poniedziałek, 16 stycznia 2012

Achilles i żółw


Tragikomedia. I właściwie w tym jednym wyrazie zamyka się wszystko. Bo jak nie zapłakać nad biednym Machisu Kuramochi, którego od dzieciństwa prześladowało dziwne fatum. Wszyscy wokół niego tracili życie i to właściwie zawsze umierali śmiercią samobójczą. Bez rodziny bez przyjaciół jednak trwał, bo tym co trzymało go przy życiu była miłość do malarstwa. Jak tu nie zaśmiać się nad wysiłkami głównego bohatera by sprostać wymogom sztuki. Jego pełnym poświęcenia choć nieudolnym próbom stania się wielkim artystą. Każdą sytuację każdą rzecz próbował zamienić na potencjał artystyczny. Stało to się jego obsesją i było momentami zwyczajnie groteskowe. W chwili gdy zrobił performance ze śmierci swojej córki, jego żona, opuściła go. A była jedyną osobą która mu towarzyszyła w tym szaleństwie.




Z pewnością jest to film który porusza się na wielu płaszczyznach. Naprawdę momentami był ogromnie śmieszny.Miałam rzeczywisty atak histerycznego śmiechu w scenach tworzenia obrazu przez grupę zaangażowanych studentów. Wariacje akrobatyczne, pomysłowość i niekonwencjonalność sięgnęła po prostu zenitu. Tylko po chwili przychodzi refleksja jak daleko artysta może się posunąć aby zdobyć sławę? Aby realizować swoje artystyczne wizje? I co jeszcze może poświęcić? Dom, rodzinę, przyjaciół, własne życie? Główny bohater nieustannie gonił żółwia przez całe swoje życie.


Wszystko w tym filmie zostało ubrane w specyficzny japoński humor plus trochę odrealniony świat. Oglądało się przyjemnie, tym bardziej że w TV a więc z lektorem i wyjątkowo nie musiałam męczyć oczu czytając napisy :) Jak później doczytałam w internecie jest to trzecia część trylogii o życiu, znanego reżysera Takeshi Kitano

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz