środa, 23 listopada 2011

My Boyfriend is Type B


Bardzo mnie interesuje ten aspekt azjatyckiego przeświadczenia, że grupa krwi świadczy o charakterze człowieka. U nas o grupach krwi właściwie się nie mówi, przypominamy sobie je może jedynie w aspekcie czysto medycznym. Czasami jakieś poradniki zahaczają o kwestie naszych preferencji żywieniowych powiązanych z tymi antygenami. Miałam nadzieję że może w tym filmie odnajdę kilka odpowiedzi na pytanie : czy grupa krwi to rzeczywiście wyznacznik naszych zachowań?




Yeong-Bin (Lee Dong-gun) jest prawdziwym niebieskim ptakiem. Żyje chwilą, marzeniami, uważa że wszyscy powinni go kochać, bo jest po prostu doskonały w tym co robi. A robi naprawdę niewiele, głównie kręci, kombinuje i wpada w finansowe kłopoty. Jest przystojny i ma swoisty urok osobisty, więc zawsze znajdzie się kobieta która go z opresji poratuje i jeszcze mu za to podziękuje. W taką pułapkę złapała się właśnie Ha-Mi (Han Ji-hye). Bo Pan playboy zwrócił na nią uwagę i kolanka się pod nią ugięły. Nieważne że szybko wprowadził się do jej domu bo nie miał gdzie mieszkać, na każdym kroku wykorzystywał ją finansowo, zresztą nie tylko ją ale jej przyjaciół także, ważne było to że Ha-Mi była zakochana. Miłość zaślepiła ją do tego stopnia że była oczarowana każdym przejawem dobrej woli z jego strony, najczęściej spełnianym tak naprawdę za jej pieniądze lub z czysto egoistycznych pobudek.



Główna bohaterka miała jednak kuzynkę która zajmowała się kojarzeniem par na podstawie grup krwi. Od pierwszego momentu było wiadomo, Pan z grupą B czyli Yeong-Bin i Pani grupą A Ha-Mi, nie wróży niczego dobrego. Bo faceci z grupą krwi B są okropni, egoistyczni, bufonowaci i kompletnie nie zwracają uwagi na potrzeby swoich partnerek. Według Pani swatki to samo zło i błaga kuzynkę by ta zerwała z tym nieodpowiednim kandydatem.
A kandydat potwierdza ten stereotyp na każdym kroku. Sceny w których przebywa z Ha-Mi są wypisz wymaluj z instrukcji jak wykorzystać naiwną zakochaną kobietę a do tego nie czuć się winnym bo moje potrzeby są najważniejsze. Ba niech się cieszy że zaszczyciłem ją swoją cenną uwagą.




I właśnie na tych scenach bawiłam się najlepiej, perfekcyjnie zilustrowane. Całość oceniam na średnie trzy plus. Może to trochę przerysowane ale przezabawne. No i przynajmniej mam dość dobrze opanowaną grupę B u mężczyzn ;) Ciekawe czy na kobiety to także się w pewien sposób przekłada, bo ja też jestem jak najbardziej B i odnajduje w sobie pewne cechy Yeong-Bin'a

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz