabym tę dramę zobaczyć.
      A z dram, które już się zaczęły, tak dla zabicia czasu w oczekiwaniu na wspomniane wcześniej tytuły i bez specjalnych oczekiwań, zaczęłam oglądać "A Gentelman's Dignity". I muszę stwierdzić, że pierwsze dwa odcinki są po prostu świetne ! Dużo humoru i scen, które można określić "epickimi". Naprawdę polecam ! I uczciwie przyznaję, że to kocham w dramach najbardziej. Melodramaty też oglądam ( w ostatnich dniach zaliczyłam klasyczny koreański wyciskacz łez ) ale klimaty rodem z "Rooftop Prince'a" zdecydowanie bardziej mi odpowiadają. Może moja osobowość jest płaska jak blat biurka, przy którym siedzę; a może w szarej rzeczywistości potrzebuję właśnie takich antydepresyjnych serialowych suplementów ?( Pewnie jedno i drugie. )
      PS Na FB niestety nie jestem.

      Usuń
  2. Hm... Ja jeszcze ten dramy nie oglądałam, ale znajduje się ona na mojej liście, bo bardzo dużo osób ją poleca. Mnie odrzuca widok czterech, azjatyckich przystojniaków w dresikach i dlatego jeszcze nie sięgnęłam po tę właśnie serię. Ale skoro wszyscy ją wychwalają i nie spotkałam się dotąd z fazą krytyki, myślę że to także będzie drama dla mnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chesire, jak Cię odrzuca to nie ma co się męczyć, mnie tam od razu to zachęciło :) Widziałam że Secret Garden nie przypadł Ci do gustu, więc myślę że nie ma co podejmować kolejnego wyzwania w postaci Rooftopa. Świat dram jest na szczęście na tyle bogaty że coś dla siebie z pewnością znajdziesz :D

      Usuń
    2. Hm... Ja nie mówiłam, że SG nie przypadł mi do gustu - uważałam tylko, że ta zmiana miejsc była taka dziwna... Zabawna, ale jednak dziwna :)
      Mimo wszystko trzeba być na topie z nowościami dramowymi, bo potem będę żałować, nawet jeśli drama mi się nie spodoba :)

      Usuń
  3. Wstyd mi, że tak długo nic nie pisałam! :( Wyyyyyyybacz, ale to nie znaczy, że nie zaglądam i nie czytam. Po prostu na głębsze wywody czasu było brak ;/

    A recenzja mojego ukochanego Rooftopa to najlepszy moment, żeby komentarzowo powrócić :D

    Łooooo! Ale napisałaś! Nic dodać, nic ująć! Zgadzam się niemal w całej rozciągłości, bo mi szczerze mówiac, niemal nic w tej dramie nie przeszkadzało. Owszem początek był rewelacyjny, później humor zastąpił dramatyzm i ekszyn, ale jakoś zupełnie mi to nie przeszkadzało. Przyjęłam to jako naturalny rozwój wydarzeń i zagęszczenie sytuacji, co też ma miejsce w życiu. Gdyby nam przyadrzyły się takie dramatyczne wydarzenia, raczej nie byłoby nam bardzo do śmiechu. A i tak w każdym niemal odcinku można było dojrzeć miłe dla oka i serca scenki, które za każdym razem uwierdzały mnie w księciowej miłości.

    Jak dla mnie najlepsza drama ever, w szranki może stawać jeszcze tylko "Ramyun Shop" :)

    Pewnie w swojej recenzji masz więcej racji, bo ja mam różowe księcio-okularny na nosie i nie widzę nic poza wspaniale spędzonym czasem przez te 20 odcinków. To była moja pierwsza out-goingowa drama, jaką oglądałam i strasznie się zżyłam z bohaterami. Obecnie czuję się jakaś taka osierocona ;)

    A prawda, że dresiki rządzą i nic nie jest w stanie ich zastąpić! :D Jogurcik też już do końca dni moich pozostanie w panteonie klasyków koreańskich dram.

    Ok, kończę już te pochwalne peony ;p
    Za składnie też się pewnie nie wypowiedziałam. Ale u Ciebie taki nastrój jest, co by potokiem uczucia przelewać na system binarny :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak ,masz rację jak się świat wali to raczej do śmiechu nie jest, ale jakaś taka tęsknota za tym humorem pozostaje. Pazerna jestem na takie smaczki a dram tego typu niestety niedostatek:(

      Usuń
  4. Nie mogę i ja przejść obojętnie i nie pozostawić za sobą ochów i achów:P Drama zdecydowanie wdarła się szturmem w rytm mojego tygodnia, nie jeden raz tupałam nóżką ze zniecierpliwienia:) I jeżeli będę powtarzała wszystko to co już zostało napisane powyżej ,uczynię to. Epickie poczucie humoru! Soczyste picie jogurciku już na długi czas pozostanie w mej pamięci:) DRESY!!! Ach , żeby mieć tak paczkę znajomych skłonną wdziać owe przecudne wdzianka ^^
    No i oczywiście mnie zawsze ale to zawsze do łez doprowadzały sceny ze zwariowaną F4 :) Randka w ciemno-pierwsza klasa:)
    Żałuję tylko odrobinę końca....tak mi przykro było z powodu ukochanej " już nie kamiennej twarzy" :)
    Ja na pewno powrócę do tej dramy, do tych wszystkich smaczków, gagów i nie zastąpionych min! Może kiedyś zastosuję w życiu prywatnym którąś z zaobserwowanych tutaj technik?? Sposób na alergię wydawał mi sie całkiem praktyczny :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja bym bardzo chętnie przywdziała taki dresik, problem jest jedynie tego typu, że takowego nie posiadam! ;(

      Usuń
  5. chodzi za mną ta drama od dłuższego czasu ale nie wiem czy teraz dam radę się za nią zabrać :P umilam sobie czas sesji tłumaczeniami (ostatnio nie dram lol).

    P.Sto blog mojej koleżanki, dla której ostatnio tłumaczę piosenki: http://whatyousay-iloveit.blogspot.com/

    wybacz za spam Martan
    a na "Wedding dress" ryczałam jak głupia o.o nigdy więcej nie tłumaczyć płaczliwych film

    ~LadyDragonfly

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za polecenie, jeśli będę miała ochotę sobie popłakać zapamiętam tytuł :)

      Usuń